Aktualności

Ocalić od zapomnienia

20.01.2023 • Tomasz Oleszczuk

Na kartach historii jest wielu zapomnianych bohaterów. Pokazanie ich heroizmu, determinacji i odwagi ożywia ideę patriotyzmu i właśnie dzięki takim filmom trafiają oni ponownie do świata żywych. Przez chwilę błyszczą blaskiem swojego życia, które poświęcili dla dobra ojczyzny. Jednym z takich bohaterów jest niewątpliwie podinsp. Marian Kozielewski, którego świadectwo życia jest zapisem losów pokolenia Polaków tworzących nową Polskę. Począwszy od okresu międzywojennego, poprzez ich życie w czasie okupacji, kończąc na okresie powojennym. Film „Patron” jest historią życia, które w niezwykłych okolicznościach związało się z niepodległością Rzeczypospolitej.


Foto: Marek Szałajski/Narodowe Archiwum Cyfrowe

Wartościowe jest dla nas to, że w tym obrazie wyłania się portret postaci niezłomnej, człowieka ze spiżu, który w kraju wielu kultur, religii, systemów prawnych i społecznych, potrafił zaakceptować każdego, dla kogo Polska była najważniejsza. Wydaje się, że współcześnie właśnie takiej idei łączącej ponad podziałami brakuje najbardziej.

Rozmawiamy z twórcami filmu „Patron” – podinsp. Jarosławem Florczakiem i Markiem Szałajskim z Wydziału Komunikacji Społecznej KSP.

Skąd pomysł na film? Co było inspiracją, aby zająć się postacią Mariana Kozielewskiego?

Marek Szałajski: Dla mnie zdecydowaną inspiracją do tego, aby zająć się osobą Mariana Kozielewskiego, była uroczystość, podczas której został oficjalnie ogłoszony patronem honorowym Komendy Stołecznej Policji. Przyznam szczerze, że wcześniej nie wiedziałem kim był Marian Kozielewski. Dopiero gdy rozpocząłem pracę nad grafiką z postacią Patrona, zaciekawiła mnie historia jego życia. Im więcej dowiadywałem się o jego losach, tym bardziej narastała we mnie myśl, że należałoby zrobić coś więcej, żeby ten wybitny polski patriota wrócił do „życia”. Pomysł na film, przybliżający historię jego postaci, wydał się doskonałą ideą.

Jarosław Florczak: Tak jak kolega, ja także w 2019 r. na uroczystości nadania honorowego patronatu Komendzie Stołecznej Policji, patrząc na informację przygotowaną dla zaproszonych gości, zdałem sobie sprawę, że to jest osoba, o której trzeba zrobić duży materiał. Zrozumiałem, że jest to postać nietuzinkowa, która być może w historiografii znana jest badaczom, natomiast szerszemu gronu publicznemu z pewnością nie.

Gdy podjęliśmy decyzję o produkcji filmu dokumentalnego, ze względu na dużą ilość materiału źródłowego, same przygotowania przeciągały się aż do roku 2022. Wtedy rozpoczęliśmy realizację tego projektu, przy wielkim wsparciu i akceptacji Rzecznika Prasowego KSP.


Marian Stefan Kozielewski, Kanada, Montreal lata 60-te
Foto: Nardowowe Archiwum Cyfrowe

W jaki sposób powstawał scenariusz?

Jarosław Florczak: Określiłbym to tak, że działaliśmy niczym „po nitce do kłębka”. Scenariusz cały czas był modyfikowany, gdyż w zależności od tego jakie informacje przekazywały nam kolejne osoby, do których sukcesywnie docieraliśmy, takie podejmowaliśmy działania. Tak naprawdę to mój pomysł na scenariusz napisało życie.

Zresztą, szybko okazało się, że grono osób zaproszonych do realizacji tego dokumentu, oprócz wybitnych historyków, zaczęło rozrastać się o członków rodziny oraz kolejnych świadków, którzy osobiście znali historię życia naszego bohatera. Wymienić tu mogę Panią Edwardę Natkańską, siostrę cioteczną podinsp. Mariana Kozielewskiego czy też mec. Andrzeja Misiewicza, którego ojciec podinsp. Policji Państwowej Jan Misiewicz był bliskim przyjacielem Mariana Kozielewskiego. Był to ważny świadek, który pamiętał rozmowy swojego ojca z naszym bohaterem, przywołując we wspomnieniach różne historie, których był uczestnikiem.

Marek Szałajski: Nie możemy też zapomnieć o udziale w tym projekcie Jerzego Kozielewskiego. To właśnie on, bratanek naszego bohatera, umówił nas z żyjącymi członkami rodziny, aby ci dali świadectwo historii w naszym filmie. On również ma ogromny wkład w tworzenie tego obrazu, bo bez jego wiedzy i kontaktów ten dokument byłby znacznie uboższy. Działając sami, nie mielibyśmy takich możliwości, aby zgromadzić tak cenny i niepowtarzalny materiał archiwalny.

 
Od lewej: Marek Szałajski, podinsp. Jarosław Florczak w trakcie pracy nad trzecią częścią filmu PATRON, Warszawa 2022
Foto: Tomasz Oleszczuk

W jaki sposób przygotowaliście się do realizacji filmu?

Jarosław Florczak: Przygotowując się do filmu dokumentalnego należy dokładnie poznać historię, którą chce się opowiedzieć. Trzeba zebrać możliwie dużo materiału archiwalnego, żeby obraz był wiarygodny i rzetelny.

W związku z bardzo rozległą działalnością naszego bohatera, zaprosiliśmy do współpracy przy realizacji filmu historyków związanych z warszawskimi muzeami. Zaprosiliśmy Pana Wiktora Cygana z instytutu im. Józefa Piłsudskiego w Warszawie, a także z uwagi na działalność naszego bohatera w czasie Powstania Warszawskiego, zaprosiliśmy dr. Pawła Brudka – historyka z Muzeum Powstania Warszawskiego. To właśnie na narracji tych dwóch badaczy oparliśmy znaczną część naszej opowieści o podinsp. Marianie Kozielewskim. To właśnie oni, znając zasługi i historię życia naszego bohatera, poprowadzili nas przez historyczne losy tej postaci.

Pierwszym materiałem, od którego zaczęliśmy pracę nad filmem, był materiał z archiwów Polskiego Radia, gdzie Pani Dorota Truszkiewicz przeprowadziła wywiad z historykiem Wiktorem Cyganem, a dotyczył on życia i działalności Mariana Kozielewskiego.

Jak docieraliście do świadków i osób, które wypowiadały się w filmie?

Marek Szałajski: Jak już wcześniej wspomniałem, bardzo przysłużył się nam Pan Jerzy Kozielewski, bratanek Komendanta Kozielewskiego. Dotarliśmy do niego przez jednego z pracowników Komendy Stołecznej Policji, któremu znany był osobiście.

Pracownicy Gabinetu KSP, przygotowujący uroczystość objęcia honorowym patronatem KSP, poznali w tym czasie żyjących członków rodziny naszego bohatera i dzięki tym kontaktom mogliśmy włączyć te osoby w realizację naszego dokumentu. Dla tego filmu, oprócz narracji historycznej, bardzo istotna była narracja osobista, czyli wypowiedzi osób, które były świadkami opisywanych wydarzeń, bądź z racji koneksji rodzinnych znały fakty z życia bohatera, nieznane szerzej historykom.

Pamiętam również, jak Pan Roman Miśkiewicz z Gabinetu KSP, przyszedł i poprosił mnie o namalowanie portretu ze zdjęcia Komendanta Kozielewskiego. Ten portret następnie wykonałem i ostatecznie został wykorzystany w tworzeniu tablicy pamiątkowej.

Jarosław Florczak: Jak wspomniał kolega, bardzo dużą pracę wykonali pracownicy i funkcjonariusze Gabinetu KSP. W 2019 roku, kiedy przygotowywali uroczystości związane z honorowym patronatem, zorganizowali wystawę poświęconą naszemu bohaterowi. Ta wystawa trafiła również do naszego dokumentu, jako wyraz najwyższego uznania dla ogromu pracy włożonej w jej przygotowanie, a w szczególności pracy historycznej dotyczącej gromadzenia materiałów, jak też organizacyjnej – związanej z samą imprezą.


Nagrobek Mariana Stefana Kozielewskiego na cmentarzu Góry Oliwnej w Waszyngtonie
Foto: mł. insp. Beata Trojanowska

Jak z jednego filmu o patronie KSP, zrobiły się aż trzy części? Czy od początku planowaliście realizację kilku odcinków?

Jarosław Florczak: Nie zakładaliśmy tak dużej produkcji. Na początku ten film miał być krótszy i planowaliśmy to wszystko zamknąć w jednych odcinku. Jednak w miarę zbierania materiału dokumentalnego, wywiadów, nagrań oraz innych archiwaliów okazało się, że jednak nie zmieścimy tak bogatego życia w jednej części. Wszystko co do nas wpływało było bardzo ważne i wycięcie czegokolwiek uszczuplałoby wiedzę o tym Wielkim Polaku. Uznaliśmy, że o losach naszego bohatera opowiadać będzie trylogia. 

Należy pamiętać, że mamy do czynienia z losami prawdziwego patrioty, który jako nastolatek uciekł boso przez okno z rodzinnego domu, aby walczyć w Legionach, a będąc już dojrzałym mężczyzną działał aktywnie na rzecz wolnej Polski. Pomimo tego, że służąc w Granatowej Policji podlegał władzom niemieckim, to odważnie organizował komórki konspiracyjne w Policji okupowanej Warszawy.

Ta wizja wolnej ojczyzny towarzyszyła mu przez całe życie, którym dawał świadectwo swojego ogromnego patriotyzmu i wielkiej miłości do Rzeczypospolitej.

Niewiele osób wie, że pierwszego zamachu w okupowanej Warszawie, na Pradze, dokonali granatowi policjanci, działający w konspiracji pod dowództwem naszego bohatera.

Marek Szałajski: W miarę zapoznawania się z materiałem źródłowym, doszliśmy do przekonania, że tę historię trzeba opowiedzieć, że świat musi poznać drogę życia Mariana Kozielewskiego. Uznaliśmy, że tej opowieści nie można przedstawić w skrócie, ponieważ jest to nie tylko historia jednego człowieka, ale zawarte jest tam całe tło odzyskania przez Polskę niepodległości. Nie mówiąc już o skomplikowanych relacjach w odradzającej się ojczyźnie i podczas okupacji. Są tam również opisane losy powojenne i żal za utraconą niepodległością.

Co sprawiło najwięcej problemów w czasie realizacji filmu?

Marek Szałajski: Największym kłopotem było zdobywanie materiałów archiwalnych, filmów o pracy przedwojennej Policji, wspomnień z czasów okupacji, ponieważ tego typu dokumentów jest naprawdę niewiele.

Gdyby nie pomoc otrzymana z muzeów, z którymi współpracowaliśmy, ciężko byłoby cokolwiek zrobić.

Trzeba pamiętać, że my dzisiaj szukamy wzorców, tożsamości, czegoś na czym moglibyśmy oprzeć nasz patriotyzm, a postać naszego bohatera okazuje się wręcz „kryształowa”. To jest wzór do naśladowania nie tylko dla policjantów. To jest ponadczasowy wzór patriotyzmu i oddania idei, nawet za cenę własnych potrzeb czy marzeń. Nie możemy też zapominać, że Marian Kozielewski stworzył Jana Karskiego. Tak twierdziła kuzynka naszego bohatera, która znała ich obydwu (Jan Karski słynny kurier z Warszawy, to w rzeczywistości Jan Romuald Kozielewski, młodszy brat Mariana). Ona właśnie w czasie jednego z wywiadów powiedziała, że „nie byłoby Jana Karskiego, gdyby nie Marian Kozielewski”.

Jarosław Florczak: W czasie przygotowywania materiałów o historii tej heroicznej postaci, wykonywaliśmy zdjęcia i zbieraliśmy materiały w 5 muzeach. Nie były to jedyne instytucje, z zasobów których korzystaliśmy. Największym problemem było zdobycie archiwalnych ujęć filmowych Policji Państwowej. Niestety uzyskanie jakiegokolwiek materiału filmowego wiązało się z niebotycznymi opłatami, co wobec naszego skromnego budżetu było niemożliwe do realizacji.

Chciałbym bardzo podziękować instytucji, bez której nasz film nie mógłby powstać, a mianowicie Narodowemu Archiwum Cyfrowemu. To wspaniałe miejsce, gdzie dostępne są materiały archiwalne, a jedynym wymogiem dotyczącym publikacji jest podanie źródła.

Co przyniosło Wam najwięcej satysfakcji w czasie tej pracy?

Marek Szałajski: Ważnym był przede wszystkim fakt, że dotknęliśmy spraw, które ważne są z punktu widzenia historii Polski czy historii Policji. Istotne również było to, że mogliśmy prześledzić losy człowieka, który mógłby być wzorem dla każdego Polaka. Pokazaliśmy sprawy, które do tej pory nie są znane przeciętnemu odbiorcy. Na przykład informacja o tym, że Jan Karski był bratem przedwojennego policjanta, Komendanta Stołecznej Policji. To są rzeczy ważne oraz istotne, budujące osobiste odniesienie do tej historii. To są dla mnie i dla nas emocje i pewna duma, że mamy takich bohaterów. Jest to też radość z odkrycia nieznanej dotąd historii.

Jarosław Florczak: Mnie osobiście największą radość sprawiła informacja, którą przekazał nam Pan Jerzy Kozielewski, że w rodzinie Państwa Kozielewskich nasz film został bardzo dobrze przyjęty i wszyscy są wdzięczni za to, że taki obraz stworzyliśmy. Drugim powodem do dumy jest fakt, że jeden z historyków pracujących z nami przy tym dokumencie, Pan dr Paweł Brudek, powiedział, że on również w czasie realizacji tego filmu, czegoś się od nas nauczył. Dowiedział się o wątkach, które dla badacza historii są cenną informacją.

Jak chcecie zakończyć trylogię? Czy macie jakieś plany dotyczące dystrybucji tego obrazu? To przecież bardzo wartościowy film dokumentalny.

Marek Szałajski: Zależy nam na tym, aby jak największa ilość osób dowiedziała się o tej historii. Jest spore zainteresowanie filmem, ale jest to typowy dokument historyczny, dlatego interesują się nim głównie osoby związane z badaniem historii. Wydaje mi się, że nie jest to obraz, który może zainteresować masowego odbiorcę, aczkolwiek jest tak zmontowany, żeby zainteresować nie tylko historyków. Główną platformą, gdzie można zobaczyć nasz film jest obecnie YouTube, dlatego wszystkich zainteresowanych serdecznie zapraszam do obejrzenia tego dokumentu. Niedługo będzie kolejna rocznica ustanowienia podinsp. Mariana Kozielewskiego Patronem Komendy Stołecznej Policji i w tym czasie, czyli 9 stycznia 2023 roku planujemy premierę trzeciej i ostatniej części tej opowieści.

Jarosław Florczak: Mamy świadomość, że w dzisiejszych czasach, kiedy wszystko ogląda się bardzo szybko i bardzo krótko, film który jest dłuższy, może nie zdobyć zbyt dużego grona odbiorców. Obraz, który dotyczy zagadnień historycznych nie będzie łatwym przedmiotem dystrybucji. Mamy jednak cichą nadzieję, że z „Patronem” będzie inaczej.

Ostatnio bardzo miłym zaskoczeniem było dla mnie to, gdy jeden z moich kolegów zaproponował, abyśmy wzięli udział w szkolnej lekcji historii, podczas której moglibyśmy opowiedzieć nie tylko
o filmie, ale przede wszystkim o losach postaci Patrona.

Czy czujecie się spełnieni jako twórcy tego dokumentu?

Marek Szałajski: Praca nad tym filmem otworzyła nam oczy, gdyż jest wiele historii z czasów okupacji dotyczących Policji Granatowej. Wbrew obiegowej opinii, wielu z dawnych funkcjonariuszy, którzy teoretycznie zaczęli służyć okupantom, w tym czasie przeszło do konspiracji i wykorzystując swoje możliwości pomagało, a nie szkodziło mieszkańcom stolicy. Okazuje się, że wielu z nich zbierało cenne informacje dla Polskiego Państwa Podziemnego, służące do podejmowania działań dywersyjnych, ratowania ludzi i przede wszystkim Żydów, których sytuacja stawała się coraz tragiczniejsza. Wielu z tych dobrych granatowych policjantów, którzy właśnie pomagali, działalność konspiracyjną okupiło własnym życiem.

Warto wspomnieć, że jedna z osób występujących w filmie, a chodzi tutaj o ojca Pana Misiewicza, ukrywała Żydów w czasie okupacji. Robił to całkowicie bezinteresownie, okazując zwykły ludzki odruch pomocy innym w potrzebie.

Jarosław Florczak: Dla mnie ta realizacja to spełnienie moich marzeń. Nie tylko jako policjanta, ale również jako dziennikarza, którym jestem z wykształcenia i z zamiłowania. Tym filmem chcieliśmy przypomnieć losy przedwojennej Policji, dzieje okupacyjne oraz to co działo się z tymi ludźmi w okresie powojennym.

Mówię o tym też po to, aby w pewien sposób zachęcić młodych ludzi do wstąpienia do Policji. Mój osobisty przykład pokazuje, że można być policjantem i równocześnie realizować swoje pasje.

Serdecznie zachęcamy do obejrzenia filmu „PATRON”. Jest zamieszczony na profilu Komendy Stołecznej Policji w serwisie YouTube. Gdy nasi czytelnicy będą brali do ręki ten numer Stołecznego Magazynu Policyjnego, będzie dostępna już trzecia część tego dokumentu.