SERE (Survival, Evasion, Resistance, Escape)
09.08.2022 • Daniel Niezdropa
Motyw przetrwania, poradzenia sobie w sytuacji kryzysowej, często w pojedynkę, a czasami w grupie, to temat wszechobecny od kilkudziesięciu lat, szczególnie w świecie filmu, dokumentu, programów emitowanych przez stacje tworzące komercyjne produkcje o charakterze survivalowym. Filmy o wojnie w Wietnamie, to chyba jedne z pierwszych dzieł - pokazujące, jak można przetrwać, a raczej spróbować przeżyć w trudnych warunkach, do tego w realiach wojny. Słynny Pluton, postać komandosa Johna Rambo, podróżnik i były żołnierz sił specjalnych Bear Grylls bohater serii „Szkoła Przetrwania”, dramat sensacyjny o pilocie-rozbitku „Za linią wroga” - to obowiązkowe pozycje, które w mniejszym lub większym stopniu pokazują, jak można poradzić sobie w trudnym położeniu. Ten materiał nie będzie jednak tylko o survivalu, chociaż każdemu z nas przydałoby się kilka praktycznych porad. Porozmawiamy z prawdziwym ekspertem w tej dziedzinie, instruktorem zaawansowanym SERE, który wyjaśni nam, na czym polegają te działania i w jaki sposób mogą mieć związek z zadaniami Policji oraz czy są przydatne dla naszej formacji.
Foto: Daniel Niezdropa
SKĄD POMYSŁ NA SERE
Jak już wspomnieliśmy, temat survivalu jest dziś po prostu na topie. Szkolenia wojskowe z jego elementami to stała składowa wyszkolenia żołnierzy, a w wojskach operacyjnych i specjalnych to codzienna norma, gdzie posiadanie wiedzy z tego zakresu decyduje niejednokrotnie zarówno o przeżyciu w warunkach konfliktu, jak i takim wykonaniu zadania, aby pozostać niezauważonym. Stąd survivalowe elementy SERE (Survival, Evasion, Resistance, Escape – tłum. przetrwanie, uniki, opór, ucieczka) – to zagadnienia mające zapewnić ewentualne wykorzystanie dostępnych udogodnień w przyrodzie, aby utrzymać organizm w jak najlepszej kondycji, dać ciepło i pożywienie, ale tak, aby nie pozostawić po sobie śladów.
Aby uwiarygodnić, jak najlepsze źródło wiedzy o tym zagadnieniu, nawiązaliśmy kontakt z Oddziałem Specjalnym Żandarmerii Wojskowej w Mińsku Mazowieckim, formacją realizującą różnego rodzaju zadania, nie tylko typowo wojskowe, ale te również związane z zapewnieniem bezpieczeństwa i porządku publicznego. Żandarmi z Mińska niejednokrotnie na przestrzeni ostatnich kilkunastu lat wspomagali działania Policji, brali udział w służbach patrolowych, w ruchu drogowym, zabezpieczali imprezy masowe i pomagali w działaniach poszukiwawczych, a także ćwiczeniach z zakresu zarządzania kryzysowego, gdzie realizowano scenariusze związane z działaniami pościgowo-blokadowymi oraz zatrzymywaniem niebezpiecznych przestępców. Każdorazowo w takich ćwiczeniach występowały grupy bojowe żandarmów, posiadających umiejętności związane ze zwalczaniem zagrożeń terrorystycznych. Wkład mińskich żandarmów w budowanie jak najlepszego poziomu bezpieczeństwa jest nieoceniony. Mając świadomość i wiedzę, że w szeregach tej formacji służą prawdziwi pasjonaci i fachowcy, zwróciliśmy się do Komendanta OSŻW w Mińsku Mazowieckim, który w pionie szkolenia posiada specjalistów z zakresu SERE.
Tak oto skontaktowaliśmy się z instruktorem Markiem, który jest całym sercem związany z armią, a w tematyce SERE wie praktycznie wszystko. Nie jest w tej dziedzinie odosobniony, bo dane nam było poznać jeszcze innych specjalsów, równie wspaniałych mundurowych, którzy twierdzą jednak, że to właśnie Marek jest dla żandarmów w tej dziedzinie prawdziwym „guru”. Doskonale wiemy, że z racji wewnętrznych instrukcji oraz przepisów nie odkryjemy przed wami ani prawdziwej tożsamości naszego rozmówcy, ani też wszystkich tajników SERE, ale przynajmniej postaramy się tak dokładnie wyjaśnić to pojęcie, aby nie było tylko tajemniczym skrótem znanym wyłącznie pasjonatom survivali. Przy okazji każdemu z czytelników przyda się trochę refleksji na temat tego, jak zachować się w lesie, w czasie nagłej zmiany pogody, nawet wtedy, kiedy zawiedzie nas orientacja, wyładuje się bateria w telefonie i będziemy zdani tylko na siebie. Czy można wyjść z takiej sytuacji bez szwanku, zdrowo i cało wrócić do domu? O tym również wspomni nasz ekspert, poznacie jego opinie na ten temat i co sądzi o przygotowywaniu się na takie nagłe wydarzenia. Przeczytajcie zatem o SERE i survivalu. To będzie też dobra lektura dla policjantów, bo umiejętności rodem z SERE przydadzą się podczas poszukiwań i działań pościgowych.
Zanim przejdziemy do rozmowy z Markiem, podziękujemy serdecznie instruktorom SERE za zaproszenie do udziału w terenowym szkoleniu, które miało miejsce w maju, w leśnych ostępach w granicach powiatu mińskiego. Mogliśmy na żywo przyjrzeć się, jak żołnierze trenują swoje umiejętności. Zakamuflowani, bezszelestnie poruszający się między drzewami, do tego uzbrojeni i wyposażeni w kompasy i mapy. Ich celem było wykonanie głównego zadania, dotarcie cało i zdrowo do celu, pokonanie przeszkód wodnych, a nawet bagien. Sztuka to niełatwa, z kilkudziesięcioma kilogramami wyposażenia i rynsztunku oraz świadomością, że każdy, nawet najmniejszy błąd to ryzyko, że można wpaść w ręce wroga, albo w pułapkę zastawioną przez instruktora. Bo to właśnie oni byli cenzorami w tych zawodach o przeżycie.
ROZMOWA Z INSTRUKTOREM SERE
MAREK – Polish Advanced Instructor SERE, instruktor w Wydziale Szkolenia Oddziału Specjalnego Żandarmerii Wojskowej w Mińsku Mazowieckim, uczestnik misji pokojowych i wojskowych na Bałkanach, w Bejrucie, Libanie.
Może na początek parę słów o sobie, jak zostałeś instruktorem? Czy miałeś takie zainteresowania zanim wstąpiłeś do armii, może byłeś harcerzem, skautem, przecież takich rzeczy uczono kiedyś młodzież, sam pamiętam, jak zdobywało się różne sprawności w harcerstwie? Jak myślisz, czy dzisiaj dzieciaki potrafią w ogóle przygotować i ułożyć ognisko?
Jestem podoficerem starszym i służę w jednej z jednostek specjalnych w Polsce, a zaczynałem swoją służbę wojskową w 1993 roku jako zwykły żołnierz w 20 Brygadzie Zmechanizowanej w Bartoszycach. To była zasadnicza służba wojskowa, więc wiesz jak to było, porządki, ćwiczenia, dyscyplina i pierwszy kontakt z dowodzeniem na najniższym szczeblu, czyli dowódcami drużyny - kapralami. Wszystko tak naprawdę zależy, na jaki grunt trafisz. Ja trafiłem na podoficerów z pasją, specjalistyczną wiedzą wojskową, charyzmą, co też zakiełkowało we mnie i postanowiłem zostać w wojsku. Skończyłem szkołę podoficerską zasadniczej służby o kierunku - dowódca drużyny zmechanizowanej, a później zawodową szkołę podoficerską o kierunku - działania specjalne. Tutaj chcę zaznaczyć, że nie byłem ani skautem, ani harcerzem, nie bawiłem się też w survival. Byłem zwykłym chłopakiem ze wschodniej Polski, który spędzał czas na zabawie pod blokiem, nauce, dyskotekach i randkach z dziewczynami. Dzisiejsza młodzież jest inna, to nie znaczy, że jest gorsza. Po prostu żyje w innych warunkach, innych realiach. Ma dostęp do nieograniczonej ilości informacji, mediów, portali społecznościowych. Żyją w innych czasach. To, czy dzisiaj dzieciaki, młodzież nabywają podstawowe umiejętności przetrwania, zależy w większej mierze od rodziców i wychowawców w szkołach. Na rynku w Polsce istnieje obecnie wiele firm specjalizujących się w różnego rodzaju kursach, szkoleniach survivalowych, lecz to są wydatki, na które niewielu rodziców jest stać, a nie wszyscy są w stanie taką wiedzę swoim podopiecznym przekazać, bo po prostu się na tym nie znają. Wydaje mi się, że to także czasy, w których obecnie młodzież żyje, powodują mniejsze zainteresowanie własnym bezpieczeństwem, zdobywaniem wiedzy na temat przetrwania. Wiedzy, która naprawdę by im się przydała. Spójrzmy na to realnie, przecież żyjemy w świecie, w którym możemy w każdym momencie mieć wojnę, biedę, brak dostępu do wody, energii elektrycznej. Patrząc chociażby na sytuację na granicy polsko-białoruskiej, agresję Rosji na Ukrainę, destabilizację rynku energetycznego. Ja i wielu mi podobnych pamiętamy tzw. komunę, gdzie w sklepach nic nie było, kolejki po wszystko, dwa kanały w telewizji czarno-białej i jedyny program o tematyce wojskowej emitowany w telewizji przez Naczelną Redakcję Programów Wojskowych pt. ,,Poligon”. A jednak w szkołach mieliśmy przedmiot przysposobienie obronne, gdzie uczyliśmy się strzelać z kbks-u, rozpalać ogniska, szukaćzdatnej wody do picia, używać maski przeciwgazowej i stosować podstawowe chwyty w walce wręcz. O większości rzeczy jednak można było tylko dowiedzieć się z prasy lub książek. Takie były czasy. Chce nadmienić, iż to nie znaczy, że były gorsze. Były inne.
JAK ZOSTAŁEM INSTRUKTOREM SERE?
To trudne pytanie, ale postaram się pokrótce odpowiedzieć, chociaż moja historia, jak zainteresowałem się problematyką SERE i zostałem instruktorem zaawansowanym SERE – jest bardzo skomplikowana i zawiła. Pierwszy raz zetknąłem się z założeniami SERE, jeszcze zanim wyjechałem na misję do Afganistanu, przechodząc szkolenie przygotowawcze w OSŻW. W 2011 roku wraz ze swoim zespołem bojowym wyjechałem na moją pierwszą misję wojskową, właśnie do Afganistanu. To była moja najtrudniejsza misja ze względu na charakter działań mandatowych, częstotliwość potyczek z przeciwnikiem, a przede wszystkim ze względu na nieszablonowe działania i zasadzki, jakie prowadził przeciwnik. 30 lipca 2011 roku wraz z moim zespołem bojowym prowadziliśmy działania konwojowe, kiedy o godzinie 9.00 wpadliśmy w zasadzkę. W wyniku prowadzonej walki z Talibami, ja i moich czterech żołnierzy zostaliśmy ciężko ranni. I tutaj, w tym momencie – powiedzmy zaczęła się moja prawdziwa historia z SERE, która trwa do dzisiaj. Kiedy Amerykanie poskładali mnie w szpitalu wojskowym i wróciłem do bazy do moich chłopaków, by dalej dowodzić, to dużo zastanawiałem się nad tym, co by się z nami stało, gdybyśmy przegrali potyczkę i wpadli w ręce Talibów, co wtedy? Jak powinnyśmy się zachować, co z ucieczką, jak przetrwać na terenie, którego nie znamy, co z naszym wyposażeniem, które było kompletowane na bazie doświadczenia najlepszych operatorów w Polsce (GROM, JWK czy też FORMOZA). Było dużo pytań, a tak mało odpowiedzi. To właśnie te wydarzenia spowodowały, że interesując się dogłębnie tematyką, kończyłem w kolejnych latach poszczególne poziomy SERE na uczelniach wojskowych w Polsce. Przeszedłem kwalifikacje na kurs instruktorski i po paru latach intensywnego szkolenia zostałem Polish Advanced Instructor SERE. Tak naprawdę to różnorodność i bogate doświadczenie żołnierzy
z jednostek specjalnych z Polski i krajów NATO na kursach SERE sprawiła, że moja wiedza w tej tematyce jest tak bogata i mam poczucie ciągłej potrzeby rozwijania się i nabywania wciąż nowej wiedzy w tym zakresie.
Należy wspomnieć, że bez dobrze funkcjonującego zespołu instruktorów, który udało mi się zbudować w jednostce, ciężko byłoby mi prowadzić szkolenia SERE. Mam w nim naprawdę fantastycznych ludzi, wyedukowanych, z pasją wykonywania zawodu żołnierza, instruktorów medycyny pola walki jak Wercia, instruktorów wspinaczki i technik linowych jak Anna i Bronek oraz nowych instruktorów SERE jak Osti, Guziol czy też naszą Panią psycholog – Renię. To właśnie Ci wspaniali ludzie tworzą w jednostce podwaliny i super jakość kursów na bardzo wysokim poziomie, gdzie nie wszyscy kursanci są w stanie sprostać warunkom psychofizycznym i nie przechodzą kursu SERE.
Foto: Daniel Niezdropa
Wszystkim SERE kojarzy się wyłącznie z survivalem, sztuką przetrwania w trudnych warunkach, czy aby na pewno to tylko survival? Może coś więcej, bez zdradzania szczegółów pola walki, chociaż czego my nie powiemy, można zobaczyć i obejrzeć w mediach? Czy SERE to tylko las, dżungla, bagna, trudny teren, a może też beton, asfalt i miasto, wieżowce, pustostany, podziemia? Czym to jest i „z czym się je”? Czy każdy żołnierz przechodzi takie szkolenie?
Wielu ludzi, szczególnie ze środowiska cywilnego uważa, że szkolenia lub kursy SERE to survival. Według mojej opinii i wiedzy bazującej na kursach w wojskach specjalnych, kursach w środowiskach międzynarodowych, instrukcjach, wytycznych – to jest chyba największy błąd myślowy, jaki popełniają firmy zewnętrzne oferujące na rynku cywilnym takie szkolenia, lub niezrozumienie tematu, gdzie później prywatni uczestnicy takich kursów są mocno zawiedzeni i zniesmaczeni jakością i poziomem oraz wiedzą im przekazywaną i jedynym, czego są w stanie się nauczyć, to rozpalania ognisk na sto sposobów, wykonywania przedmiotów z drewna, wykonywania schronień i eksperymentowania na sobie przeróżnych technik, nie do końca odzwierciadlających poziom codziennego życia i zagrożenia. A przecież SERE (z ang. Survival, Evasion, Resistance and Extraction) to techniki, procedury przeżycia, unikania zagrożenia i przeciwnika, przeciwdziałania schwytaniu i wykorzystaniu przez przeciwnika, a także odzyskania z izolacji, czyli doprowadzenia do sytuacji, kiedy zostaniemy odnalezieni, uwolnieni i w konsekwencji będziemy bezpieczni. SERE to przede wszystkim działania podejmowane przez personel wojskowy na wypadek oderwania od sił własnych w działaniach taktycznych lub zestrzelenia nad terytorium wroga. Według wszelkich informacji i statystyk, jeśli możemy tak mówić, to najbardziej narażonymi na sytuacje wymuszające używanie technik SERE są żołnierze jednostek specjalnych, rozpoznawczych, dywersyjnych, piloci, ale także każda osoba, która znajdzie się w kraju należącym do państw niebezpiecznych, gdzie występują wojny, aktywność organizacji terrorystycznych czy niestabilna sytuacja polityczna. To właśnie te czynniki sprawiają, że żołnierze nawet na urlopach i turyści nie mogą czuć się tam bezpiecznie i są narażeni na porwanie, czyli izolację. Tak naprawdę, to jedynie teren występowania zagrożenia różni cały proces szkolenia SERE, bo przecież dżungla, pustynia, woda - w przypadku marynarki wojennej, góry, to inna wilgotność powietrza, inne ciśnienie i wysokość, inna roślinność, inne możliwości budowania schronień, inna temperatura w dzień i w nocy, inny możliwy dostęp do wody pitnej, inne zagrożenie ze strony drapieżników, inne sposoby oddziaływania i walki przeciwnika. Dlatego instruktorzy SERE na całym świecie są podzieleni według klimatu, środowiska, do którego przygotowywany jest komponent wyjazdowy. Jednym z novum w szkoleniu SERE w siłach zbrojnych, a głównie w siłach specjalnych jest URBAN SERE (tłum. SERE w mieście), czyli nauka przygotowania wyposażenia, tworzenie planów podróży, skrytki operacyjne, tworzenie map miejsc i planów komunikacyjnych, tworzenie dróg ucieczki, wtapianie się w tłum, nauka maskowania w mieście, improwizowania przedmiotów miejskich dla podstawowych potrzeb przetrwania. Szkolenie SERE w siłach zbrojnych jest poziomowane i zależne od rodzaju sił zbrojnych i zadań wykonywanych na misji. Pierwszy poziom ma charakter praktyczny i bardzo wymagający zarówno od kursantów, jak i instruktorów organizujących kurs, gdzie żołnierz jest zadaniowany (wykonuje różne zadania bojowe i manualne zgodne z założeniami kursu), gdzie w konsekwencji musi na każdym etapie zadania być przygotowany do wejścia w tzw. plan unikania przeciwnika, a finalnie przedostać się do rejonu odzyskania i zostać odzyskanym przez tzw. zespół Recovery Team. Najwyższy poziom jest realizowany głównie w siłach specjalnych i jest najbardziej wymagającym szkoleniem w siłach zbrojnych, jeśli chodzi o psychofizykę. Nie mogę bardzo wchodzić w szczegóły, ale finalnym etapem szkolenia jest izolacja, przesłuchanie i przygotowanie się żołnierzy do wyciagnięcia z izolacji przez siły odzyskujące. Większość ludzi survivalu, tzw. fachowców od przetrwania, uważa, że to ich działka jest najważniejsza w szkoleniu SERE. To nieprawda. Prawdziwi specjaliści od SERE zawsze powiedzą, że survival to jedna ze składowych systemu, bo SERE to system szkolenia, w którym obowiązują kody, sygnały, stałe procedury, taktyka, nawigacja, maskowanie, a czasem umiejętności nieszablonowe, wynikające z pomysłowości i inteligencji żołnierza lub grupy. SERE to, mimo klimatu, warunków terenowych i miejsca, w którym przyjdzie nam walczyć, lub działamy – stan umysłu żołnierza nastawiony na sukces przetrwania mimo bólu, mimo kontuzji, a czasem złego stanu organizmu wyczerpanego ciągłą pracą, a w konsekwencji uratowanie samego siebie lub całej grupy.
Foto: Daniel Niezdropa
Czy miałeś okazję uczestniczyć z policjantami w takich szkoleniach, są garnizony, w których funkcjonariusze brali udział w SERE, czy taka praktyczna nauka przydałaby się policjantom? Może planujecie, bądź macie w bliskim zamyśle takie wspólne przedsięwzięcia z policjantami naszego garnizonu. Policjanci ścigają niekiedy przestępców w różnych warunkach, prowadzą działania poszukiwawcze za osobami zaginionymi, przeczesują lasy, zawsze może zdarzyć się sytuacja, że ktoś odłączy się od grupy, straci łączność, orientację, co wtedy? Czy znajomość SERE, albo przynajmniej technik survivalowych okaże się wtedy przydatna?
Nigdy nie słyszałem, ani nie brałem fizyczne udziału w szkoleniu SERE z policjantami w roli kursantów. Jedynie policjanci z pionów kryminalnych lub dochodzeniowo-śledczych, na początku kiedy powstawał system szkolenia SERE w Polsce, brali udział w ostatniej fazie kursu SERE na poziomie C, izolacji - jako specjaliści od przesłuchań. Tak było na początku. Jednak z biegiem czasu i budowania systemu szkolenia SERE na doświadczeniach armii amerykańskiej i brytyjskiej odchodziło się od przesłuchań przez policjantów - z tego względu, iż przesłuchania kryminalne a przesłuchania taktyczne to duża przepaść, jeśli chodzi o sposób ich prowadzenia, gdzie na każdym etapie jest doświadczony psycholog. Dlatego nawiązuje się współpracę ze służbami wewnętrznymi odpowiedzialnymi za wywiad i kontrwywiad. Zdarzają się sytuacje, gdzie podczas unikania grup specjalnych wykorzystywane były patrole drogówki lub małe pododdziały kontrterrorystyczne z terenu do małych epizodów w trakcie zatrzymań w mieście lub na posterunkach kontrolno-blokadowych.
Uważam jednak i to jest moje prywatne zdanie, że każda służba w naszym kraju powinna mieć swój program szkolenia SERE, lub brać udział w kursach zewnętrznych, aby w przyszłości uniknąć sytuacji zagubienia w terenie lub oderwania się np. od sił przeszukujących teren.
Na pewno trzeba by przemyśleć zakres programowy szkolenia, wyposażenie dla policjantów dopasowane do ich codziennych zadań. Żołnierz do wykonania zadania ma zasobnik ze sprzętem, pas ucieczkowy z dodatkowymi magazynkami i bronią, a policjant? Tutaj już musi partycypować góra (wyżsi przełożeni) o podpisaniu stosownych umów bądź porozumień o współpracy szkoleniowej między resortami w kwestii szkolenia SERE.
W co powinien być wyposażony żołnierz, policjant, realizujący zadania w trudnym terenie, wchodzący do ciemnego lasu, biorący udział w akcji w nieprzewidywalnych warunkach. Może powinien posiadać przy sobie jakiś zestaw survivalowy, co może przydać się najbardziej?
Tak jak różni są żołnierze i ich charakter służby (saperzy, zwykli piechurzy, czołgiści, zmechanizowani, zwiadowcy, komandosi, żandarmeria, artylerzyści), tak i w Policji są różne specjalności, a zakres wykonywania ich zadań też jest różnorodny. Mamy pododdziały prewencji, pododdziały kontrterrorystyczne, policjantów z pionów dochodzeniowo-śledczych, kryminalnych, CBŚP itd. Każdy z wymienionych funkcjonariuszy jest policjantem, a ich wyposażenie musi byś adekwatne do ich działań operacyjnych. Ciężko jest teraz mówić, w co powinni być wyposażeni. Trzeba najpierw zapoznać się z tym wyposażeniem, jakie mają w obecnym stanie. Przecież policjant z prewencji nie będzie działał na ulicy z ciężkim plecakiem ze sprzętem. Policjant w przeciwieństwie do żołnierza ma zawsze radio, przez które może wezwać wsparcie, podać kod zagrożenia. Może się zatrzymać, pomyśleć. Działa głównie w mieście, terenie mu znanym. My natomiast działamy stosownie do zagrożenia tylko w czasie wojny lub w miejscu, gdzie ta wojna jest. A jeżeli wojny nie ma, to i tak do niej się przygotowujemy i szkolimy pod kątem jej wystąpienia. W walce jesteśmy zależni od siebie. Największą zbroją żołnierza są jego współtowarzysze z zespołu, drużyny, grupy, którzy będą nas wspierać, chronić, ubezpieczać nasze działanie, a czasem ratować życie. U nas mówi się, że o poziomie wyszkolenia zespołu stanowi ten najsłabszy żołnierz. To całkowicie inne środowisko służby, co przekłada się na szkolenia i wyposażenie.
Dla żołnierzy to chleb powszedni, zawsze są wyposażeni w akcesoria umożliwiające przetrwanie, a policjant, czasami musi szybko podejmować interwencję, ruszyć w pościg, co powinien mieć wtedy w kieszeniach kamizelki taktycznej?
Jedynymi rzeczami, które przychodzą mi na myśl w obecnej chwili, jeśli chodzi o dodatkowe wyposażenie, jakie policjant powinien mieć, to zapasowe baterie do radia służbowego. Nie są ciężkie, a przez wydłużone w czasie wzywanie pomocy mogą mu się przydać. Na pewno wzbogaciłbym wyposażenie o składane scyzoryki, może nawet multitool-e w kieszeniach i kamizelce, które przydadzą się np. do pokonania jakiejś przeszkody, a może nawet uwolnienia się lub kogoś z więzów. Dobrym pomysłem byłoby wyposażenie funkcjonariusza w mały fabryczny zestaw survivalowy, który zmieści się w kieszonce kamizelki. Na pewno skupiłbym się na wyposażeniu policjantów w dobry zestaw medyczny ze stazą i opatrunkami (opatrunki hemostatyczne Celox) służącymi do szybkiego tamowania krwotoków. Pamiętajmy, że mimo najlepszego wyposażenia, bez względu na rodzaj służby, najważniejsze jest to, czy umiemy perfekcyjnie i zadaniowo się nim posługiwać. Takim sukcesem, gwarantem na przetrwanie jest wiedza i umiejętności, które zdobywamy na dobrych kursach. Myślę, że w ten rodzaj wyposażenia dla policjantów trzeba by mocno zainwestować, a do tego w edukację w porozumieniu z innymi służbami.
Foto: Daniel Niezdropa
Jakie elementy survivalu można przenieść na grunt prywatny, jest lato, sezon urlopowy, niektórzy z nas wyruszą na szlaki, do lasu? Jak zdobyć pożywienie, kiedy go zabraknie, jak osłonić się przed wiatrem, chłodem, zbudować szałas, wykorzystując wyłącznie dobrodziejstwa natury, jak uzdatnić wodę, jak pomóc sobie przy złamaniach, ranach i skaleczeniach, oczywiście nie polecamy metody Johna Rambo polegającej na wypaleniu rany prochem? Jak wrócić do domu nie mając mapy, jak obrać kierunek?
Myślę, że nie ma lekarstwa na ludzką głupotę, szczególnie w lato, w sezonie urlopowym, kiedy niektórzy z nas wyruszą na górskie szlaki, nad wodę lub do lasu na jagody czy grzyby. Jeśli ludzie nie zaczną myśleć zapobiegawczo, prewencyjnie o swoim bezpieczeństwie, to zawsze będą tragiczne sytuacje wywołujące w nas negatywne uczucia i pytanie: czy nie mogli przez chwilę pomyśleć? Rady i zasady, jakimi ludzie powinni kierować się w życiu, ciągle są „wykrzykiwane” w środkach masowego przekazu.
Dlatego korzystajmy z INFORMACJI, które otaczają nas zewsząd, prognozy pogody, alerty burzowe, mamy szeroki dostęp do wiedzy w każdym zakresie. Wybierajmy plaże strzeżone, patrzmy na wodę, obserwujmy otoczenie, nie jeździjmy szybko samochodem, poruszajmy się tylko po wytyczonych szlakach górskich, zgłaszajmy wyjście w góry, nie wchodźmy do wody po alkoholu, to tylko niektóre z codziennych ostrzeżeń. I co? Ludzie dalej giną, gubią się w górach, topią się całymi rodzinami, jeżdżą po alkoholu. Wychodzi na to, że najlepszym elementem survivalu, jaki można przenieść na grunt cywilny, to współpraca, rozsądek, rozwaga, wzmożona czujność i przestrzeganie zasad. Wiem, że to tylko słowa, ale jak bardzo ważne w życiu jest to, aby przetrwać w sytuacjach niebezpiecznych. Sprzęt i wyposażenie bez edukacji jest tylko ciężarem, który i tak po przejściu pewnej odległości na zmęczeniu zrzucimy z siebie gdzieś na bok. Kupujemy plecak survivalowy czy ratunkowy, sprawdźmy jego zawartość, nauczmy się używać narzędzi i akcesoriów, przetestujmy je, poczytajmy o nich. Google, YouTube, instrukcje producenta, wystarczy chcieć. Informacji nie brakuje, to podstawowy element każdego survivalu.
Jednak jeśli chcemy bawić się w survival, to pamiętajmy, że na rynku jest sporo dobrych firm, które nauczą zasad, jakimi należy się kierować, aby przetrwać. Nauczą was medycyny przetrwania, która jest bardzo prosta, jeśli pojmiecie jej zasady. Nauczą was, jaki sprzęt dobierać w zależności od rodzaju wyprawy i zagrożeń z nią związanych. Na łamach tego artykułu musiałbym rozpisywać się jeszcze bardzo długo, aby doradzać w kwestii przetrwania, lecz jestem zawodowcem i dla mnie liczy się przede wszystkim praktyka. Pamiętajmy jednak, że nic w żadnych działaniach nie zastąpi nam wiedzy i zdrowego rozsądku. Wiedza oraz informacja to wasze najważniejsze koła ratunkowe. Tyle mogę poradzić, bo od tego właśnie trzeba zacząć przygodę z survivalem. Zrozumieć zagrożenia i nauczyć się je zauważać. Respekt dla przyrody przede wszystkim.
Dziękuję za rozmowę.
Foto: Daniel Niezdropa
SERE to umiejętności, które spowodują, że żołnierz i każdy funkcjonariusz, które je posiądzie, zawsze będzie mieć większe szanse, aby wyjść cało z opresji. Jeśli nie zostanie zauważony, to wykona zadanie, doprowadzi do zatrzymania wrogiego przeciwnika lub zbiegłego przestępcy, bądź pomoże w odnalezieniu i uwolnieniu kolegi z oddziału.
Kto wie, może w przyszłości tego rodzaju przedsięwzięcia staną się standardem w szkoleniach Policji. Pole do współpracy jest duże, a instruktorzy z OSŻW to fachowcy, którzy swoją wiedzą praktyczną, zawodową i życiową na pewno podzielą się z kolegami i koleżankami z bratniej policyjnej służby.
W życiu prywatnym znajomość survivalu na pewno nikomu nie zaszkodzi. Pozwoli uniknąć przykrych sytuacji i nauczy szacunku do przyrody oraz pokory wobec nieprzewidywalnych i niszczycielskich niekiedy sił natury.
Dziękujemy dowództwu OSŻW w Mińsku Mazowieckim, kadrze szkoleniowej i żołnierzom za pomoc przy realizacji tego materiału.