Aktualności

Psycholog w Policji, pomoc dla mundurowej duszy

15.03.2023 • Daniel Niezdropa

Instytucja policyjnego psychologa w naszej formacji ma już swój trwały charakter. Funkcjonariusz jest świadomy tego, że psycholog jest dostępny w każdej sytuacji, w której jego udział jest wymagany. Nie tylko w tej trudnej, stresowej, w związku z traumatycznym przeżyciem podczas interwencji, użyciem broni, ale też podczas policyjnych czynności procesowych, gdzie jest potrzeba konsultacji w zakresie oceny materiału dowodowego, czy nawet stworzenia profilu potencjalnego sprawcy i wyznaczenia nowych kierunków w postępowaniu. Policyjni psychologowie to obecnie stały element procesu rekrutacji i doboru do służby, bo to właśnie oni już na wstępie dokonują oceny potencjalnych adeptów policyjnego munduru. Pierwsi etatowi specjaliści w dziedzinie psychologii pojawili się w Policji prawie 30 lat temu. Można powiedzieć, że jedną z pierwszych, która trafiła do tego elitarnego grona była AGNIESZKA RUCZEWSKA, która 25 lat pracowała jako policyjny psycholog, a większość służby spędziła w Wydziale Psychologów Komendy Stołecznej Policji. Z nią właśnie porozmawiamy o arkanach psychologicznej profesji, o tym jak instytucja psychologa powstawała, ewoluowała i o tym, jak obecnie wygląda ta praca.

JAK TO BYŁO Z PSYCHOLOGAMI W POLSKIEJ POLICJI

Obecność etatu psychologa w strukturze polskiej, policyjnej formacji nie jest naszym rodzimym pomysłem. To, że pojawił się u nas, wynika raczej z faktu istnienia takiej instytucji w policjach światowych i zachodniej Europy i dostosowywania polskich struktur oraz oczekiwań do stałej obecności takich specjalistów nie tylko w Policji, ale też w innych formacjach mundurowych. Ci, którzy oglądali amerykańskie czy też europejskie filmy, często seriale kryminalne z lat 80-tych i 90-tych ubiegłego stulecia, na pewno zapamiętali jeden ważny szczegół, kiedy policjant po poważnej akcji, w której ranni zostawali bądź ginęli funkcjonariusze, spotykał się z psychologiem, niekiedy też kierowany do niego przez swojego przełożonego, szefa, komendanta, kapitana. Te filmowe wątki w pełni odzwierciedlały rzeczywiste istnienie policyjnych psychologów w strukturach światowych formacji policyjnych. Ta potrzeba, w pełni racjonalna zresztą, zmaterializowała się w Polsce w latach 90-tych, kiedy zaczęły powstawać pierwsze komórki organizacyjne zatrudniające psychologów, początkowo oferujące pojedyncze stanowiska, później zespoły, sekcje, a w końcu wydziały w komendach wojewódzkich i Komendzie Stołecznej Policji. Obecnie są to już wyodrębnione komórki, o szerokim wachlarzu zadań, począwszy od udziału w rekrutacji do służby, poprzez ocenę psychologiczną przyszłych funkcjonariuszy, udzielanie wsparcia psychologicznego, porad i prowadzenia edukacji wśród policjantów, aż do stosowania psychologii w praktyce, zarówno w służbie kryminalnej, jak i prewencyjnej, na rzecz procesu dowodowego oraz bezpieczeństwa i zachowania się policjantów np. podczas służby zewnętrznej. Odnosząc się do bardziej fachowego podziału zadań, to psychologowie policyjni pracują w ramach takich specjalizacji jak: opieka psychologiczna i psychoedukacja, zarządzanie zasobami ludzkimi, psychologia policyjna stosowana.


Foto: Agnieszka Ruczewska - Archiwum prywatne

PSYCHOLOG Z KRWI I KOŚCI – WYWIAD Z AGNIESZKĄ RUCZEWSKĄ

Podinspektor w stanie spoczynku Agnieszka Ruczewska przez kilkanaście ostatnich lat była policyjnym psychologiem w Wydziale Psychologów KSP. Nie tylko te lata służby, ale również poprzednie, były nierozerwalnie związane z profesją psychologa. Była również, do czasu przejścia na emeryturę, psychologiem z najdłuższym stażem pracy w stołecznym garnizonie i śmiało można powiedzieć, że jej zawodowe doświadczenie to historia policyjnej psychologii. Służbę bowiem rozpoczęła jeszcze w latach 90-tych, kiedy to, jak wspomnieliśmy – psychologowie rozpoczynali swoją etatową pracę w strukturach polskiej Policji. Przytaczając krótki rys psychologicznych przemian – celowo nie rozwijaliśmy tematyki zadań związanych z policyjną psychologią, aby jednak opowiedziała nam o tym Agnieszka Ruczewska, a także o tym, jak to było kiedyś, a jak to jest teraz. Agnieszka jest osobą bardzo spokojną, otwartą, wyrozumiałą i zawsze gotową do pomocy. Te cechy towarzyszyły jej zawsze podczas służby w Policji, a ci, którzy mieli przyjemność ją poznać, czy też z jej porad i wsparcia skorzystać, na pewno wystawią jej jak najwyższą notę. To był i jest prawdziwy policyjny psycholog z krwi i kości.

Agnieszko, rzecz najważniejsza, opowiedz nam jak zostałaś policyjnym psychologiem? Czy od razu celowałaś w Policję, a może miałaś jakieś inne doświadczenie zawodowe z bycia psychologiem i dlatego postanowiłaś podjąć się tego wyzwania na policyjnym gruncie? Byłaś jednak przez wiele lat policjantką i od wstąpienia do służby w Policji, zapewne to wszystko się zaczęło. Jak rozpoczęła się ta poważna „przygoda” z psychologią i Policją?

Moja przygoda z Policją zaczęła się od szkolenia dla pionu prewencji Komendy Wojewódzkiej Policji w Siedlcach, które przeprowadziłam pracując jako psycholog w Poradni Prorodzinnej. I wcale mi się nie podobało (śmiech). Ale jakiś czas później skontaktował się ze mną kolega ze studiów, który zawsze chciał pracować w służbach mundurowych – mówiąc, że interesuje go praca psychologa w KWP Siedlce i zgłosił się na rozmowę. Opowiadał, że jest to stanowisko mundurowe, że nie ma zgody na dodatkowe prace poza Policją oraz, że chcą zatrudnić kogoś, kto mieszka w Siedlcach. Jemu jednak nie udało się spełnić tego ostatniego warunku. Wiele osób, kandydatów na stanowisko psychologa, rezygnowało, ponieważ po przyjęciu do Policji trzeba było ukończyć kurs podstawowy, a później chodzić w mundurze. Dużym utrudnieniem było poświęcenie się organizacji. Nikt nie chciał rezygnować ze swoich dotychczasowych zajęć. Sama pracowałam wtedy w trzech miejscach.

Do KWP Siedlce poszłam z ciekawości, wypytać o szczegóły. Nie miałam zamiaru wstąpić do Policji. Gdy zadzwoniłam do komórki kadrowej, od razu zostałam poproszona na rozmowę. I wtedy pojawił się stres: byłam nieprzygotowana, ubrana nieodpowiednio, zmęczona po zajęciach z młodzieżą, z dwoma siatkami zakupów. Przecież chciałam tylko zapytać… Pan Naczelnik Kadr tak ze mną rozmawiał, że po kilku dniach odzwoniłam z informacją, że przyjmuję propozycję. I tak oto, zamiast pracować w szpitalu (co zawsze było moim marzeniem), wstąpiłam do Policji i rozpoczęłam kurs podstawowy w Centrum Szkolenia Policji w Legionowie. Tam spotkałam innych psychologów, też tych z kursu wcześniejszego. W sumie zatrudniono 30 psychologów na całą Polskę. Oczywiście z Policją współpracowali psychologowie wcześniej, ale od teraz w strukturach Policji byli też psychologowie na etatach mundurowych.

Czym zajmowali się policyjni psychologowie na początku, czy mieli skonkretyzowane zadania, jak byli odbierani przez środowisko, byli przecież czymś nowym w strukturze?

Po powrocie z kursu nie miałam nawet swojego biurka. Siedziałam na krzesełku w kadrach, gdzieś przy ścianie. Nie było konkretnego zakresu zadań dla psychologa, bo nie miał kto tego zrobić. W opisie stanowiska były ogólne informacje - pomoc psychologiczna. Komendant Główny gen. Marek Papała wydał polecenie zatrudniania psychologów na stanowiskach samodzielnych, bezpośrednio podlegających komendantom wojewódzkim. Psycholog w tych początkowych założeniach miał być dostępny przede wszystkim dla komendanta i z nim omawiać ważne kwestie, podsuwać rozwiązania, być powiernikiem. I tak było. Jednak policjanci to bardzo otwarta grupa, to osoby z pomysłami. Szybko zorientowali się, że jest psycholog w komendzie i podsuwali różne pomysły na zagospodarowanie jego czasu. Tak więc jeździłam na patrole z prewencją, kierowałam ruchem drogowym, zatrzymywałam pijanych kierowców, szukałam narzędzia zbrodni, brałam udział w eksperymencie procesowym, tworzyłam profile, pisałam opinie jako biegły, zabezpieczałam imprezy, jeździłam na zdarzenia nadzwyczajne po śmierci policjanta, po wypadku, po próbie samobójczej… Robiłam wszystko to, co teraz wykonuje wydział psychologów, ale wtedy byłam sama. Policjanci chcieli wykorzystać moją wiedzę. Dostawałam akta sprawy i było: „tylko zerknij”. Pamiętam, jak funkcjonariusze zmierzyli się ze zdarzeniem, w którym ktoś podkładał atrapy bomb. Wspólnie zastanawialiśmy się, jak rozwiązać zagadkę, żeby się nie okazało, że następnym razem sprawca podłoży prawdziwą bombę. Współpracowałam wtedy z psychologiem z KWP w Katowicach. Niestety, tylko telefonicznie. Nie było zgody, żeby przyjechał i można było spokojnie przemyśleć, co robić. Wtedy poprosiłam szefową psychologów w KGP o szkolenie w zakresie profilowania. I takie się odbyło, prowadzone przez Instytut Ekspertyz Sądowych w Krakowie. Nieoceniona wiedza. Zresztą, aby dobrze wykonywać swoją pracę, należy stale podnosić własne kwalifikacje. Brałam udział w szkoleniach resortowych, jednak w większości szkolenia opłacałam sama, korzystałam ze swojego urlopu, aby poszerzać wiedzę. Tak ukończyłam m.in. trzy podyplomówki.

A jak odnosili się do mnie funkcjonariusze? Od początku policjanci i pracownicy odbierali mnie pozytywnie. Interesowali się kim jestem, jak spędzam czas, a nawet gdzie mieszkam. Kiedyś padło odważne pytanie wprost: „czy mam plecy”. W końcu zajmowałam stanowisko samodzielne podległe bezpośrednio Komendantowi Wojewódzkiemu Policji! Gdy dostałam swój pokój, to wskazywałam na ścianę i mówiłam, że mam plecy. Za ścianą był gabinet, a w nim komendant siedział do mnie odwrócony plecami (śmiech).


Foto:  Agnieszka Ruczewska - Archiwum prywatne (Strzelanie programowe w KWP w Siedlcach. Rok 1998.)

Jak wyglądały Twoje lata służby, od momentu wstąpienia do formacji, co się zmieniało, czy dochodziły nowe zadania, jak to wygląda obecnie? Jakie zadania realizowałaś – jako psycholog? Czy prowadziłaś testy MBS, później MultiSelect, warsztaty, jakie dokładnie?

Początkowe lata służby nie należały do najłatwiejszych. Psychologowie zmagali się z logistyką. Brak pomieszczeń, w których można było rozmawiać, utrudniał w dużym stopniu pracę. Gdy dostaliśmy centralne fundusze na zagospodarowanie stanowiska, było już znacznie lepiej. Kolejne kroki psychologa polegały na pokazaniu siebie, ośmielaniu policjantów i pracowników i najtrudniejsze - przekonanie kadry kierowniczej. Niektórzy uważali, że psycholog to ktoś nasłany, aby sprawdzić czyjąś przydatność do pełnienia dalszej służby. Pamiętam takiego policjanta. Bał się mnie. Dopiero po miesiącu zdobył się na rozmowę i powiedział mi o swoich obawach. Stwierdził, że jestem w porządku i podał mi rękę. Nie było łatwo.

Jak wspomniałam wcześniej, robiłam wszystko to, co teraz robią trzy zespoły zadaniowe w Wydziale Psychologów. W zakresie psychologii policyjnej stosowanej wspomagałam prewencję m.in. w działaniach przy blokadach rolniczych. Pamiętam, jak na jedną z takich blokad wysłano grupę policjantek, bo „kobiety łagodzą obyczaje”. Trzeba było szybko robić odwrót, bo rolnicy poczuli się zignorowani. Inne działania w tym zakresie to obsługa przy wizycie papieża Jana Pawła II. W związku z pielgrzymką Ojca Świętego odbyły się spotkania z kościelnymi służbami porządkowymi (takie szkolenia w parafiach diecezji), a potem już w dniu wizyty rozmowy ze strzelcami wyborowymi i wspomaganie grupy AT z Wrocławia.

W zakresie psychologii zarządzania zasobami ludzkimi pomysły początkowo rodziły się same. Chodziłam na testy sprawności fizycznej dla kandydatów i obserwowałam, jak sobie radzą, też ze stresem i emocjami. Później, gdy z nimi rozmawiałam, mogłam dopytać o różne aspekty. Wprawdzie była to tylko rozmowa, ale zdarzyło się, że ktoś przyszedł pod wpływem alkoholu. Jeden z kandydatów nie chciał się przyznać, że pił. Policjant z WRD przebadał go i powiedział: „nie wstyd Panu przychodzić w takim stanie do kobiety?” – na co ten Pan: „wczoraj zamknęliśmy budowę i wiechę wieszałem”. Później pojawiły się testy papierowe. Pełne sale ludzi wypełniających kartki z pytaniami, a potem ja, która do późna musiałam to wszystko zliczać i opisywać. To były początki. Później około 1998 roku pojawił się test komputerowy MBS. Przeszłam przeszkolenie i czekałam na wytyczne. I po reformie administracyjnej w 1999 roku przyszły. W każdej z 16 Komend Wojewódzkich miały być utworzone pracownie komputerowe. Pracowałam wtedy w KWP z siedzibą w Radomiu. Problem polegał na tym, że nie licząc CSP w Legionowie, pracownia komputerowa była tylko w KWP Katowice. A polecenie było takie, że nie tylko kandydat, ale każdy przełożony lub kandydat na przełożonego powinien taki test przejść. Więc pojechały chyba trzy autokary z przełożonymi do Katowic na badania. Stres ogromy, bo od tego zależało, czy ktoś nadal będzie pełnił funkcję kierowniczą. Ale jakoś wszyscy sobie poradziliśmy. I znów, gdyby nie zespół psychologów w Katowicach, musiałabym sama pisać wszystkie opinie (wtedy opinie pisało się odręcznie). Bardzo mi wtedy pomogli.

I ostatni zakres, ale jakże bliski memu sercu – opieka psychologiczna. Oprócz porad i konsultacji psychologicznych w sprawach osobistych, zawodowych i różnych, były też interwencje psychologiczne, szkolenia. Nie pamiętam pierwszego zdarzenia, na które jechałam, ale inne pamiętam dobrze. Szczególnie te związane ze śmiercią funkcjonariusza czy jego dziecka. Wtedy pomagaliśmy nie tylko policjantom i pracownikom, ale też członkom rodzin. Pracy było bardzo dużo. Pamiętam sytuację ze śmiercią samobójczą policjanta, który po obchodach rocznicy swojego ślubu zastrzelił się z broni służbowej. Pomocy udzieliłam wtedy żonie, policjantom z posterunku, na którym pracował i jego przyjacielowi, który wspomagał rodzinę po śmierci. Żona popadła w depresję, nie zajmowała się dzieckiem, zaczęła pić. W domu był tylko alkohol. Pamiętam policjanta, który przegrywał wszystko w kasynie i nie mógł się powstrzymać od dalszego grania. Pamiętam też innego, który stosował przemoc i bardzo chciał sobie z tym poradzić – wysłałam go na zajęcia do Wrocławia. Był też policjant z problemem alkoholowym, który był tak pijany, że miał problem z trafieniem kluczem do zamka. Przeszedł leczenie. Przypominam sobie funkcjonariusza, który siedział w radiowozie z przyłożonym do skroni pistoletem. To była długa noc zakończona dla wszystkich pozytywnie. Wiele zdarzeń, wiele emocji…


Foto: Agnieszka Ruczewska - Archiwum prywatne (Wręczenie nominacji oficerskich. Z prawej Komendant Wojewódzki
Policji w Siedlcach mł. insp. K. Winiecki. Rok 1998.)

Policyjny psycholog ma odpowiedzialne zadanie, udziela wsparcia w trudnych sytuacjach, nie zawsze związanych ze służbą, niekiedy jego udział dotyczy tego, co dzieje się w prywatnym życiu policjanta. Jak starałaś się wzbudzić zaufanie tych, którym trzeba było pomóc? Czy miałaś jakąś złotą, psychologiczną receptę, aby policjant, policjantka obdarzyli cię zaufaniem?

To bardzo trudne pytanie. Myślę, że najbardziej pomaga szczerość i autentyczność. Taka ludzka postawa, też postawa psychologa -terapeuty wspierająca, słuchająca, bez oceny osoby. Zresztą to pytanie, które trzeba byłoby zadać tym, którym udzielałam pomocy. Te osoby wiedzą, co im pomogło, aby mogły mi zaufać. Najtrudniejsze w zaufaniu jest to, że jak już ktoś ci ufa, to nie chce nikogo innego. Trudno wtedy rozstać się, gdy zmienia się jednostkę służby, a ja przechodziłam z KWP Siedlce do KWP z siedzibą w Radomiu, znów do Siedlec i w końcu do KSP. Gdy ktoś nabierze zaufania, a mamy ograniczony czas spotkania, trudno przygotować go na rozstanie. Tak było, gdy towarzyszyłam przełożonemu w informowaniu o śmierci policjanta. Żona nie chciała mnie później wypuścić z domu. Bała się, że gdy zostanie sama, to sobie nie poradzi. Na szczęście była rodzina i to ona zaczęła się bardziej angażować we wsparcie. I jeszcze jeden smutny obrazek: policjant, który umierał w szpitalu chciał, abym go przygotowała do rozmowy z dziećmi, a potem mu towarzyszyła przy informowaniu ich, że umiera. Nie chciał rodziny, wyprosił ją. Było to bardzo trudne doświadczenie. Ale są też miłe chwile. Gdy ktoś dziękuje albo prosi o kontakt już poza Policją, twierdząc, że dzięki zaufaniu, jakie do mnie ma, mógł wreszcie powiedzieć to, co skrywał latami bez obawy, że ktoś go oceni. Albo, gdy ktoś dzwoni – powołując się na znajomego: „bo z Panią to podobno można na każdy temat porozmawiać, a ja mam problem…” To było miłe.

Psycholog jak przełożony, powinien budować swój autorytet, aby mieć poważanie, zaufanie i przede wszystkim szacunek. Czy udało Ci się to osiągnąć i czy liczysz to miarą pozytywnie załatwionych spraw, czy może ilością dobra, które do Ciebie wracało, ludzkim uśmiechem, szczerym słowem, propozycją kolejnego spotkania. A może były sytuacje, kiedy funkcjonariusze chcieli rozmawiać np. tylko z Tobą?

Tak, zdarzało się, że ktoś chciał rozmawiać tylko ze mną, bo słyszał, że komuś pomogłam albo, że można mi zaufać. Dużą rolę odgrywał też mój staż służby, ale stopień niestety odstraszał. Na początku mojej kariery pracowałam w mundurze, jeździłam na jednostki umundurowana, ale zaczęto mi zwracać uwagę, że to nie jest mile widziane. Jeden z komendantów powiedział wprost: „Agnieszka, straszysz mi policjantów, mam zadzwonić do wojewódzkiego?”. Dlatego też pomocy psychologicznej udzielałam będąc w ubraniu cywilnym. Dla mnie ważne było i jest zadowolenie i osiągnięcie celu przez osobę, z którą się spotykam. Jeśli przychodzi kobieta i mówi, że chce się rozwieść z mężem, a po trzech miesiącach znów mogą rozmawiać i mówić o wspólnej przyszłości, to chyba jest największa satysfakcja. Proszę pamiętać, że to jest praca dla osoby, która przychodzi i prosi o pomoc. To ona korzysta ze wskazówek, podpowiedzi, analiz i to ona zmienia swoje życie. Z malutkim wkładem psychologa. Jeżeli słyszę: „o rany, to było takie proste” i widzę uśmiech, a potem zwykłe: „dziękuję”, to wiem, że praca ma sens. To znak, że ktoś już wie co zrobi, jak poukłada sobie swoje sprawy. A jak będzie jeszcze chciał coś skonsultować, to mnie znajdzie.

Zawód policjanta jest obarczony dużym ryzykiem, ale niesie też za sobą dużą presję oddziaływania na psychikę, ryzyko popadnięcia w depresję, czasami używki, a także inne zjawiska patologii społecznej. Ile straconych, zagubionych „dusz” udało Ci się wyciągnąć z tego życiowego „dołka”. Nie liczmy tego miarą sukcesu, którym trzeba się chwalić, ale tym, że po ludzku pomogłaś drugiemu człowiekowi. A ten człowiek Ci za to podziękował.

Nie wiem ilu osobom udało się pomóc. Zwykle podczas spotkania dostaję informację zwrotną albo gdy przypadkiem z kimś się spotkam, to chociaż na chwilę chce porozmawiać, aby pochwalić się tym, co osiągnął. To bardzo miłe. Nie jestem wstanie nawet powiedzieć, ile osób ze mną rozmawiało. Dla mnie jest istotne to, aby rozmówca wyszedł ode mnie z gotowością do zmiany, na którą wyraża zgodę.

Ponad 7 lat współpracowałam z ramienia Wydziału Psychologów KSP z Fundacją Biuro Krajowe Anonimowych Alkoholików. Przeprowadziliśmy wspólnie w garnizonie stołecznym dziesiątki szkoleń i spotkań dotyczących problematyki alkoholowej i pomocy osobom z problemem alkoholowym. Te spotkania miały na celu przybliżenie tematu, aby można było wiedzę wykorzystać zarówno w pracy zawodowej (szczególnie dzielnicowi), jak również w życiu prywatnym. Trudno zmierzyć, ilu osobom pomogliśmy. Wiem, jakie te spotkania były ważne dla niektórych osób. Podchodzili i zadawali konkretne pytania, czy mnie czy gościom. Pytali o radę, wspólnie zastanawialiśmy się, jak komuś pomóc. Jeden z funkcjonariuszy powiedział, że właśnie tak powinny wyglądać wszystkie szkolenia. To było miłe.

Psycholog to taka ludzka lampa „Alladyna”, zasysa do własnego wnętrza ludzkie rozterki, problemy, tragedie. Psycholog sam w sobie musi być twardy psychicznie. Jak sobie z tym radziłaś, czy jest na to zawodowy sposób, aby samemu nie traumatyzować przeżyć innych osób. Jaki Ty preferowałaś konstruktywny sposób radzenia sobie ze stresem?

Tak, mój zawód jest trudny i obciążający emocjonalnie. Przy spełnianiu się zawodowym ważna jest higiena psychiczna, zaplecze i zasoby. Moje to rodzina, przyjaciele, szkolenia i superwizje oraz odpoczynek. Jeśli mam dom i kochanych domowników obok, mogę im powiedzieć, że miałam ciężki dzień albo popłakać sobie tak dla odreagowania, to super! Mogę też wyjść gdzieś ze znajomymi na zwykłe tzw. wygłupy, pośmiać się czy pograć np. w kręgle i nabrać dystansu do pracy, to super! Nieocenioną pomocą są superwizje (te koleżeńskie i ze specjalistami), na których można omówić problemy, z którymi spotykamy się w pracy, posłuchać - jak inni poradziliby sobie z nimi, jakie mają pomysły na rozwiązanie danego problemu. To jest taka pokora wobec swojego zawodu, przecież nie znamy sposobów na rozwiązanie wszystkich zagadek. W zawodzie psychologa uczymy się całe życie też tego, jak radzić sobie z własnymi emocjami. Przecież ja również mam swoje kłopoty, przeżywam stresy i mierzę się z przeciwnościami losu. Trzeba pamiętać, że terapeuta także jest narażony na przeżywanie traumy, tak jak każdy. Śmierć bliskich, choroby, kłopoty finansowe nas nie omijają. Ponadto, często utrzymuje się przez dłuższy czas kontakt z osobą np. będącą po traumie. Jest to dla psychologa dodatkowe obciążenie, istnieje niestety prawdopodobieństwo, że może on ulec wtórnej traumatyzacji. Dlatego też tak ważna jest higiena psychiczna, zaplecze i zasoby.

Co było najtrudniejsze w Twojej pracy/służbie, a z czego czerpałaś największą przyjemność i satysfakcję?

Najtrudniejsze dla mnie były sytuacje, w których nie bardzo potrafiłam znaleźć rozwiązanie. Poczucie bezsilności wzbudzało irytację, bo jak nie pomóc komuś, kto tej pomocy oczekuje? Gdy miałam kłopot czytałam, szkoliłam się, ale też proponowałam innych specjalistów, np. psychiatrę, seksuologa czy nawet księdza. Nie wiem wszystkiego, a inni mogą pomóc w konkretnych problemach, w których się specjalizują. Chociaż zdarzyło się kilka razy, że ktoś wrócił od specjalisty twierdząc, że był źle potraktowany, że gorzej się czuje niż przed wizytą. Wtedy zostawała superwizja. Ale bywało też tak, że nawet superwizje nie były w stanie pomóc w rozwiązaniu problemu. Trzeba było czasu i głębszej analizy, aby wspólnie znaleźć dobre wyjście. Satysfakcja gwarantowana. Osobiście satysfakcję czerpałam i czerpię z kontaktu z ludźmi, ze swojej pracy, którą bardzo lubię. Gdybym miała ponownie wybierać zawód - wybór byłby ten sam.

Jakie najbardziej smutne historie zapadły Ci w pamięci?

Smutne historie? To śmierć moich bliskich znajomych, przyjaciół. Byłam w pracy, zadzwonił dyżurny, że policjant mający przy sobie broń zamknął się w pokoju hotelowym. To był mój kolega z pokoju obok. Miałam wtedy dyżur interwencyjny psychologiczny. Nikogo nie interesowało, że znam funkcjonariusza. Jechałam na miejsce w rozpaczy, żalu i ogromnym lęku. Na miejscu negocjator poinformował mnie, że policjant postrzelił się. Zmarł w szpitalu. Co zostało oprócz pustki? Żal, tęsknota i ogromne poczucie winy. Znam przyczynę decyzji policjanta, ale nie chcę o tym mówić.

Mój przyjaciel podczas badań okresowych dowiedział się, że ma nowotwór. Był młodym mężem, bardzo chciał żyć, mieć dzieci. Rozpaczliwie o tym rozmawiał. Czekał na przetaczanie krwi. To już była ostatnia szansa na uratowanie życia. Boże! Jaką on miał nadzieję, że się uda! Mówił, że jak wyjdzie ze szpitala, koniecznie umawiamy się na dłuższe spotkanie. Przed zabiegiem widziałam go ostatni raz… Zdjęcia mi zostały…

Radość też przynależy do tego zawodu, może jakieś zabawne historie pamiętasz?

Zabawne też są. Gdy przygotowywaliśmy się do wizyty Papieża Jana Pawła II, odbył się szereg spotkań wstępnych z przedstawicielami różnych służb. Każdy, kto zaczynał swoją prelekcję, zwracał się do zgromadzonych: „Panie Prezydencie, szanowni księża, kapłani, Panowie komendanci, drodzy policjanci, Pani Agnieszko”. Byłam jedyną kobietą w tym męskim towarzystwie i czułam się wyróżniona (śmiech).

Jak widzisz przyszłość policyjnej psychologii, w jakim idzie kierunku, a może jakiś innowacyjny pomysł, którego może nie zdążyłaś zrealizować w służbie?

Gdzieś nam umyka człowiek. Mam wrażenie, że niektórzy zapominają, że zdrowy policjant to dobry policjant. Gdy poradzi sobie z małymi problemami, rozwiąże też te poważne. Myślę, że wciąż potencjał psychologów nie jest w całości wykorzystany. Zapomina się, że jesteśmy logistyką, ramieniem Komendanta do pomocy tym, którzy jej potrzebują. Pracujemy wspólnie w jednej firmie dla jej dobra, dla jej wizerunku. Może warto częściej prosić psychologów o konsultacje, wsparcie, radę. Może warto coś razem omówić na zasadzie: „tylko zerknij”. Psychologia w Policji ma się dobrze. Jednak zarówno od psychologów, jak i od policjantów i kadry kierowniczej, dobrze byłoby wymagać inicjatywy, pomysłowości i mądrych kroków. Aby psycholog wykazywał się głównie w zakresie swoich obowiązków i był rzeczywistym wsparciem, bo do tego właśnie powołał nas Komendant Główny generał Marek Papała.

Policyjny mundur wisi w szafie, jesteś już na zasłużonej emeryturze. Czy zawieszasz swoją psychologiczną działalność, czy może będziesz rozwijać się w innej branży, np. pomagać odnaleźć się zagubionym młodym duszom? Jak sama wiesz, coraz więcej tych młodych ludzi korzysta z pomocy psychologa.

Oczywiście, że odejście z Policji nie jest równoznaczne z zakończeniem mojej działalności, jako psychologa. Mam ciekawe propozycje pracy. Problem polega na tym, że wszystkiego robić nie mogę (śmiech). Przez lata pracowałam z osobami dorosłymi i tak będzie nadal. Zapotrzebowanie na pomoc psychologiczną jest bardzo duże. Gdy byłam w służbie, Komendant Stołeczny wyraził mi zgodę na dodatkową pracę. Po odejściu z Policji, już słyszałam błagalne: „proszę, przyjmij więcej pacjentów”. Teraz już mogę. Przecież nie zostawię potrzebujących bez pomocy.

Wiem, że bardzo chciałaś podziękować wszystkim, z którymi współpracowałaś, komendantom, naczelnikom, policjantom, pracownikom. Zatem powiedz, komu i za co, domyślam się, że lista może być obszerna. Jako psycholog w Policji nie narzekałaś na pewno na brak zajęć.

Nie sposób jest podziękować każdemu z osobna, dlatego życzenia składam na ręce przełożonych. Jest wiele osób, z którymi współpracowałam, a odeszli ze służby wcześniej niż ja. Do nich również kieruję słowa podziękowania. Kończę służbę w Policji po 25 latach pracy – jako psycholog policyjny, w tym – ponad 12 latach jako koordynator Zespołu ds. Opieki Psychologicznej i Psychoedukacji Wydziału Psychologów Komendy Stołecznej Policji. Dziękuję serdecznie Panom Komendantom, Policjantom i Pracownikom Cywilnym Policji z jednostek i komórek organizacyjnych, z którymi przez te lata współpracowałam. Dziękuję za profesjonalizm
i dzielenie się doświadczeniami, otwartość i zrozumienie, za realizację przedsięwzięć i wspólne pokonywanie trudności. Wyrażam wdzięczność za docenienie mojej służby, okazany szacunek, wyrazy sympatii.

Dziękuję za rozmowę.

OD REDAKCJI

Komórki policyjnych psychologów funkcjonują w każdej z komend wojewdzkich Policji w Polsce. Psychologowie pracują w 3 specjalizacjach. Są to opieka psychologiczna i psychoedukacja, psychologia policyjna stosowana i psychologia zarządzania zasobami ludzkimi. Taki podział ułatwia dotarcie do psychologa, który może pomóc w załatwieniu konkretnej sprawy. W garnizonie stołecznym każda z jednostek rejonowych i powiatowych, jednostek specjalistycznych lub komórek organizacyjnych wewnątrz samej KSP ma przydzielonego z ramienia Wydziału Psychologów swojego opiekuna. Pomagają oni w znalezieniu rozwiązania trapiącego nas problemu. Możemy uzyskać poradę, wskazówkę, kontakt do specjalistów w swoim rejonie zamieszkania lub poza nim. Rozmowa z psychologiem może pomóc w odnalezieniu odpowiedzi na nurtujące cię pytania. Zachęcamy zarówno policjantów, jak i pracowników Policji do korzystania z wiedzy i doświadczenia psychologów policyjnych.

Wydział Psychologów Komendy Stołecznej Policji
al. "Solidarności" 126 (żółty budynek, parter)

Naczelnik wydziału: podinsp. Beata Mazur

Psycholog dyżurny (24 h) tel. 885 444 085 – numer wyłącznie dla policjantów i pracowników cywilnych garnizonu stołecznego.

e-mail: psycholog@ksp.policja.gov.pl

Godziny przyjęć: poniedziałek – piątek 8.00 - 16.00

Wykaz jednostek i komórek organizacyjnych Komendy Stołecznej Policji wraz z psychologiem opiekunem dostępny jest na stronie internetowej Komendy Stołecznej Policji

Wydział składa się z trzech zespołów zadaniowych:

- Zespół do spraw Psychologii Zarządzania Zasobami Ludzkimi
Realizuje m.in. zadania takie, jak: prowadzenie badań psychologicznych w zakresie doboru zewnętrznego i wewnętrznego, diagnozowanie problemów organizacji w obszarze zarządzania zasobami ludzkimi, prowadzenie szkoleń w ramach doskonalenia zawodowego, diagnozowanie problemów środowiska pracy.

tel. 47 72 32 458, pokój nr 05
nadkom. Małgorzata Demczuk – koordynator Zespołu
tel. 47 72 324 42, pokój nr 02
st. asp. Jolanta Łoza
mgr Anna Szreder
mgr Katarzyna Zakrzewska
tel. 47 72 324 60, pokój nr 04
mł.asp. Grażyna Krasnodębska
tel. 47 72 324 43, pokój nr 13
sierż. szt. Damian Rybicki

- Zespół do spraw Opieki Psychologicznej i Psychoedukacji

Realizuje m.in. zadania takie, jak: udzielanie pomocy psychologicznej policjantom i pracownikom Policji, sprawowanie opieki psychologicznej nad komórkami i jednostkami KSP, prowadzenie działalności psychoedukacyjnej, udzielanie pierwszej pomocy emocjonalnej w sytuacjach kryzysowych i nadzwyczajnych.

tel. 47 72 324 29, pokój nr 03
kom. Zbigniew Sobieski – koordynator Zespołu
mgr Krzysztof Grunwald
tel. 47 72 324 60, pokój nr 04
mgr Lidia Godlewska
tel. 47 72 324 43, pokój nr 13
podkom. Anna Gryczewska-Jowsa
mgr Dorota Sokólska

- Zespół do spraw Psychologii Policyjnej Stosowanej

Realizuje m.in. zadania takie, jak: wspomaganie komórek organizacyjnych pionu kryminalnego w czynnościach dochodzeniowo-śledczych oraz operacyjno-rozpoznawczych (np.: sporządzanie analiz psychologicznych, materiałów operacyjnych i procesowych, udział w czynnościach procesowych i pozaprocesowych), wspomaganie komórek organizacyjnych pionu prewencji w realizacji zadań służbowych (np.: współuczestniczenie w działaniach mających na celu zapobieganie przestępstwom i wykroczeniom oraz zjawiskom patologii społecznej, udział w negocjacjach policyjnych w charakterze konsultanta), prowadzenie edukacji w zakresie umiejętności zawodowych policjantów wymagających specjalistycznej wiedzy psychologicznej.

tel. 47 72 324 45, pokój nr 11
podkom. Anna Pawłowska – koordynator Zespołu
st. sierż. Justyna Barć