PROFILER. Kim jest tajemniczy badacz przestępczego „PSYCHE”
12.07.2022 • Daniel Niezdropa
To nie wyodrębniony zawód, ani też konkretna, nawet policyjna profesja, chociaż wśród funkcjonariuszy pionu kryminalnego są tacy, którzy w prowadzonych sprawach tworzą podstawowe charakterystyki i profile sprawców. Jednak, aby jeszcze głębiej wejść w umysł przestępcy, poznać jego myśli, wnętrze, nie znając go i nie wiedząc kim jest, trzeba już osiągnąć wyższy poziom „wtajemniczenia”. Pomaga w tym na pewno bycie psychologiem i doświadczenie zdobywane sukcesywnie przez lata oraz praca przy najpoważniejszych sprawach kryminalnych. Tajniki pracy profilera odkryje przed nami jeden z najbardziej uznanych psychologów policyjnych i kryminalnych (mówią, że podobno najlepszy profiler), wykładowca akademicki, a także autor wielu publikacji i książki o tajnikach kryminalnego profilowania psychologicznego – Jan Gołębiowski.
Foto: Daniel Niezdropa
PRZED WYWIADEM
Materiały, które ukazywały się w ostatnich miesiącach w Stołecznym Magazynie Policyjnym oscylowały wokół tematu zbrodni i zabójstw, zbierania dowodów, ich badania. Przedstawiliśmy platformę wirtualnego treningu, stosowanego podczas edukacji studentów tzw. Wirtualną Scenę Zbrodni, pokazaliśmy też zasady działania skanera 3D i skupiliśmy się na wnioskowaniu z zabezpieczonych śladów krwawych. Wyjaśniliśmy czytelnikom, że właściwie zbadane i ocenione potrafią dać wiele odpowiedzi na temat okoliczności zbrodni. Na jakiej wysokości mogły zostać zadane ciosy, czy ofiara uciekała, czy sprawca podążał za nią, czy doszło między nimi do szamotaniny, czy napastnik został zraniony. Ta wstępna analiza, jak potwierdziliśmy - bardzo ważna dla sprawy, nie da jednak wszystkich oczekiwanych odpowiedzi. Nie dowiemy się kim mógł być sprawca, jakie miał usposobienie, czy kochał zwierzęta i ludzi, a może ich nienawidził, albo wciąż żył jakąś traumą z dzieciństwa, nie wykluczając, że cierpiał na jakieś schorzenie.
Aby znaleźć te wszystkie odpowiedzi, trzeba by wejść w umysł zabójcy, terrorysty, oszusta, stalkera czy nawet złodzieja. Jak to zrobić?
I tu jako autor poczułem pewien niedosyt, bo tematyka miejsca zbrodni wciąż nie została wyczerpana. Brakowało jeszcze jednego ważnego ogniwa, a może klamry, która spina zebrane informacje i dowody, aby poznać sprawcę, pokazując jego umysł i psychikę. Patrząc na współczesne, amerykańskie seriale kryminalne, obserwując pracę agentów federalnych, widzimy jak dokładnie weryfikują zabezpieczone przedmioty, w tym narzędzia zbrodni, a także pozostawione na miejscu zdarzenia ślady i typują. Można powiedzieć profilują, tworząc charakterystykę osobowości napastnika, najczęściej nieznanego, który oprócz ciała denata (mówiąc o zabójstwie) pozostawił ślady swojej obecności, nie tylko te zabezpieczone na foliach, podłożu czy wymazówkach, również wszelkie zmiany w postaci otwartych drzwi, przesuniętych mebli oraz wszystko co mogłoby świadczyć o bytności przestępcy na miejscu i jego cechach osobistych. Nie inaczej jest w polskich realiach. Policjanci ze stołecznego „terroru” również analizują każdą informację i ślad typując zabójcę czy też zabójczynię, a także przestępców z innych poważniejszych kategorii. Nie tylko zresztą oni, bo czyni to z reguły każdy śledczy i operacyjny, pracujący przy sprawie, nie tylko zabójstw.
Kiedy możliwości skutecznego typowania są z reguły wyczerpane, a sprawca dalej pozostaje nieustalony, do gry włącza się PROFILER, psycholog, niekiedy policyjny specjalista, odkrywający kolejny karty przestępczej duszy i umysłu.
I tym oto sposobem, analizując o czym jeszcze ciekawym, związanym ze sprawami zabójstw, można by tu napisać, zacząłem zgłębiać wiedzę o kryminalnych profilerach, czytać wywiady, oglądać filmy, rozmawiać z policjantami pracującymi przy takich sprawach. Dowiedziałem się, że taki specjalista wywodzi się z naszego środowiska (dawna Sekcja Psychologów Komendy Stołecznej Policji), a przy tym wciąż współpracuje ze śledczymi przy sprawach kryminalnych, tworząc profile przestępców (w tym zabójców) i pomaga odkrywać kim tak naprawdę są. A jest nim…
Jan Gołębiowski to były policyjny psycholog, wykładowca Szkoły Wyższej Psychologii Społecznej w Warszawie, autor wielu publikacji prasowych i naukowych, do tego autor książek (o tym w dalszej części artykułu), biegły sądowy i przede wszystkim wydający opinie do spraw realizowanych przez stołeczny „terror”, czyli Wydział do walki z Terrorem Kryminalnym i Zabójstw.
Foto: Daniel Niezdropa
ROZMOWA Z PROFILEREM
Z najlepszym polskim profilerem (sprawdzona i potwierdzona opinia wielu policjantów z naszego garnizonu) skontaktowałem się dość szybko i niemalże po jednym pytaniu otrzymałem akces na przeprowadzenie wywiadu. „Mam sentyment do Komendy Stołecznej Policji” – powiedział mi mój rozmówca. Był do tej pory bohaterem wielu wywiadów, częstym gościem programów publicystycznych, naukowych w radiu, telewizji i tym razem trafił do naszego magazynu, dlatego zapraszamy do przeczytania, mnóstwa ciekawych wypowiedzi kryminalnego profilera, psychoanalityka przestępczej duszy.
Jak to wszystko się zaczęło, życiowa przygoda, praca z psychologią, później Policja i finalnie zostanie profilerem? Czy był jakiś impuls, czynnik inicjujący, motywujący, żeby zająć się profilowaniem przestępców, a może predyspozycje osobiste, tzw. ukryta intuicja, przeczucie, może tzw. szósty zmysł?
W czasie studiów jako dodatkowe zajęcia wybrałem moduł pt. „Zapobieganie patologii społecznej”, ponieważ oferował możliwość spotkania praktyków. Kilku z nich było policjantami, a dokładnie psycholożka policyjna i negocjator policyjny. Kolejną atrakcją dla studenta była tzw. „noc w radiowozie”, czyli uczestniczenie w 12-godzinnej służbie z jednostką patrolowo - interwencyjną. To wszystko przekonało mnie, że Policja jest instytucją, gdzie psychologia powinna być wykorzystywana w wielu obszarach. Potem przeczytałem książkę z zakresu kryminologii, gdzie wspomniano o „profilowaniu psychologicznym”, było to oczywiście w kontekście seryjnych morderców. Przypomniałem sobie lekturę z okresu nastoletniego „Czerwony Smok” Thomasa Harrisa, czyli powieść gdzie występuje Hannibal Lecter, a także agenci FBI profilujący sprawcę. Postanowiłem sprawdzić, czy korzysta się z tego w Polsce i czy są psychologowie, którzy tym się zajmują. Dowiedziałem się wtedy o pracownikach Zakładu Psychologii Sądowej Instytutu Ekspertyz Sądowych w Krakowie i pojechałem na spotkanie z jednym z nich. Kończyłem studia i zastanawiałem się co dalej robić w życiu. Rozmowa z dr Maciejem Szaszkiewiczem, można powiedzieć ojcem współczesnego profilowania kryminalnego w Polsce, utwierdziła mnie, że sporządzanie portretów psychologicznych nieznanych sprawców przestępstw to jest właśnie to, czym chce się zająć zawodowo. Potem był okres dokształcania się podyplomowego, studia i kursy z zakresu psychologii sądowej, aż okazało się, że jeden z kolegów ze studiów jest policjantem, który pracował przy sprawie serii napadów na stacje benzynowe. Wiedział, że interesuje się profilowaniem kryminalnym sprawców i poprosił mnie o konsultację. Tak się zaczęła współpraca. Potem poznałem psychologów z Zespołu Psychologów Wydziału Kadr i Szkolenia KSP - bo tak się wtedy ta komórka organizacyjna nazywała. Po roku współpracy zaproponowano mi etat i zostałem pracownikiem cywilnym KSP. Psycholog policyjny to była moja pierwsza poważna praca po studiach. Oczywiście wykonywałem wszystkie obowiązki, jakie mają przed sobą psychologowie policyjni, ale najbardziej interesowało mnie profilowanie i starałem się popularyzować je w garnizonie jako wsparcie dla śledztwa.
Niestety pod koniec 2007 roku zmieniono organizację pracy psychologów policyjnych, co uniemożliwiło pracownikom cywilnym zajmowanie się profilowaniem. To spowodowało, że pożegnałem się z Policją. Skoro nie mogłem tam zajmować się profilowaniem, to postanowiłem spróbować w inny sposób i wpisałem się listę biegłych. Zostanie biegłym otworzyło mi nowe możliwości współpracy. Szybko okazało się, że jako biegły mogę wykonywać opinie dla śledczych nie tylko z garnizonu stołecznego, ale całej Polski. Będąc biegłym otrzymałem z wymiaru sprawiedliwości oczywiście różne zlecenia np. udział w przesłuchaniu świadka lub badanie podejrzanego/oskarżonego. Jedno z takich badań miałem przeprowadzić na oddziale psychiatrii sądowej w podwarszawskich Tworkach. Moja wizyta w szpitalu zmieniła się w blisko pięcioletni staż pracy. Oddział psychiatrii sądowej spodobał mi się, zwłaszcza ten o wzmocnionym stopniu zabezpieczenia, gdzie przeprowadzano obserwacje psychiatryczno-sądowe w warunkach aresztowych. Mogłem z pierwszej ręki dowiedzieć się od przestępców o motywach ich działań. Dlatego też w czasie wywiadu wykraczałem poza standardowe pytania, które zadaje psycholog kliniczny stawiający diagnozę, pytałem o to, co może interesować profilera.
Tworzy się nie tylko profile przestępców, również ofiar? Czy to wygląda podobnie?
Nie sposób sporządzić profilu sprawcy bez wcześniejszego profilu ofiary. To od niej zaczyna się swoją analizę. Z jakiegoś powodu to właśnie ona została wybrana przez przestępcę na swój cel. Robiąc to sprawca zaspokaja swoje potrzeby, co pozwala postawić nam hipotezy dotyczące motywacji, jaką się kierował. Ofiara nadaje kontekst zabezpieczonym śladom i uwzględnienie jej zachowania jest niezbędne przy rekonstrukcji przebiegu zdarzenia.
Ile do tej pory profili udało się opracować, w ilu sprawach stworzenie profilu trafnie doprowadziło policjantów do przestępcy, proszę nam podać jakieś ciekawe, zakończone już sprawy (może jakiś seryjny zabójca)?
Rocznie w Polsce sporządza się kilkadziesiąt profili. Zajmują się tym zarówno psychologowie policyjni, jak i profilerzy występujący w charakterze biegłych. Ja mam kilka zleceń rocznie. Wkład profilera w wykrycie sprawcy bywa różny, wszystko zależy od sprawy, czyli od informacji, jakimi się dysponuje w swojej analizie. Czasami psycholog - profiler dostrzeże coś nowego i zbuduje wersję zdarzenia, jakiej nikt nie brał pod uwagę. Czasami zweryfikuje te już przyjęte i zawęzi do jednej lub dwóch. A sukces w śledztwie, czyli ustalenie i zatrzymanie sprawcy - to praca zespołowa. Jak mecz piłki nożnej, każdy ma swoją rolę i zakres zadań. Profiler nie jest „Lewandowskim”, w przeciwieństwie do wizerunku medialnego profilerów, rzadko bywa głównym bohaterem.
Dlatego zawsze mam problem ze wskazaniem swoich tzw. „sukcesów”, ale mogę opowiedzieć o sprawach, w których współpraca profilera i policjantów dobrze się układała. Jedną z nich było wymuszenie rozbójnicze skierowane wobec dużej firmy, międzynarodowego koncernu. Sprawca lub sprawcy, ponieważ nieznana była ich liczba, wysłali list z żądaniami okupu oraz groźbami przeprowadzenia aktów terroru kryminalnego. Jeżeli nie dostaną ćwierć miliona euro, wskazany obiekt wybuchnie. List był podpisany „Zjednoczenie Wampirów”. Wspólnie z kolegą psychologiem analizowaliśmy ten anonim, zwracając uwagę na każdy szczegół w jego treści. Mimo, że wypowiedź była formułowana w liczbie mnogiej pierwszej osoby: „my”, „chcemy”, „żądamy” itp., założyliśmy, że sprawca jest pojedynczą osobą i tylko buduje wrażenie działania grupy. Chociaż na pierwszy rzut oka wysuwało się żądanie okupu - przyjęliśmy, że sprawca kieruje się jednak motywacją emocjonalną, chce się zemścić. Świadczyła o tym bardzo rozbudowana w osobiste komentarze treść. Gdy został nawiązany kontakt telefoniczny, wspieraliśmy rozmawiającego ze sprawcą negocjatora, opierając się na naszym profilu sprawcy. Cała operacja udała się, sprawca został zatrzymany, nikomu nic się nie stało. Rzeczywiście był samotnie działającym, sfrustrowanym mężczyzną w wieku przedemerytalnym.
Inna sprawa to seryjne napady na banki i małe oddziały finansowe. Wysoki, szczupły mężczyzna grożąc metalowym przedmiotem przypominającym pistolet maszynowy napadał blisko 20 razy. Działał na terenie Warszawy oraz przyległych miast powiatowych. Zamiast kominiarki używał zwykłej gazety, którą zasłaniał twarz, tak, że widać było tylko jego oczy. Nadano mu przydomek „Gazeciarz”. Działał w sposób bardzo filmowy, co wskazywało, że jest amatorem. Takie osoby nie postanawiają nagle zostać przestępcami, ale mają jakąś trudną sytuację życiową, jakiś kryzys. Po jednym nieudanym napadzie, gdzie nie wydano sprawcy gotówki, wszedł do sklepu i kupił piwo. Marka trunku zasugerowała mi segment konsumencki - mężczyźni z niskim wykształceniem, pracujący fizycznie. Ze względu na seryjny charakter przestępstwa, dokonałem również analizy geograficznej i posługując się tzw. teorią okręgów określiłemmożliwy obszar zamieszkania sprawcy. Gdy policjanci z „terroru” mieli kilku typowanych, jeden „zmieścił” się w zasięgu 15 km od mojego wskazania. Po dokładnym sprawdzeniu, to on okazał się „Gazeciarzem”.
Jak wygląda dokładnie profilowanie, czy polega na udziale w oględzinach bądź innych policyjnych czynnościach, jeżeli tak, to jakie to są czynności? Czy to jest może dokładna analiza akt sprawy, a może rozmowy ze stronami, świadkami? I czy jak w filmie, korzysta się z atrybutów, takich jak mapy, zdjęcia, strzałki?
Praca profilera jest pracą analityczną i w sumie etat profilerski mógłby znajdować się w komórkach „Analizy Kryminalnej”. Głównym obiektem analizy są informacje zawarte w aktach sprawy. Rzadko profiler bierze udział w pierwszych oględzinach, ponieważ na tym wczesnym etapie śledztwa, często od razu po ujawnieniu go, nie wiadomo czy będzie konieczność lub potrzeba wykorzystania profilera. Dopiero po wstępnej analizie tego wszystkiego, co dało się ustalić w wyniku oględzin i rozpytań, prowadzący śledztwo podejmuje decyzję o skorzystaniu z profilującego psychologa. Oczywiście oględziny własne miejsca zdarzenia przydają się i jeżeli jest taka możliwość - to zawsze to robię. Chociaż zdarza mi się też rozejrzeć się „po okolicy”, korzystając z map internetowych.
Profiler nie szuka śladów kryminalistycznych, a interesuje go wartość kontekstowa miejsca zdarzenia. Chodzi o położenie względem innych siedzib ludzkich, względem szlaków komunikacyjnych, czy jest to miejsce trudno dostępne, czy wręcz przeciwnie. Profilerzy mogą brać udział w przesłuchaniu świadków czy nawet sami przeprowadzać wywiady np. z członkami rodziny ofiary, aby pogłębić informacje o niej.
Profilowanie czyli stworzenie rysu psychologicznego sprawcy to jedno, a pomoc w przesłuchaniu, dobraniu właściwej taktyki, poprzez dobór pytań, czy to też składowe pracy profilera?
Można powiedzieć, że profilowanie kryminalne nieznanych sprawców przestępstw, jak i budowanie strategii oraz podsuwanie taktyk w przesłuchaniu należą do obszaru „psychologii śledczej”. Część psychologów policyjnych specjalizuje się właśnie w tej dziedzinie i są wykorzystywani przy sporządzaniu portretów psychologicznych sprawców oraz biorą udział w przesłuchaniach. Czasami profil sprawcy może być wykorzystany w przesłuchaniu, a dokładnie właśnie w budowanie strategii tej czynności.
W jakich jeszcze sprawach, oprócz zabójstw, odbywało się profilowanie sprawców przestępstw?
Około połowa moich zleceń dotyczy zabójstw, co oznacza, że połowa dotyczy innych przestępstw. Więc wykorzystanie jest dość szerokie. Są to sprawy dotyczące rozbojów, w tym napadów na banki, gróźb oraz wymuszeń rozbójniczych, gdzie przedmiotem analizy najczęściej jest treść anonimowego listu. Profiler jest wykorzystywany przy śledztwach dotyczących zgwałceń, uprowadzeń, uporczywego nękania czy nawet oszustw. Co ciekawe blisko ¼ moich zleceń dotyczy niejednoznacznych lub niewyjaśnionych zgonów i zaginięć. Najczęściej są to śledztwa z art. 151 kk, czy pomoc lub nakłanianie do popełnienia samobójstwa. Czasami są szczątki ludzkie, ale nie są wyjaśnione okoliczności śmierci, a czasami nie ma ciała i opiniowany ma status osoby zaginionej. Psychologiczna analiza może ocenić występowanie skłonności samobójczych czy ryzyko stania się ofiarą przestępstwa.
Czy oprócz wydawania opinii w postępowaniach przygotowawczych, profiler bierze udział w postępowaniu sądowym, czy jest powołany tak jak biegły, czy jego opinia jest wiążąca, czy śledczy bądź sąd traktują ją jako wykładnię dalszego postępowania? Zresztą profiler to jedno, a bycie biegłym to drugie zajęcie. Tu chyba też pracy nie brakuje, a może to jedno i to samo?
Profilowanie jest narzędziem śledczym i największy sens jego wykorzystania jest w czasie czynności przygotowawczych. Tutaj profiler może występować jako psycholog policyjny lub biegły sądowy, wszystko zależy od prowadzącego śledztwo i dostępności profilerów w jego okolicy. Opinia profilera może też dotrzeć do etapu sądowego i dzieje się tak w procesach poszlakowych, kiedy właśnie profil sprawcy jest taką klamrą spinającą w logiczną całość poszlaki. Profil, a dokładnie opinia biegłego bywa wtedy nawet przytoczona przez sędziego w uzasadnieniu wyroku.
Bycie wykładowcą akademickim to oświatowa misja, której celem jest nauczanie studentów. Jeżeli robi to osoba pełna zawodowych doświadczeń, to każde audytorium słucha takich zajęć z zaciekawieniem. Jak wygląda praca na uczelni, czy są to konwencjonalne zajęcia, czy praca z rzeczywistymi przykładami?
Oprócz bycia praktykiem, mam rzeczywiście poczucie misyjności w „niesieniu kaganka oświaty”. Profilowanie kryminalne obrosło tyloma mitami, że jest wiele pracy, aby pokazać wszystkim, jak wygląda w rzeczywistości. Chodzi mi nie tylko o studentów, ale też praktyków, czyli policjantów i prokuratorów, adwokatów oraz sędziów. Konieczne jest zatem poparcie wykładu rzeczywistymi przypadkami. Wszystko zależy od formy zajęć i grupy, ale jeżeli są przewidziane ćwiczenia, to również polegają na analizie tzw. „case’ów”. Jednym z ćwiczeń jest analiza śmieci. Uczestnicy wyposażeni w rękawiczki muszą przeanalizować zawartość worka ze śmieciami dosłownie grzebiąc się w jego zawartości. Śmiecie są istną kopalnią wiedzy o człowieku - tym co je, co pije, jakie leki bierze, co lubi, co czyta itd. Śmieci jakie wytwarzamy są odbiciem naszego funkcjonowania. „Śmieciowa Analiza” zawsze zapisuje się w pamięci kursantów.
Czy istnieje tzw. „biblia” profilerów, poradnik, książka, może jest jakiś „GURU” najstarszy profiler w Polsce, mentor tej dziedziny?
Wszyscy profilerzy korzystają z dorobku agentów FBI, więc opracowania Roberta Resslera i Johna Douglasa to absolutna klasyka. Ich też można uznać za ojców współczesnego profilowania kryminalnego nieznanych sprawców. W Polsce takim miejscem jest Instytut Ekspertyz Sądowych im. Jana Sehna i byli już pracownicy dr hab. Jerzy Gierowski i dr Maciej Szaszkiewicz. Dla mnie wielkim autorytetem jest amerykański profiler Brent Turvey i jego książkę o profilowaniu mogę uznać za biblię.
Czy funkcjonuje stowarzyszenie profilerów kryminalnych, polskie, może zagraniczne, coś na wzór organizacji zrzeszającej analityków plam krwawych?
W Polsce nie ma takiego stowarzyszenia, myślałem nawet kilka razy o powołaniu czegoś takiego. Za granicą jest wiele różnych towarzystw, ale nie ma chyba jednego, które można byłoby uznać za najbardziej prestiżowe i wytyczające trendy.
Pierwszą komercyjną powieść o profilerze napisała Katarzyna Bonda pt. „Sprawa Niny Frank”. Pierwowzorem dla głównej postaci miał być podinsp. Bogdan Lach? Czy mieliście okazję współpracować, może wspólnie konsultować sprawy kryminalne?Podobno to najstarszy profiler w tym zawodzie?
Bogdan Lach jest na pewno pierwszym profilerem we współczesnej Policji po roku 90-tym. Pierwsze próby profilowania w Polsce miały miejsce już w połowie lat 60-tych. Wiadomo, że korzystano z tych metod w sprawie „Wampira z Zagłębia”, za jakiego został wtedy uznany Zbigniew Marchwicki. Pierwszy profil sporządzony w krakowskim IES to połowa lat 80-tych.
Czy istnieją studia dla profilerów? Jaką drogę edukacyjno-zawodową można w obecnych czasach przejść, aby nim zostać?
Obecnie oferta edukacyjna jest większa niż kiedy ja zaczynałem. Są kursy dla studentów, studia podyplomowe oraz profesjonalne szkolenia. Wewnętrze szkolenia organizuje również Policja. Większość profilerów to psychologowie, więc konieczne są studia w tym zakresie. Być może w przyszłości rynek, podobnie jak za granicą, otworzy się na kryminologów i oni również będą zajmować się profilowaniem.
I tak na koniec, na „deser” o autorskiej książce pt. „Umysł przestępcy tajniki kryminalnego profilowania psychologicznego”. Co stało się inspiracją do jej napisania, o czym jest, czy to książka sensacyjna, kryminał, może fachowy poradnik dla przyszłych adeptów profilowania?
„Umysł przestępcy (…)” jest to popularno-naukowa książka przybliżająca zagadnienie profilowania. Czytając bogatą literaturę na ten temat, miałem bardzo dużo notatek z podsumowaniami tego co przeczytałem i postanowiłem podzielić się tym z innymi. Wiedzę z literatury przepuściłem przez pryzmat swoich doświadczeń praktycznych i tak powstała książka. Każdy kto chce się dowiedzieć czym jest profilowanie, do czego można je wykorzystać i na co zwraca uwagę profiler analizując przestępstwo, znajdzie w niej odpowiedzi na te pytania.
Bardzo dziękujemy za poświęcony czas. Otrzymaliśmy wstępne zapewnienie od naszego rozmówcy, że już niebawem jako współpracownik SMP, przygotuje dla czytelników ciekawe treści z dziedziny psychologii sądowej i nie tylko.
O wielkim szacunku dla Jana Gołębiowskiego świadczą słowa jednego z procesowców ze stołecznego „terroru”:
„Nigdy nie odmawia pomocy, każde moje pytanie jest bardzo szczegółowo analizowane i kończy się bardzo szczegółową odpowiedzią. Praca z nim to czysta przyjemność, super fachowiec i super człowiek na gruncie prywatnym”.
CIEKAWOSTKA
Pierwszy profil kryminalny, jak podają dostępne źródła badawcze, pochodzi z 1888 roku i jest to profil seryjnego zabójcy „Kuby Rozpruwacza” (tłum. z ang. Jack The Ripper), który pięciokrotnie, a prawdopodobnie nawet więcej razy, dopuścił się zbrodni na kobietach, głównie prostytutkach w Londynie. Nigdy nie udało się ustalić jego prawdziwej tożsamości.
Próby profilowania mordercy podjął się angielski chirurg dr Thomas Bond, do którego zwrócił się o pomoc ówczesny zastępca komisarza ds. przestępczości w Scotland Yardzie – dr Robert Anderson. Śledczy poprosił lekarza, aby ten wydał opinię na temat wiedzy medycznej sprawcy z zakresu anatomii człowieka oraz posiadanych w tej kwestii umiejętności. Bond dokładnie przeanalizował obrażenia wszystkich pięciu ofiar i jednoznacznie wskazał, że cała piątka zginęła z rąk tego samego człowieka.
Oprócz szczegółowej oceny medycznej denatek, Bond stworzył profil zabójcy. Według niego był nim mężczyzna, osoba samotna i ekscentryczna, człowiek bez stałego zajęcia, z niewielkim przychodem, żyjący raczej w kręgach szanowanej społeczności. Był to mężczyzna silny, charakteryzujący się opanowaniem i nie czujący strachu, a do tego mogący ulegać morderczej i erotycznej manii. Oceniając sposób, w jaki kobiety zostały okaleczone, wysnuł pogląd, że znajdował się on w stanie silnego popędu płciowego tzw. satyriazy. Jego mordercze instynkty mogły natomiast narodzić się z manii religijnej. Miał to być też człowiek z natury spokojny, wręcz nieszkodliwy, w średnim wieku, schludnie ubrany i noszący płaszcz, bo tylko w takim okryciu mógł oddalać się z miejsca zbrodni, skrywając pod nim znajdujące się na jego odzieży ślady krwi. Nie miał też żadnej wiedzy o anatomii, nie był lekarzem, a nawet rzeźnikiem. Zbrodni dokonał składanym nożem rzeźniczym lub skalpelem chirurgicznym.