Po dwóch stronach mikrofonu
17.11.2022 • Daniel Niezdropa
O zaangażowaniu i olbrzymiej wadze pracy pracowników cywilnych Policji, zarówno tych w korpusie służby cywilnej, jak i poza nim, świadczy jedno. Przede wszystkim to, że bez ich wsparcia i zaangażowania wiele dziedzin policyjnej służby mogłoby nie funkcjonować tak efektywnie, jak działa z ich udziałem. Bez dwóch zdań ta wyjątkowa synergia pracy cywilnej i służby policyjnej jest potrzebna i nikt tego nie podważy. W korpusie służby cywilnej mamy wielu fachowców, którzy swoje doświadczenie przenieśli z gruntu całkowicie pozapolicyjnego, wzbogacając tym formację i sprawiając, że działania Policji są profesjonalne. Jedną z takich osób jest EDYTA ADAMUS, która od 14 lat pracuje na tzw. pierwszej linii w Sekcji Prasowej Wydziału Komunikacji Społecznej, tworząc komunikaty, odpowiadając na pytania dziennikarzy, niekiedy trudne i zawiłe, a także wspierając policyjnych PR-owców, dzieląc się z nimi zdobytym przez lata doświadczeniem, znajomością mediów, bo mało kto wie, że Edyta swoje pierwsze kroki stawiała jako dziennikarz radiowy.
Wydział Komunikacji Społecznej (WKS) to komórka organizacyjna Komendy Stołecznej Policji zajmująca się przede wszystkim współpracą z mediami oraz rozwijaniem komunikacji zewnętrznej oraz wewnętrznej w całym garnizonie. Praca tu wykonywana ma charakter zespołowy, a policjanci i pracownicy tego wydziału pracują na jak najlepszy odbiór Policji pod kierownictwem rzecznika i naczelnika w jednej osobie.
Foto: Daniel Niezdropa
W wydziale jest jedna osoba, która przez ostatnie 14 lat (tyle pracuje w KSP) mogła doświadczyć wielu dotychczasowych przeobrażeń i być świadkiem zmian, jakie zachodziły w kwestii współpracy z dziennikarzami. To osoba o ogromnym doświadczeniu, która poprzez swój udział w pracy nad kształtowaniem wizerunku policjanta, jeszcze bardziej sprofesjonalizowała nabyte wcześniej umiejętności. Doświadczona dziennikarka z wykształceniem polonistycznym, zasilając szeregi policyjnych PR-owców, wzbogaciła ciągle rozwijającą się część policyjnej profesji. Niekiedy niełatwej, bo polegającej na pracy u podstaw nad jak najlepszym odbiorem Policji w społeczeństwie. Każdy z nas, policjantów i pracowników WKS-u, Sekcji Prasowej czy Zespołu Redakcyjnego Stołecznego Magazynu Policyjnego, oficerów prasowych z rejonów i powiatów, bez wyjątku może o Edycie Adamus powiedzieć jedno – to fachowiec pierwszej klasy. Uśmiechnięta, uczynna, koleżeńska i przede wszystkim znająca się na tym, co robi. Dlatego w związku z tym, że 11 listopada pracownicy służby cywilnej obchodzą swoje święto, postanowiliśmy przybliżyć jej pracę, jaką wykonywała i wciąż realizuje na rzecz promocji formacji.
Na początek proszę powiedz trochę o sobie, o swoim wykształceniu i doświadczeniu, jakie zdobywałaś w obszarze dziennikarstwa i public relations?
Ukończyłam filologię polską na Uniwersytecie Opolskim, tam też kontynuowałam studia podyplomowe o kierunku: kształcenie umiejętności psychologicznych w zakresie wpływu społecznego. Po ukończeniu studiów, rozpoczęłam pracę w lokalnej rozgłośni radiowej w moim rodzinnym mieście, Wieluniu. Dodatkowo, już będąc i pracując w Komendzie Stołecznej Policji, podjęłam decyzję o rozpoczęciu studiów logopedycznych na Uniwersytecie Warszawskim, które ukończyłam w 2012 roku. W związku z realizacją zadań najpierw w Zespole Prasowym, a później Sekcji Prasowej, ukończyłam kurs specjalizujący w zakresie współpracy z mediami w Centrum Szkolenia Policji w Legionowie.
Praca w wieluńskim radiu? To był ciekawy epizod, czym się tam zajmowałaś, czy prowadziłaś audycje?
Nie można powiedzieć, że to był epizod. Spędziłam w radiu 8 lat. To właśnie tutaj zdobywałam swoje pierwsze i najważniejsze w moim zawodowym dorobku szlify dziennikarskie. Na początku nie było to dla mnie łatwe wyzwanie, ale stopniowo oswajałam się zarówno z przeprowadzaniem rozmów w formie wywiadów, jak i tworzeniem komunikatów informacyjnych, które były emitowane na antenie. Były one nagrywane na żywo, a także przygotowywane wcześniej, a później publikowane w formie audycji. Te informacje odczytywałam również na antenie, jako lektor w lokalnych serwisach informacyjnych. Pracując w radiu, uczyłam się zdobywać informacje, zachęcać osoby do udziału w naszych programach, rozmowach, wywiadach. Zostałam nawet zastępcą redaktora naczelnego. Do moich zadań należała współpraca z samorządem, lokalną kulturą, oświatą i sportem. Uczestniczyłam i relacjonowałam ważne wydarzenia z lokalnego podwórka, opisywałam sesje rady miasta i powiatu. Prowadziłam audycje różnego rodzaju, między innymi dotyczące tematów lokalnych. Nie zajmowałam się tylko muzyką. W mojej kompetencji leżało też przeprowadzanie rozmów na antenie w studio z burmistrzem czy starostą, radnymi, ale zapraszałam także do swoich audycji policjantów z miejscowej komendy powiatowej, co nie powiem - bardzo pomogło mi później w pracy w Zespole Prasowym KSP. Zdobyłam dzięki temu szerszy pogląd na temat Policji, jej zadań i kompetencji.
Kiedy zaczynałaś pracę w Komendzie Stołecznej Policji do lamusa odeszły już maszyny do pisania, ale dziennikarze nadal jeszcze korzystali z faksu, przesyłając swoje pytania. Byłaś świadkiem technologicznych przeobrażeń, ale też zmiany mentalności, otwarcia się na media, wychodzenia z inicjatywami? Jak oceniasz to z perspektywy czasu?
Foto: Daniel Niezdropa
Pracę w KSP rozpoczęłam w 2008 roku, przenosząc się z rodziną do Warszawy. Szukałam zajęcia, w którym mogę wykorzystać zdobyte wcześniej wykształcenie i doświadczenie zarazem, w tym również w kontaktach z Policją. Dlatego poszukiwałam pracy w instytucji państwowej. Śledząc ogłoszenia na stronie Urzędu Służby Cywilnej, znalazłam ofertę pracy w Zespole Prasowym Komendy Stołecznej Policji. Złożyłam aplikację i zostałam zaproszona na rozmowę kwalifikacyjną z ówczesnym rzecznikiem KSP Marcinem Szyndlerem, obecnie Zastępcą Komendanta CSP w Legionowie. I tak zaczęłam swoją pracę. W erze nowej technologii, w komendzie nie było już maszyn do pisania, były za to komputery, internet i wspaniali ludzie, których tu spotkałam, między innymi obecnego redaktora naczelnego Stołecznego Magazynu Policyjnego Mariusza Mrozka, który pokazał mi jak funkcjonuje komenda i poszczególne wydziały. To był taki mój serdeczny opiekun, który pokierował mnie gdzie potrzeba, doradził, pomógł. Dusza człowiek. Dla mnie to było całkiem nowe otoczenie i doświadczenie. Tu znalazłam się po tej drugiej stronie, występując w roli tej, której zadają pytania, a nie tej, wcześniejszej dziennikarki, która docieka i pyta. Trafiłam do KSP w momencie, kiedy Polska Policja coraz bardziej otwierała się na współpracę z mediami. Już wtedy kładziono duży nacisk na komunikację zewnętrzną w kwestii budowania dobrego wizerunku policjanta i formacji. Od tamtej pory minęło wiele czasu, jednak ten trend funkcjonuje cały czas. Przez te lata zmieniali się rzecznicy, którzy mieli czasami różne spojrzenia, ale łączyło ich zawsze jedno – w swojej pracy kierowali się dobrem formacji, tak jak obecny rzecznik nadkom. Sylwester Marczak, który promocję Policji i sprawy wizerunkowe uważa za najważniejsze. Podczas mojej pracy w KSP zmieniali się też ludzie, z którymi współpracowałam, komendanci, naczelnicy, policjanci, pracownicy. Jednak zawsze kierowałam się zasadą, aby ze wszystkimi starać się mieć jak najlepszy kontakt. Już w radiu nauczyłam się pracy zespołowej.
Odkąd pamiętam, zawsze służyłaś wsparciem, byłaś też niejednokrotnie cenzorem policyjnych komunikatów prasowych, ich poprawności językowej, stylistyki oraz reguł pisowni? Było Ci łatwiej, bo nie miałaś resortowych przyzwyczajeń, w postaci pisania notatek oraz innych pism urzędowych? Czy lubiłaś tę część swojej profesji, czasami sprawdzać innych, pokazywać im właściwy kierunek językowej poprawności?
Kiedy przyszłam pierwszy raz do Zespołu Prasowego, to z jednej strony byłam zdziwiona, bo nie przetestowano mnie (śmiech) w kwestii poprawności pisania informacji oraz komunikatów prasowych. Było to dla mnie początkowo zagadkowe, bowiem taki test przechodzili zarówno inni kandydaci bądź początkujący oficerowi prasowi, a ja nie. Dopiero później dowiedziałam się, dlaczego w moim przypadku zrezygnowano z tego etapu. Okazało się, że przeważyła za tym moja wcześniejsza praca w radiu. Uznano, co mi później powiedziano, że jak można sprawdzać osobę, która takie komunikaty na co dzień tworzyła i pisała. W ramach pracy w WKS-ie prowadziłam szkolenia z poprawności i reguł pisowni dla oficerów prasowych, ale czy lubiłam poprawiać innych? Nie podchodziłam do tego emocjonalnie, traktowałam to jako część swojej pracy, uznając że każdy, jeśli tylko chce, może się poprawności językowej nauczyć. Szkolenia traktowałam nie jako wytknięcie komuś błędów, ale jako wskazanie tej właściwej drogi, którą ma podążać i nie powielać tych wcześniejszych. Nawet nie będąc polonistą czy filologiem, umiejętność pisania można w sobie wykształcić. Wystarczy po prostu chcieć.
W 2008 roku, kiedy przyszłaś do pracy w KSP, portale informacyjne dopiero raczkowały, email-e stawały się już standardem, ale też nie zawsze, bo starej daty dziennikarze, zwykle z uporem maniaka woleli kontakt telefoniczny albo fax. Jak oceniasz ten postęp, ma on swoje plusy i minusy? Dzisiaj każdy chce informacji tu i teraz.
Faktycznie tak było, ale świat idzie do przodu, a my z nim, przecież sami też oczekujemy i łakniemy informacji i to jest rzecz, która przyszła naturalnie. Wiadomo, że łatwiej mówimy o sukcesach, sprawach miłych i przyjemnych, ale z tematami trudnymi też musimy się zmierzyć. Umiejętne wykorzystanie dzisiejszych portali informacyjnych to tylko zwiększenie zasięgów i dotarcie z informacją do jak największej liczby odbiorców. Ma to plusy i minusy, ale zawsze trzeba znaleźć na to złoty środek. Damy więcej informacji, będzie więcej pytań. Niejednokrotnie tłumaczymy dziennikarzom, że potrzebujemy czasu, aby odpowiedzieć na niektóre pytania. Argumentujemy to potrzebą dokładnego sprawdzenia i weryfikacji. Nie możemy pozwolić sobie na to, aby przekazać informacje zniekształcone. To faktycznie jest praca na pierwszej linii komunikacji zewnętrznej. Niełatwa, jakby się mogło co niektórym wydawać, ale jak każdą pracę - tę również można polubić i wykonywać jak najlepiej.
Oprócz takich typowych kontaktów z dziennikarzami, udzielaniem odpowiedzi na pytania, konstruowaniem komunikatów, czym jeszcze się zajmowałaś?
W WKS-ie mamy bardzo aktywną ekipę filmową, ludzi z głowami pełnymi pomysłów, tworzących spoty, filmy z realizacji oraz uroczystości. Dlatego moje radiowe doświadczenie z odczytywaniem narracji i lektorowaniem, okazywało się bardzo pomocne. Nie tylko mój głos był elementem policyjnych filmografii. Z racji tego, że przy tworzeniu produkcji filmowych staramy się sobie pomagać, byłam nie tylko statystką, ale też aktorką, grałam często mamę, a towarzyszyły mi dzieci naszych policjantek i policjantów. To były bardzo ciekawe doświadczenia. Może to nie było aktorstwo w pełni tego słowa znaczeniu, ale wymagało ode mnie przygotowania się do roli, którą miałam zagrać.
Czy zdarzyło Ci się zostać filmowcem lub fotografem? Czasami było przecież tyle wydarzeń, a ludzi wszędzie potrzeba?
Pewnie, że tak. Zostałam operatorem kamery podczas promocji generalskiej ówczesnego Komendanta Stołecznego Policji nadinsp. Michała Domaradzkiego. Wysłano mnie pod Belweder, abym nagrała film, bo zostałam jedyną, która mogła pomóc. Cóż, z filmowaniem może nie byłam aż tak zaprzyjaźniona, może
z lekką obawą, ale pojechałam na miejsce. I muszę powiedzieć, że zebrałam później pochwałę, bo uroczystość nagrałam i to nawet nie do góry nogami (śmiech).
Cytujący Cię dziennikarze dodawali do imienia i nazwiska jakiś stopień służbowy, myśląc, że rozmawiają z policjantką?
Może stopień nie, ale często na portalach i w telewizji, można było przeczytać i usłyszeć, że informacje przekazała policjantka Edyta Adamus (śmiech).
Dziękuję za rozmowę.