NAVAL - gość specjalny
11.05.2021 • Ewa Kacprzyk
Przez 14 lat służył jako operator w zespole bojowym polskiej jednostki wojskowej GROM, gdzie aktywnie brał udział w akcjach związanych z przeciwdziałaniem i czynnym zwalczaniem terroryzmu. Wielokrotnie uczestniczył w misjach zagranicznych, m.in. w Libanie, Zatoce Perskiej, Iraku, Afganistanie. Zanim przeszedł selekcję do najbardziej elitarnego oddziału wojsk specjalnych w Polsce, odbijał kartę w fabryce kotłów jako ślusarz--spawacz. Dziś udowadnia swoją życiową drogą, że nie ma rzeczy niemożliwych, a ograniczenia są najczęściej w naszej głowie i w życiu ważniejsza od siły mięśni jest siła umysłu.
Po odejściu na emeryturę nadal pełni służbę" po służbie, trzymając się swoich zasad, wartości i prowadząc własną firmę Naval Polska, gdzie stara się przekładać na grunt cywilny doświadczenia i umiejętności związane z bezpieczeństwem. Działając społecznie wspiera organizacje charytatywne i służby mundurowe. O tym jak pokonywać własne słabości, lęk i ból, przekraczać granice naszych możliwości oraz jak radzić sobie w ekstremalnych sytuacjach i z ponadprzeciętnym stresem, rozmawiamy z Pawłem Mateńczukiem ps. NAVAL.
Przetrwałeś Belize. Miejsce, z którego nie wszyscy wracają żywi. „Where the hell is Belize?” (tłum. z jęz. ang. „Gdzie do diabła jest Belize?”)
Belize to takie maleńkie państwo w Ameryce Środkowej, leżące na półwyspie Jukatan, nad Morzem Karaibskim, graniczące z Meksykiem i Gwatemalą. Tyle w temacie położenia geograficznego. Blisko połowę kraju zajmują lasy równikowe. Miejscem z pewnością można się zachwycić, jeśli jest się miłośnikiem tropiku, historii i cywilizacji Majów. Przestaje być tak beztrosko, gdy musisz zmierzyć się z dżunglą, a jest ekstremalnie, gdy podczas szkolenia, każdego dnia kilka razy pada tropikalny deszcz. W szkoleniu to jednak nie przeszkadza, tym bardziej w maszerowaniu. Marsze nie są długie, ale teren i zabierany ze sobą cały sprzęt, broń i oporządzenie potrafią dać mocno w kość. Żadne załamanie pogody nie stanowi przeszkody w patrolu i trzeba pokonać odcinek. A wszystko w aurze tonącego w półmroku lasu, w którym kolczaste pnącza drapią mundur i kaleczą skórę. W tym klimacie rany trudno się goją, co grozi infekcją. Dżungla to nie tylko roślinność, również jadowite węże, pająki i skorpiony, że nie wspomnę o rojach krwiożerczych insektów. Spadające z drzew na kark mrówki, z czasem już nie robią wrażenia. Gęstym i parnym, powodującym odwodnienie (jeśli człowiek zapomina się systematycznie nawadniać) i ścinającym z nóg powietrzem, nie będę straszył. No i wiadomo: warunki higieniczne i... błoto, które może pochłonąć każdego. Mówi się, że jest to kraj, tylko na przesiadkę, o którym zapomniał świat, ale dzięki temu jest jeszcze na świecie miejsce, gdzie można żyć w zgodzie z naturą. W wielu przewodnikach czytamy, że jeżeli jest gdzieś koniec świata, to właśnie w Belize. Moim zdaniem, w takich miejscach świat się zaczyna. To piękny, pierwotny skrawek ziemi.
Kiedy nie jesteś potomkiem Majów, to sztuka i ponadprzeciętny wyczyn funkcjonować w tak ekstremalnym i nieprzyjaznym dla człowieka środowisku. Były krew, pot i ...?
Niesamowita satysfakcja, że daliśmy radę. Oczywiście to ogromna zasługa naszych miejscowych instruktorów i ich bezcennych nauk, bez których nieprzygotowana osoba, nawet z pewnym doświadczeniem wojskowym i survivalowym, mogłaby naprawdę stamtąd nie wrócić. Ale jeśli chodzi o wewnętrzną siłę, która pozwalała na zrobienie kolejnego kroku, to był to... śmiech. To podstawa takiego przetrwania. Dystans do siebie oraz tego co dzieje się wokół. Pozytywne nastawienie jest niedocenianym narzędziem, które potrafi rozbrajać trudne sytuacje i dawać swojego rodzaju „lekkość" w głowie. Szczególnie w naszym służbowym środowisku, które łatwe nie jest. Dla kontrastu powiem, że to nie było moje najtrudniejsze doświadczenie. Bardziej w kość dało mi nasze zimne morze podczas kursu antyterrorystycznych działań morskich. Ale i wiele nauczyło.
Zielone piekło, a w nim poza humorem, także i negatywne emocje. Tnąc gęstwinę w dżungli miałeś je często na ostrzu maczety.
Jak radzić sobie z nimi w mieście (w służbie)?
Najlepszym sposobem jest grupa. Dobry zespół. Przyjaciele, z którymi się szkolisz i pełnisz służbę. Braterstwo. Jest takie powiedzenie, które mi uświadamia pewną wartość. Że lepiej walczy się za przyjaciela, niż za dowódcę. W „firmie" już od początku dają ci odczuć, że to wspaniale, że tu trafiłeś. Do mnie przemawiali dowódcy, którzy mieli charakter przywódczy, ale byli jednocześnie przyjaciółmi. Masz wtedy poczucie i etosu służby i tego, że jesteś częścią rodziny. Tak było w mojej jednostce, w mojej sekcji bojowej i wiem, że to pełne zaufanie i wiara w to co się robi, pomaga radzić sobie w trudnych sytuacjach i przekuwa działania w sukces. Nie wyobrażam sobie sytuacji, gdy miałbym wykonywać zadanie z kimś komu nie ufam. Iść do boju i walczyć z kimś, kogo nie szanuję. Przeciwnika mamy jednego, a nie pomiędzy sobą. I ja tu nie przesadzam. Powtarzam, że moje doświadczenia są z pobytu na wojnie, nawet na kilku. Ale nie trzeba wojny by tak działać, bo takie podejście ma swoje przełożenie na każdy rodzaj służby.
Jako mówca motywacyjny starasz się poszerzać ludzkie horyzonty myślowe, samoświadomość ciała i psychiki, zaszczepiasz w ludziach pozytywne doświadczanie życia.
Będąc na jednym z wyjazdów w Iraku siedzieliśmy razem z chłopakami z Navy Seals, kiedy padło pytanie: Naval, a co Ty będziesz robić po służbie? Odpowiedziałem, że nie ma dla mnie innego świata poza GROM-em. Że jest tylko FIRMA. Rozmowa skończyła się na tym, że dotarło do mnie, że kiedyś nadejdzie koniec kariery służbowej, i że muszę przygotowywać się na ten moment, pracując, ale także znajdując jednocześnie sposób na siebie po służbie. Zawsze powtarzam innym żołnierzom, policjantom, cywilom, że warto mieć pasje i warto się spełniać po służbie, już w trakcie jej trwania. To daje ogromną motywację do rozwoju i realizacji siebie. Również zawodowo. Nie będziesz szczęśliwym i spokojnym człowiekiem, jeśli o sobie tak nie pomyślisz. Powiem więcej, to co wypracujesz w sobie będąc aktywnym zawodowo, przeniesiesz na emeryturę. Znajdź sobie już teraz coś, co będzie pozwalało wstać kolejnego dnia. Myśl, że każdego dnia jesteś potrzebny światu. Tak w służbie jak i poza nią.
Jako operator GROM-u brałeś udział w wielu działaniach, podczas których niebezpieczeństwa, stres i zmęczenie to była norma. Jak dać sobie radę w takich chwilach zwątpienia? Jak sobie radzić z obawą o swoje zdrowie a nawet życie?
Nawet w tak ekstremalnych warunkach jak wojna, nie ma miejsca na zwątpienie. Nie ma rozważań na temat swojego życia i zdrowia. Nastawienie na cel jest już w momencie wyboru tej profesji. Potem na wątpliwości nikt już nie może sobie pozwolić. To słabe i z punktu widzenia służby po prostu nieetyczne. Po to się szkolisz, po to w Ciebie inwestuje kraj. Oczywiście mamy prawo do emocji, ale nie do „biadolenia”, że źle, że ciężko, że trudno, etc. Do JW GROM nie są przyjmowani chłopcy i dziewczynki, tylko dorośli mężczyźni i dorosłe kobiety. Do realizacji zadań nie są wyznaczani ludzie z przypadku, ale wyszkoleni i to najlepiej jak to jest możliwe, po długim trudnym kursie podstawowym, który przygotowuje do tej służby. Oczywiście są takie momenty i zadania, które wymagają największego poświęcenia. Ale mamy to wpisane w ryzyko wykonywanej roboty. Nikt nie robi z siebie ofiary. Niemyślenie o tym, to stan umysłu. Nie rozkazy i polecenia, a wyszkolenie, w tym samodoskonalenie i ludzie, z którymi pracujesz oraz wzajemne wsparcie są kluczem do tego spokoju. Po zagranicznym wyjeździe nie robimy z siebie przypadkowych ofiar ani bohaterów i twardo stąpamy po ziemi, a kluczem do tego jest to, że na wyjeździe mamy siebie. Bez zadęcia, bez stopni, bez przesadnej dyscypliny. I wiemy, że zawsze możemy na siebie liczyć. Bo służba służbą, ale życie i jego troski dzieją się wokół nas. Otwarcie na siebie i współodczuwanie kolegi, kumpla, dają tę moc radzenia sobie z trudnymi sytuacjami. Bo nie jest tak, że na rozkaz, nie ma prawa do emocji.
Czyli na sukces, poza wyszkoleniem, wpływa w dużej mierze zarządzanie relacją między ludźmi. Jak w ekstremalnych warunkach budować atmosferę w zespole?
Pokaż mi jakiegokolwiek sportowca, który jest na samym szczycie, a który w pierwszych słowach nie dziękuje swoim trenerom, kadrze, swojemu zespołowi. Zwłaszcza w tych czołowych sportach indywidualnych. Każdy ma w głowie, że za jego sukcesem idzie ciężka praca i trud całego sztabu. U nas jest podobnie i ten szturmowiec jest końcówką włóczni do uderzenia, ale za nami stoi sztab potrzebnych do przeprowadzenia uderzenia osób. Od logistyki, zaopatrzenia, uzbrojenia, do dowódców właśnie. Nikt nie myśli o swojej służbie jako o końcowym efekcie wyłącznie swoich działań. I to wpływa właśnie na relacje. Każdy, nawet najmniejszy trybik w tym zespole jest tak samo ważny. A więc szacunek tak w górę jak i w dół dla osób, które na Ciebie pracują i na których Ty możesz liczyć. Wtedy mówi się o elitarności, kiedy każdy wie co ma robić, chce to robić i jest za to doceniony.
„Nie szkolimy się dla awansów i dla medali. Szkolimy się, byście czuli się bezpieczni i by miał kto za Was walczyć, jeśli będzie taka potrzeba". To cytowane przez ciebie słowa dowódcy wodnego zespołu bojowego GROM-u. Ważne słowa z punktu widzenia „służby"?
Słowa te zostały wypowiedziane nad grobem mojego serdecznego przyjaciela „Diabła”. Bardzo ważne słowa. Ja osobiście uważam, że z niewolnika nie ma pracownika. Służba kojarzy mi się z ludźmi, którzy chcą tu być. Ludzi, którzy są pasjonatami. Ciężko mi zrozumieć, że ktoś wstępuje do służby, bo będzie miał „robotę”, a po 8 godzinach służby odbije na drzwiach referentkę i pójdzie do domu. Praca w mundurze bez pasji, moim zdaniem ma potem swoje odzwierciedlenie poprzez frustrację, nadużywanie stopnia, władzy, siły…
Fragment twojej książki „Przerwać Belize": „Jest takie pragnienie, że woda smakuje jak wino, a wafel z pasztetem jest w stanie napełnić żołądek na cały dzień. Organizm mówi, że ma wszystkiego dosyć, a wściekłe na ciebie sumienie dyszy, patrząc na obolałe nogi, które już nie chcą iść dalej. Organizm wrzeszczy (…) Ty jednak tego nie słuchasz. Tak wyglądały moje marsze. Każdy krok przypomina o tym, że masz ciało i to ciało cierpi. Z każdym krokiem wydaje ci się, że gorzej być nie może, i za każdym razem jest. Wellcome to the jungle. Ale Ty nie masz wcale zamiaru się podać i każdy krok jest Twoim kolejnym sukcesem. Za każdym razem zapisujesz na swoim koncie wielkie zwycięstwo, a satysfakcji, która z tego wynika, nie da się z niczym porównać. Bo chociaż zmęczenie boli, to ja lubię ten ból. Lubię pot i lubię czuć serce, które wali w klatce piersiowej ze zmęczenia. W mojej pracy zmęczenie jest codziennością, ale nikt mnie do niego nie zmusza - sam to wybrałem. Zostałem żołnierzem, a potem przeszedłem selekcję do jednej z najlepszych jednostek na świecie - trafiłem do GROM-u, gdzie ciężki trening stał się jednym ze sposobów na życie". Jak dać radę gdy wszystko jest przeciwko Tobie?
Chcieć. Przekonać do tego naszą głowę. Że warto i że to ma sens.
To jeszcze jeden cytat: „W firmie wpajano nam, niczym „Ojcze Nasz", szacunek do własnego zdrowia. Ciągle słyszeliśmy: dbaj o siebie i swoich kumpli". Poza dbałością o ludzką psychikę, równie mocno dbasz o ciało i kondycję fizyczną. Jesteś inspiracją dla ogromnej liczby ludzi, a to zobowiązuje. W wieku 47 lat twoja sylwetka bardzo zdrowo się prezentuje. Ale nie zawsze tak jest u innych. Można zacząć w każdym momencie naszego życia? I jak stanąć do walki o samego siebie?
Można zawsze. To nie jest tak, że się zawsze chce. Ma na to wpływ i pogoda, i to co się dzieje w naszym życiu. Ale tym impulsem dla mnie jest zawsze zrobienie tego jednego pierwszego kroku. Zacznij. Zrób przysiad. Potem kolejny. W moim poradniku ekstremalnym przedstawiam taką prostą rzecz. Zamontuj drążek i przechodząc pod nim zawsze się podciągnij. Nie masz? Przechodząc przez próg drzwi zrób przysiad albo pompkę. Cokolwiek. I spróbuj to zrobić przez cały dzień. To jest fajna walka z samym sobą. Ja mam taki zawsze niedosyt tych moich biegów ultra. Bo chcę zobaczyć co jest dalej. Kiedy mi się już „stopy skończą”. Taki głód poznawania siebie jest możliwy. Trzeba tylko w głowie to sobie poukładać. Zacząć grać umysłem ze swoim ciałem.
Najlepiej z partnerem, bo to jest wówczas dodatkowa motywacja. (śmiech)
Współdziałasz ze Stowarzyszeniem Akademia Sportu, które we współpracy z Ministerstwem Sprawiedliwości od 2017 roku realizuje projekt profilaktyczno-sportowy „BE ALIVE and Never Give Up”, skierowany do dzieci i młodzieży zagrożonej wykluczeniem społecznym.
Idea tego programu stanowi odpowiedź na zapotrzebowanie, a przez kształcenie prozdrowotnych postaw skupia się na uczeniu umiejętności konstruktywnego radzenia sobie z napięciami oraz stresem i uczy, jak pracować w grupie i osiągać postawione cele. Ten projekt pokazuje jacy ludzie łączą się na tej kanwie cywilnie. Zostałem do niego zaproszony przez Artura Siódmiaka, który jest wybitnym polskim piłkarzem ręcznym. W naszym projekcie jest też były policyjny antyterrorysta z Gdańska. Pracujemy z dzieciakami i poprzez swoje doświadczenia pokazujemy inny, prawy świat. I że nie warto być przestępcą. Ja osobiście pokazuję swoją drogę. Także to, że są sprawy ważniejsze niż ilość „lajków” pod zdjęciem. To bardzo ważny element naszego społeczeństwa, bo te dzieciaki często skazane są na zapomnienie.
Pozostańmy w temacie młodych pokoleń i naszych przyszłych elit jeszcze przez moment. Jesteś wolontariuszem Muzeum Powstania Warszawskiego na rzecz pamięci o historii, tradycji. Patriotyzm pomaga w kształtowaniu postaw obywatelskich? Czym jest dla Ciebie?
Zacznę od tego, czym według mnie nie jest patriotyzm. To nie wielkie hasła, wymachiwanie flagą, a potem rzucanie kamienia mi w Policję czy demolowanie przystanku. To codzienne dbanie o Polskę u podstaw, segregowanie śmieci, sprzątanie po swoim psie i bycie po prostu przyzwoitym człowiekiem, choć to nie zawsze się opłaca. W przypadku służby, to gotowość walki za kraj i pomoc tym, którzy tego potrzebują, ale niekoniecznie gotowość oddania za kraj życia. Zauważ, że powiedziałem „walki za kraj”, ale dodam też że za nas, za Polaków. A kraj to nie tylko jedna opcja polityczna, a Polacy to całe społeczeństwo. O tym trzeba pamiętać, mówić i głośno przypominać. A nas żołnierzy trzeba tak szkolić, byśmy zwyciężali i żyli, a nie ginęli. Trafiam często do środowisk młodzieżowych, gdzie spotykam harcerzy, strzelców. Jadąc do Muzeum Powstania Warszawskiego, widzę tam wielu młodych wolontariuszy, i to są 12, 14 i 16 latkowie. Spotykam mnóstwo młodzieży ze szkół mundurowych, która bawi się w wojskowość, uczy historii i patriotyzmu porządkując cmentarze. To nie jest zła młodzież, to dobra młodzież, dobrzy przyszli obywatele Polski. Każda młodzież ma swój czas.
Jesteś prezesem fundacji „NIEZAPOMNIANI”, która organizuje event o charakterze sportowo-militarnym „GROM CHALLENGE - SIŁA i HONOR ", jedyny w Polsce bieg terenowy przygotowywany przez byłych żołnierzy GROM na terenie poligonu jednostki w Czerwonym Borze. To bieg oddający hołd wszystkim, którzy poświęcili swoje życie w służbie. W tym roku - 11 września - odbędzie się IX edycja i podobnie jak podczas selekcji do GROM-u, nikt nie wie co go czeka. Twoja obecność, za każdym razem jest siłą i ogromną inspiracją dla miłośników sportów ekstremalnych, ale nie tylko, bo przecież w biegu biorą udział ludzie, którzy chcą po prostu sprawdzić granice swojej wytrzymałości. Każdy może podjąć się takiej próby swojego charakteru?
Każdy może, chociaż nie każdy ją ukończy. Ale poza ogromnym 8 wysiłkiem fizycznym jest to bardzo przyjemny bieg. 5 lub 6 a nawet 8 godzin biegu nie jest monotonne. Przypomnijmy, że to bieg w pełnym umundurowaniu, na dystansie powyżej 20 km z kilkudziesięcioma terenowymi przeszkodami do pokonania oraz strzelaniem z pistoletu i karabinka. Ktoś, kto interesuje się silami specjalnymi ma możliwość spotkania na tym biegu byłych i obecnych operatorów JW GROM, którzy są instruktorami. Fantastyczny obiekt, który przystosowali moi koledzy i przygotowanie tej imprezy sprawia, że moim zdaniem jest to najlepsza tego typu impreza w Polsce, z całym zapleczem logistycznym. Można przyjechać z rodziną, znajomymi, przyjaciółmi, którzy mają do dyspozycji piękne leśne rekreacyjne tereny. Z artystyczną oprawą w tle.
Można tu poczuć namiastkę prawdziwej selekcji. Może udało nam się w tym momencie zachęcić do udziału w evencie czytelników Stołecznego Magazynu Policyjnego?
Miło byłoby widzieć na mecie policyjne, ćwiczebne mundury. Zapisy ruszyły, więc serdecznie zapraszam.
Twój dorobek wydawniczy jest imponujący: „Przetrwać Belize”, „Ostatnich gryzą psy”, „Zatoka", „Camp Pozzi”, to tylko niektóre z wydanych tytułów. Wystąpiłeś też w roli prowadzącego program „Ekspedycja - odkrywcy drugiej natury” wyprodukowanego dla stacji Discovery Channel Polska, a ostatnio zostałeś prowadzącym program Strzelnica Navala. Twoi odbiorcy, to ludzie z pasją i zamiłowaniem do munduru?
Kiedyś tak było, że moje książki trafiały głównie pod strzechy osób siedzących „w temacie”, ale to się zmieniło. Odwiedzając piękne miejsca w Polsce, gdzie kultywowana jest czytelnicza pasja, mam przyjemność spotykać osoby cywilne w różnym wieku. Pełen przekrój społeczeństwa. Młodzież, ale i osoby w wieku mojej mamy, które ciepło wypowiadają się o moim stylu pisania, dając wyraz tego, że poszerza ich percepcję na temat świata.
Nie ma nic wspanialszego i bardziej rozwijającego, niż znalezienie ludzi, którzy swoją postawą i siłą charakteru udowadniają, że życie bez względu na to w jakim środowisku się wychowałeś, kim byłeś, jesteś i co aktualnie robisz, może być twórcze. Że bycie świadomym obranej drogi i odpowiedzialnego współdziałania na wysokim poziomie w służbie jak i poza nią można się nauczyć. I że warto być odważnym i śmiałym. Bo wiadomo, że… ?
Że po każdej burzy wychodzi słońce. A o tym jak ono jest bardzo ważne i o tym jak ważne w naszym życiu jest to by mieć motywację, przeczytacie w mojej kolejnej książce "Świat na celowniku". Zdradzę Wam, że jest napisana z tęsknoty za podróżami. Będzie w niej między innymi o jednej z największych burz, jakie przeżyłem w swoim życiu a która dopadła nas, kiedy pokonywaliśmy bardzo niebezpieczną przełęcz... gdzieś na krańcu Świata, w Patagonii. Gwarantuję, że czytając dostaniecie w pakiecie ze spektakularnymi przygodami, które przeżyłem mnóstwo śmiechu, a śmiech to zdrowie. Serdecznie polecam życząc szczęścia.
Tobie Ojczyzno. Dla czytelników Magazynu Stołecznego Policji Paweł Mateńczuk ps. NAVAL, żołnierz, konsultant, wolontariusz, autor