Aktualności

Ewa. Historia wciąż żywa

13.06.2022 • Daniel Niezdropa

Opisując wspaniałą postawę stołecznej policjantki Ewy Maszer, kobiety o wielkim sercu i niezwykłej wręcz empatii dla ludzkiej krzywdy, zakończyliśmy ten materiał stwierdzeniem, że pomoc wciąż trwa, a Ewa nie zamierza zaprzestać wyjazdów z pomocą do Ukrainy. Faktycznie, jak zapowiedziała, tak też zrobiła i w weekend majowy wyruszyła „Złomkiem” z kolejnym transportem jedzenia, leków, artykułów medycznych, apteczek taktycznych, koców, śpiworów, artykułów higienicznych i innych darów, które między innymi trafiły do walczących z agresorem ukraińskich żołnierzy. Ewa ma również wielkie serce dla zwierząt i dla tych potrzebujących istot żywych też nie zabrakło paczek z pomocą i karmą. Na paczkach z darami, wśród herbów darczyńców, znalazło się też logo Komendy Stołecznej Policji, bo policjanci i pracownicy naszej jednostki również wsparli akcję i zbiórki.


Foto: archiwum prywatne Ewy Maszer (na zdjęciu druga od prawej)

Płynące wprost z serca wersy publikacji „Pomoc w słusznej sprawie”, która ukazała się w poprzednim numerze SMP, poruszyły niejedną osobę. Osobiście pamiętam, jak tworząc ten materiał, pierwszy raz przeczytałem jednym tchem otrzymaną od Ewy relację. Ogrom przeżyć, odczuć i doświadczeń, jakie przedstawiła Ewa, powodował przyspieszone bicie serca i z każdym kolejnym zdaniem utwierdzałem się w przeświadczeniu, że tacy ludzie i policjanci robią najlepszą społeczną robotę, działają w zgodzie z najwyższymi ludzkimi wartościami, a przy tym są niepowtarzalną wizytówką naszej formacji.

Za to wielkie serce i odwagę, Ewie należy się ukłon oraz szacunek. Cieszy fakt, że niektórzy z naszych czytelników po lekturze artykułu nawiązali kontakt z redakcją, oferując swoją pomoc.

Do takich historii warto wracać, bo one są wciąż żywe i to nie koniec pomagania, tak jak nie nastał koniec tej strasznej wojny, ludzkiego cierpienia, bólu i krzywdy. W tym wszystkim jest jeszcze wielka odwaga żołnierzy walczących o swoją ojczyznę, ale też tych ludzi, którzy w Ukrainie pracują w punktach pomocowych i medycznych, do których także swoim autem dotarła Ewa.

Kilka dni po zakończeniu długiego majowego weekendu dostaliśmy od Ewy podziękowania i galerię pełną zdjęć. Nie da się nie dostrzec na nich ogromu zniszczeń pozostawionych przez rosyjskiego najeźdźcę, ale jest tam także dużo ciepła i serdeczności, wielkiego optymizmu, że są ludzie, którzy nie zostawiają potrzebujących i robią wszystko, aby dotrzeć do nich z jedzeniem, lekami oraz zapasami. Także dla walczących na froncie żołnierzy.


Foto: "Złomek" w magazynie. Dostarczył kolejną partię darów.

Patrząc na te zdjęcia, widzimy w oczach Ukraińców, pomimo zmęczenia i strachu, wielki optymizm. Tam wciąż kwitną kwiaty, życie rodzi się na nowo i jest nadzieja, a dzięki pomocy z zewnątrz można próbować dalej iść do przodu. Dlatego ten artykuł jest właśnie o takich odczuciach, o wielkim pozytywnym nastawieniu, z którym Ewa spotkała się ze strony Ukraińców. I tak jak wspomnieliśmy - nie zapomniała o nikim, o ludziach, ale też o zwierzętach, psach, kotach, wioząc im worki i saszetki pełne karmy. To też istoty żywe, a pozostawione bez opieki, mogłyby nie przetrwać.

Relacjonowany przez nas wyjazd Ewy do Ukrainy był odważny i spontaniczny. Ewa witana przez Ukraińców jak swoja, pokazała jak dzielić się dobrem. Dobrem, bo jej „ZŁOMEK”, oprócz potrzebnych Ukrainie rzeczy, przewoził coś znacznie więcej. Dostarczył tam olbrzymią dawkę nadziei oraz zapewnienia, że ludzie tacy jak Ewa i jej podobni, zrobią wszystko co tylko mogą, aby pomóc innym osobom w nieszczęściu. Pomoc wciąż trwa, dlatego nasza redakcja dalej pozostaje pośrednikiem w nawiązaniu kontaktu z Ewą Maszer.


Foto: Wszystkie dary są starannie zapakowane, zabezpieczone i oznakowane.

Publikujemy spontanicznie napisane, jak to tylko Ewa potrafi, podziękowania za udzielone wsparcie i prośbę o kolejną pomoc:

" W wyniku zbiórki Państwa darów oraz wpłat, udało się 4 maja przekazać zaprzyjaźnionym ukraińskim policjantom leki, artykuły medyczne, apteczki taktyczne, koce, śpiwory, artykuły higieniczne, jedzenie - na front do Charkowa i Popasnej! Dostarczyłam też do szpitala we Lwowie insulinę dla dzieci.

Główny cel w postaci przekazania paczek, w których było przede wszystkim jedzenie, ale też środki higieny osobistej, leki, środki opatrunkowe, słodkości - zrealizowano. Oczywiście przekazałam też karmę dla zwierząt, a także koce i śpiwory. Zostały dostarczone częściowo do Borodianki i Buczy, ale w przeważającej części w rejon bardzo potrzebujący pomocy w Zonie Czarnobylskiej. Dojazd do tej Zony był odcięty, mosty wysadzone. Tu stacjonowały „orki”. To tutaj znajduje się obecnie jedyny w okolicy szpital, przychodnia, z której mieszkańcy pobierają pomoc humanitarną z podjazdu dla karetek. Jest on dostępny dla wszystkich potrzebujących. Już przy nas ludzie zaczęli odbierać paczki. Mieszkańcy są nieufni, zalęknieni, jednak tam czuli się bezpiecznie i naszą pomoc przyjmowali z wdzięcznością i łzami. Dziękuję Wam wszystkim! Szczególne podziękowania składam dla mojej wydziałowej ekipy i Naczelników, którzy mnie wspierają na każdym kroku, zarówno rzeczowo, materialnie, jak i poświęcając swój prywatny czas na przygotowanie „Złomka” do kolejnej podróży. Bez nich nie dałabym rady tego ogarnąć. "

POMOC JESZCZE POTRZEBNA

Drodzy Darczyńcy! Zwracam się z prośbą o kolejną pomoc w zbiórce!

Planuję następny wyjazd, tym razem do obwodu charkowskiego. Już wiecie, że będąc na miejscu, szukam takiej miejscowości, która nie otrzymała pomocy, a jej pilnie potrzebuje. W takich miejscach, które zostały świeżo wyzwolone spod okupacji rosyjskiej, potrzeby są wielkie i różnorakie. Oczywiście jak zawsze, priorytetem jest żywność dla dorosłych i leki. Są też potrzebne praktycznie każde rzeczy, które możecie mieć w domach, a Wam nie są już potrzebne.

Dlatego, jeśli macie Państwo możliwość i chęci, dołączcie do naszej zbiórki. Nie jestem w stanie podać pełnej listy, ale nakreślę to, co mi przychodzi do głowy. Pamiętajmy, że jeżdżę tam gdzie nie ma niczego, a ludzie stracili wszystko. Docieram do punktów medycznych, szpitali i obrońców Ukrainy, nawet tych z frontu.

Tego potrzebują: jedzenie dla dorosłych z długim terminem przydatności, np. konserwy, dżemy, makarony, pasztety, kasze, cukier, płatki, olej, mleko, sosy, zupki, kawa, herbata, gorące kubki, mleka, krakersy, czyli wszystko co wytrzyma podróż i wahania temperatur. Środki medyczne, można nawet przejrzeć swoje apteczki domowe, może czegoś nie potrzebujemy, a leki są tam po prostu bezcenne. Tam też są chorzy ludzie. Poza tym środki opatrunkowe, środki do dezynfekcji ran, leki przeciwbólowe, sól fizjologiczna, może jakieś też bardziej specjalistyczne jak np. zestawy do przetaczania krwi, kroplówki. Potrzebna jest też bielizna męska i skarpetki tj. nowe majtki i skarpetki męskie (najbardziej w rozm. 42 do 45), ale także bielizna dla kobiet.

Przyda się również (może komuś zalega…) wyposażenie do walki tzn. okulary taktyczne, rękawiczki taktyczne, nakolanniki, nałokietniki, kamizelki taktyczne, zasobniki, plecaki, opaski uciskowe, opatrunki osobiste, buty wojskowe, apteczki, siatki maskujące, pałatki, śpiwory, latarki, baterie, tzw. czołówki itp. Potrzebne są także, szczególnie żołnierzom, tabletki do uzdatniania wody, żeby można było ją pić, np. Javel, Potrzebujemy również artykułów higieny osobistej, takich jak: mokre chusteczki, szczoteczki do zębów, pasty, mydła, szampony, golarki, kremy.

Wyobraźcie sobie, że nie macie niczego, bo straciliście domy. Może sami wpadniecie na inne równie potrzebne rzeczy i pomysły. Wyobraźcie sobie, że jesteście pod gołym niebem, w okopach, pomyślcie co byłoby potrzebne? To co przyszło mi do głowy - spisałam, ale to nie jest lista zamknięta. Nawet dokonując przeglądu rzeczy w domu, może sie okazać się, że mamy takie, które w Ukrainie będą przydatne i na pewno zostaną dobrze wykorzystane.

P.s. Oczywiście zrzutka na stronie Fundacji Pamięci Narodów, z dopiskiem „Ewa”, nadal działa!

Bardzo dziękuję za dotychczasowe wsparcie i pomoc. Jesteście niesamowici!