Aktualności

My, „NIEWIDZIALNI”

17.11.2022 • Tomasz Oleszczuk

Bez nich, bez zaopatrzeniowców, mechaników, pracowników administracyjnych, księgowych, kadrowców, informatyków, logistyków, pracowników kancelaryjnych i wszelkiego rodzaju specjalistów, którzy każdego dnia dźwigają na barkach ciężar policyjnej logistyki, żadna jednostka nie byłaby w stanie sprawnie funkcjonować. Jedną z takich „niewidzialnych” osób jest RADOSŁAW KLOCHOWICZ – kierownik Sekcji do spraw Wsparcia Technicznego Wydziału Transportu KSP, znany wszystkim użytkownikom aut służbowych. Z nim właśnie spotkaliśmy się, aby porozmawiać o jednej z wielu dziedzin cywilnej pracy w stołecznym garnizonie.

KAŻDY WIE, JAK WAŻNA SPOŁECZNIE JEST PRACA POLICJANTÓW, ALE NIEWIELE OSÓB MA ŚWIADOMOŚĆ TEGO,
ŻE ZA TĄ „BEZPIECZNĄ TAMĄ” STOJĄ MUREM
CAŁE RZESZE „NIEWIDZIALNYCH”


Foto: Tomasz Oleszczuk

Gdy zaczynałeś swoją karierę w KSP, czym się wtedy zajmowałeś i kiedy to było?

Swoją pracę zacząłem w 2005 roku na stanowisku starszego technika. Był to czas, kiedy Komenda Stołeczna Policji sama naprawiała swoje pojazdy. W poprzedniej pracy byłem menadżerem w prywatnej firmie, a tu potrzebny był kierownik stacji obsługi i moje kwalifikacje były tymi pożądanymi przez komendę. Dodatkowym atutem było to, że z wykształcenia jestem technikiem samochodowym.

Jak wtedy wyglądała flota radiowozów w komendzie stołecznej? Na przestrzeni tych 15 lat przeszła ona zapewne dużą metamorfozę?

Jak sobie przypominam królowała wtedy Skoda Octavia, a u jej boku zajmował miejsce Ford Focus. To były czasy, gdy kończyły się Polonezy, a dużych Fiatów już prawie nie było. Na ulicach najwięcej było przedstawicielek czeskiej motoryzacji, w ruchu drogowym królował Focus, a w oddziałach prewencji Volkswagen Transporter T4. Te auta były jednymi z najlepiej przygotowanych pojazdów do służby, jakie spotkałem w swojej karierze. Fabrycznie wyposażono je w solidniejsze elementy zawieszenia oraz dodatkowe akumulatory i mocniejsze alternatory. Jest to bardzo ważne w codziennej służbie, ponieważ radiowozy mają swoją specyfikę użytkowania i potrzebują znacznie więcej energii niż auta cywilne.

Niestety pojazdy te po "przesłużeniu" swoich lat zakończyły karierę w Policji. Kiedy weszły w życie przepisy o nowej srebrnej kolorystyce radiowozów, to zaczęto wycofywać auta malowane na niebiesko. Najpierw polonezy, a później skody, fordy i volkswageny. Gdyby nie to – podejrzewam, że Skody Octavia z tamtego czasu można byłoby jeszcze zobaczyć jeżdżące ulicami stolicy.

Co powiesz o pojazdach, które zastąpiły wycofane auta? Jak je oceniasz, czy były lepsze, trwalsze, a może miały wyższą funkcjonalność?

Były to owszem auta nowocześniejsze, ale nie miały żadnych przystosowań fabrycznych. To samochody z tzw. „taśmy”, dostosowane do potrzeb służby. Polegało to głownie na oznakowaniui dodaniu policyjnego wyposażenia. Nie były to pojazdy fabrycznie opracowane dla potrzeb konkretnej służby. Przez to czasem dochodzi do sytuacji, że gdy „padnie” akumulator w radiowozie, to sprzedawca tłumaczy się tym, że w zasadzie to on nie jest objęty gwarancją, gdyż w aucie jest dużo dodatkowych odbiorników prądu, takich jak sygnały świetlne, radiostacja itp., które skracają żywotność ogniwa. Z drugiej strony, patrząc na to poprzez pryzmat zakupów, są to auta po prostu tańsze, więc w pewien sposób rekompensuje to ich techniczne słabości.

Jak na przestrzeni lat zmieniła się Twoja praca, czym różni się to, co robiłeś kiedyś, od tego czym zajmujesz się dzisiaj?

Gdy zaczynałem moją przygodę w KSP, na Jagiellońskiej była stacja obsługi pojazdów. To był zupełnie inny system napraw niż ten, który jest teraz. W skrócie, kiedyś wszystkie naprawy radiowozów były prowadzone samodzielnie przez komendę stołeczną, teraz są to stacje obsługi, z którymi mamy podpisane umowy na serwisowanie pojazdów służbowych.

Kiedyś zajmowałem się całą logistyką związaną z prowadzeniem stacji obsługi. Ta praca sprowadzała się do tego, aby szybkoi sprawnie naprawiać radiowozy, które powinny być na ulicach Warszawy, a nie stać w warsztacie. Teraz to jest bardziej koordynacja napraw w zakładach, z którymi kooperujemy, wstępna diagnostyka usterek oraz wyrywkowa kontrola przeprowadzonych prac. Jeśli mamy jakiekolwiek wątpliwości, co do tego jak została wykonana naprawa, wtedy nasi mechanicy weryfikują, czy zakres wykazany na fakturze pokrywa się z faktycznie z tym, co w aucie zostało zrobione.

Na terenie Warszawy jest 7 serwisów, z którymi współpracujemy. Znajdują się w różnych miejscach i specjalizują się w różnych markach i typach napraw. Są to duże, kilkustanowiskowe stacje, o sporych możliwościach działania. Obecny rynek motoryzacyjny wymusza choćby częściową specjalizację w konkretnych markach lub zakresach prowadzonych prac. Jest to związane z coraz bardziej zaawansowaną technologią trafiającą pod maski współczesnych aut, a co za tym idzie coraz bardziej skomplikowaną diagnostyką i późniejszymi naprawami. Wiele zakładów nie stać jest na wysoko wyspecjalizowane narzędzia, więc zawężają zakres swojej działalności.

System serwisowy, który obecnie funkcjonuje w KSP, na tę chwilę jest prawdopodobnie najbardziej wydajnym sposobem prowadzenia napraw. Wiele komend wojewódzkich posiada własne stacje obsługi, ale tu w stolicy system serwisowy daje najlepsze rezultaty w relacji koszt – efekt.

Zresztą po ostatnim remoncie obiektu przy ul. Jagiellońskiej bardzo trudno byłoby wrócić do jego pierwotnej funkcji tj. stacji obsługi. Na dzień dzisiejszy, oprócz wstępnej diagnostyki przed naprawami warsztatowymi, prowadzimy depozyt opon sezonowych, drobne naprawy elektryczne, stację kontroli pojazdów oraz magazyn materiałów eksploatacyjnych.

Jakie obecnie radiowozy królują na ulicach Warszawy?

Od kilku lat w Warszawie najwięcej jest aut marki Kia, można trafić na Opla, a także hybrydowe Toyoty. Mamy też kilka aut marek Skoda czy BMW. Oprócz aut spalinowych, są też te z napędem w 100% elektrycznym. W całym garnizonie sama flota samochodowa liczy około 1700 pojazdów. Mamy wiele pojazdów specjalistycznych, które nie są radiowozami. Za niszowymi pojazdami idzie zazwyczaj specyficzna forma ich serwisowania, gdyż każda umowa zakupu wiąże się z innymi warunkami gwarancji i serwisu.


Foto: Tomasz Oleszczuk

Mając Twoje doświadczenie w tej pracy, jak uważasz – co najczęściej psuje się w radiowozach, a co ulega uszkodzeniu w czasie służby?

Głównym powodem nadmiernej eksploatacji każdej floty jest duża ilość użytkowników tego samego pojazdu. Gdy z auta korzystają tylko i wyłącznie jeden lub dwóch kierowców, to taki pojazd użytkuje się inaczej i jest bardziej niezawodny, niż auta którymi jeżdżą różne osoby. Często w takich pojazdach dochodzi do awarii, które są nie do pomyślenia w prywatnie użytkowanym samochodzie. Jako przykład niech posłuży wymiana przekładni kierowniczej lub przegubów napędowych, a także przedwczesne zużycie sprzęgła, które w prywatnych pojazdach zdarzają się sporadycznie. To jest przypadłość każdej floty firmowej, nie tylko policyjnej.

Takimi specyficznymi usterkami są np. uszkodzenia foteli samochodowych, które wynikają z noszenia pasa z bronią, kajdankami i śpb. Do tego dochodzą też uszkodzenia plastików w czasie dynamicznych działań. Oczywiście radiowóz to jest narzędzie pracy policjanta, użytkowanew sposób specjalny, wobec czego wszelkie tego typu uszkodzenia składane są na karb służby. Radiowóz to nie jest zwykłe auto służące tylko do przemieszczania się. Musi być sprawny, a w krytycznych sytuacjach zapewnić najwyższy poziom wsparcia i bezpieczeństwa użytkującemu go policjantowi.

Daleki jestem od kwalifikowania każdego zdarzenia, jako szkody. Należy odróżnić działanie wynikające z dynamiki wydarzenia od celowego uszkodzenia. Policjant nie może w wielu przypadkach skupiać się wyłącznie na pojeździe, kiedy ma do realizacji zupełnie inne zadania. Ten samochód jest z jednej strony częścią logistyki, z drugiej natomiast ważnym narzędziem, które funkcjonariusz dostaje, aby dbać o nasze bezpieczeństwo.

Rozmawiając o Policji, ludzie zazwyczaj ograniczają się do kojarzenia jej z mundurowymi i ich działaniami, zatrzymywaniem groźnych przestępców, czy chociażby akcjami policjantów ruchu drogowego, które często goszczą w mediach. Pracownicy cywilni tej formacji są zazwyczaj niedostrzegani. Wynika to oczywiście z charakteru samej Policji, stojącej na straży bezpieczeństwa wszystkich obywateli, ale czasami powoduje, że zapomina się o innych, tworzących ją osobach. Jak myślisz, jaką rolę w funkcjonowaniu naszego garnizonu pełni logistyka?

Zdecydowanie uważam, że logistyka w każdym rodzaju działalności, w tym także w Policji, pełni funkcję służebną i my jesteśmy po to, żeby inni mogli działać. Bez odbiorców naszych usług jesteśmy zbędni, wobec czego można postawić tezę, że jesteśmy drugą stroną tego samego medalu. W każdym rodzaju działalności logistyka jest narzędziem zapewniającym możliwość wypełnienia podstawowej roli danej organizacji.

Czy miejsce, w którym teraz jesteś – jest tym, gdzie spełniasz się zawodowo? Po latach możesz stwierdzić, że właśnie w nim chciałeś się znaleźć?

Od zawsze byłem związany z techniką (mój ojciec był inżynierem i konstruktorem) i logistyką, której poświęciłem większość mojego życia zawodowego, najpierw pracując na rynku komercyjnym, a później w Policji. Pamiętam, że gdy pierwszy raz przyszedłem na rozmowę o pracę, to Naczelnik Wydziału Transportu, po przeczytaniu moich dokumentów, nie słuchał co mam do powiedzenia, gdyż miał natychmiastową potrzebę zatrudnienia osoby z moimi kwalifikacjami. Od tego dnia minęło już 17 lat. Myślę, że tu się odnajduję i czuję się potrzebny. To jest moje miejsce, mój świat i moja praca.

Dziękuję za rozmowę.