Aktualności

Pod bombami. Policja i Straż Obywatelska w Warszawie we wrześniu 1939 roku

15.09.2023 • Piotr Hac

Agresja III Rzeszy, a następnie Związku Radzieckiego w 1939 roku na Polskę, to dla Policji Państwowej okres tragiczny, zakończony praktyczną likwidacją tej formacji. Policjanci wykazali się wówczas oddaniem służbie, a niejednokrotnie i heroizmem, lecz ponieśli przy tym ciężkie straty i ostatecznie w większości ulegli rozproszeniu podczas dramatycznego wrześniowego odwrotu. W trakcie kampanii okazało się, że istotną rolę operacyjną dla wojsk polskich odegrała Warszawa, a zapewnienie bezpieczeństwa publicznego w bombardowanej stolicy stało się jednym z elementów podtrzymywania oporu przez obrońców tego miasta.


Zdjęcie: Narodowe Archiwum Cyfrowe

POLICJA PAŃSTWOWA W OBLICZU WOJNY

Policja Państwowa była w II Rzeczypospolitej najważniejszą formacją bezpieczeństwa wewnętrznego, jednolicie zorganizowaną (obok Policji Województwa Śląskiego) i hierarchicznie zarządzaną. Przygotowywane plany obrony państwa przed zagrożeniem zewnętrznym nie ominęły Policji Państwowej i miała ona do spełnienia określone zadania na czas wojny, przede wszystkim w zakresie zapewnienia bezpieczeństwa publicznego w strefie nieobjętej bezpośrednimi działaniami wojennymi, przeciwdziałania dywersji i sabotażowi, jak również ochrony linii kolejowych. Późniejsze wydarzenia pokazały wprawdzie, że plan głębszego wycofania funkcjonariuszy nie był opracowany, jednak ponoszono w tym zakresie konsekwencje braku ogólnej koncepcji dłuższego prowadzenia kampanii. Sam pomysł ewakuowania policjantów z terenów zajmowanych przez wroga wynikał z traktowania Policji Państwowej jako uzupełnienia sił zbrojnych i nie uwzględniał konieczności utrzymywania porządku publicznego po wycofaniu się własnych wojsk, pozostawiając to zagadnienie w gestii zajmującego teren nieprzyjaciela. Należy zresztą pamiętać, że policjanci brali czynny udział w wojnie 1920 roku i posiadano z tego tytułu pewne doświadczenia. Niestety, w opracowanych na wypadek konfliktu planach nie uwzględniono koncepcji obrony Warszawy przed zagrożeniem ze strony obcych wojsk lądowych, koncentrując się na przeciwdziałaniu spodziewanym nalotom. Błąd ten bardzo szybko zweryfikowała wojenna rzeczywistość i ostatecznie obronę lądową stolicy w dużej mierze improwizowano.

Warszawska Policja (Komenda Policji Państwowej m.st. Warszawy), funkcjonująca na prawach okręgu wojewódzkiego, liczyła przed wybuchem wojny około 3500 funkcjonariuszy i pracowników, z czego 640 służyło w Urzędzie Śledczym, a ponad 500 stanowiło rezerwę – odpowiednik dzisiejszych pododdziałów prewencji. Policjanci zorganizowani byli w dwadzieścia cztery komisariaty, dwa komisariaty kolejowe, jeden rzeczny oraz izbę zatrzymań. Terytorialnie miasto Warszawa było znacznie mniejsze niż obecnie (przykładowo: Bródno, Młociny, Wilanów czy Włochy były odrębnymi gminami w powiecie warszawskim, niejako otaczającym stolicę), choć ludność oceniano na około 1,3 mln osób.

POLICJA W WARSZAWIE PRZED OBLĘŻENIEM

Przygotowania stołecznych policjantów do ewentualnego działania w warunkach wojennych rozpoczęły się już w 1938 roku, gdy określono wytyczne dotyczące kierowania ruchem kołowym i pieszym w mieście na wypadek mobilizacji. W marcu kolejnego roku rozpoczęto cykl ćwiczeń przeciwlotniczych, w ramach których funkcjonariusze sprawdzali między innymi stan zaciemnienia miasta. Wraz ze zbliżaniem się zawieruchy wojennej liczba czynności przewidzianych dla Policji Państwowej wzrastała, co przy poważnym „zwykłym” obciążeniu obowiązkami powodowało zapewne poczucie pewnego przemęczenia jeszcze przed wystąpieniem najcięższych wyzwań. 22 sierpnia 1939 roku podniesiono stopień gotowości do działań dla warszawskich policjantów. W kolejnych dniach funkcjonariusze rozpoczęli dostarczanie kart powołania w związku z poszczególnymi fazami mobilizacji. Przyjmowano także rezerwistów jako wzmocnienie Policji Państwowej, jak również zorganizowano jedną kompanię ochrony linii kolejowych. Warszawska rezerwa konna została wyłączona spod władztwa Komendy m.st. Warszawy i przekazana bezpośrednio Komendzie Głównej. Ogłoszenie mobilizacji powszechnej (początkowo 30 sierpnia, następnie odwołanej i przesuniętej o jeden dzień) spowodowało, że policjanci musieli borykać się ze zwiększonym ruchem ludności i pojazdów w mieście. Wystawiono także wzmożoną ochronę budynków władz publicznych i przedstawicielstw dyplomatycznych w Warszawie, jak też obiektów użyteczności publicznej (elektrownie, gazownie, mosty, wiadukty, dworce, banki itp.), a część funkcjonariuszy brała czynny udział w kopaniu rowów przeciwlotniczych mających zapewniać ludności ochronę podczas nalotów.


Urzędnicy i urzędniczki oraz szeregowi I komisariatu Policji Państwowej podczas kopania rowów przeciwlotniczych na dziedzińcu szkoły przy ulicy Dobrej 68.
W tle z lewej dom kąpielowy i mieszkalny na terenie Inspekcji Sieci Wodociągowej i Kanalizacyjnej przy ulicy Lipowej 2. Sierpień 1939 roku.
(Źródło: Narodowe Archiwum Cyfrowe Sygn. 3/1/0/7/3134/7)

Pierwszego września, wraz z rozpoczęciem niemieckiej agresji, policjanci zobligowani zostali do sprostania dodatkowym poważnym obowiązkom. Do dotychczasowych wyzwań doszły nowe, funkcjonariusze już do końca oblężenia zabezpieczali choćby miejsca upadku bomb lotniczych bądź strąconych samolotów, a od 8 września także pocisków artylerii niemieckiej. W tego typu sytuacjach, poza ratowaniem życia i zdrowia poszkodowanych, chodziło o przeciwdziałanie gromadzeniu się gapiów, jak też ewentualnym grabieżom pozostawionego mienia. W dniu wybuchu wojny pojawiła się konieczność przeprowadzenia planowanej od dawna akcji zatrzymania w celu internowania wytypowanych obywateli narodowości niemieckiej. Niestety przedsięwzięcie to zostało opóźnione z przyczyn politycznych, co skutkowało tym, że osób tych należało dopiero poszukiwać (większość z nich zapewne domyślała się takiego kroku władz polskich). Już niejako „pod bombami” i w Warszawie do północy 1 września na wytypowane 543 osoby zatrzymano jedynie 106, organizując przy tym na noc 20 zasadzek.

Duży nakład pracy musiała policjantom przysporzyć akcja odbierania broni palnej od osób fizycznych, w ramach której w każdej jednostce Policji Państwowej należało przygotować stosowne pomieszczenie magazynowe, założyć odrębną księgę depozytową i wypisywać blankiety pokwitowań. Inne rygory wprowadzonego stanu wojennego dotyczyły także przejmowania radiostacji krótkofalowych, zakazu gromadzenia się osób w miejscach publicznych, jak i fotografowania oddziałów wojska. Dodatkowo 2 września ogłoszono w całym kraju amnestię, co spowodowało wypuszczenie części osadzonych z zakładów karnych, a to mogło mieć wpływ na pogorszenie się stanu bezpieczeństwa publicznego.


Urzędnicy i urzędniczki oraz szeregowi I komisariatu Policji Państwowej podczas kopania rowów przeciwlotniczych na dziedzińcu szkoły przy ul. Dobrej 68. Sierpień 1939 r.
(Źródło: Narodowe Archiwum Cyfrowe Sygn. 3/1/0/7/3134/8)

Policjanci garnizonu warszawskiego musieli także więcej uwagi przeznaczyć na zabezpieczenie wojennych siedzib urzędów władz centralnych i niektórych dowództw wojskowych. Do tego doszło jeszcze konwojowanie personelu niemieckiej ambasady w Warszawie do granicy polsko-litewskiej oraz konsulatów niemieckich w Polsce do granicy z Rumunią. Z kolei funkcjonariusze stołecznego urzędu śledczego zbierali wszelkie informacje na temat nastrojów panujących wśród mieszkańców miasta oraz sytuacji aprowizacyjnej. Ponadto 4 września z braku innych sił, wysłano grupę kilkudziesięciu warszawskich policjantów do regulowania ruchu na południe od Wyszogrodu.

Wraz z pogarszaniem się sytuacji na froncie, do stolicy zaczęły spływać tłumy uchodźców, rozbitków z oddziałów wojskowych oraz ewakuowani urzędnicy i członkowie ich rodzin. Osoby te rozlokowywano w dostępnych obiektach, choć ich obecność zwiększała ruch na ulicach miasta. Z powodu braku możliwości nie przeprowadzono planowanej przed wojną częściowej relokacji mieszkańców Warszawy, jednak niektórzy z nich wyjeżdżali samorzutnie, pomimo tego, że transport kolejowy obciążony był transportami dla wojska. Sytuację i nastrój warszawiaków niewątpliwie pogorszyła ewakuacja urzędów centralnych, odbywająca się od 4 września, niestety połączona z chaosem decyzyjnym i sprawiająca wrażenie ucieczki. Ponieważ improwizowano obronę lądową Warszawy, nie do końca było wiadomo, czy miasto będzie bronione i czy uda się powstrzymać niemieckie zagony pancerne. Ze stolicy wyjechała Komenda Główna Policji Państwowej, natomiast część stołecznych policjantów zapewne zaangażowano do konwojowania transportów różnych ministerstw i urzędów, co osłabiło siły i tak przeciążonego zadaniami garnizonu. Z uwagi na ostatecznie podjętą decyzję o obronie stolicy, Komendant Policji Państwowej m.st. Warszawy podinsp. Marian Kozielewski, w uzgodnieniu ze Stefanem Starzyńskim – prezydentem miasta – podjął decyzję o pozostaniu wraz z podległymi sobie funkcjonariuszami w Warszawie, co z perspektywy czasu należy uznać za słuszne. Od 8 września, gdy Starzyński został mianowany Komisarzem Cywilnym przy Dowództwie Obrony Warszawy, warszawska Policja Państwowa formalnie już mu podlegała.

POWOŁANIE STRAŻY OBYWATELSKIEJ

Z powodu znacznego wzrostu zagrożeń, jak i wspomnianego osłabienia miejscowego garnizonu policyjnego, prezydent Starzyński 5 września powołał do życia organizację społeczną o nazwie Straż Obywatelska, która miała dbać o porządek publiczny, bezpieczeństwo mieszkańców Warszawy oraz chronić ich mienie. Do Straży tej mogły wstępować osoby legitymujące się dowodem osobistym z fotografią, po wskazaniu dwóch wiarygodnych mieszkańców, którzy udzielali referencji kandydatowi. Członkowie Straży z założenia pełnili swoje obowiązki bez broni palnej, mieli działać w „pierwszym rzędzie perswazją, pouczeniem, względnie wezwaniem pomocy Policji Państwowej”, jak to wskazywał w swoim pierwszym rozkazie Janusz Regulski – Komendant Główny Straży Obywatelskiej. Niekiedy strażnicy byli uzbrajani w broń pochodzącą z rekwizycji bądź z zapasów policyjnych, szczególnie gdy pełnili służbę przy ochronie pozostałych placówek dyplomatycznych, magazynów, obiektów szczególnie ważnych, jak też w zakładach karnych (w związku z ewakuacją funkcjonariuszy Straży Więziennej). Straż Obywatelska w Warszawie zorganizowana była w okręgi, których siedziby znajdowały się przy Komisariatach Policji Państwowej. Szefem Wydziału Wykonawczego Straży został były komendant okręgu warszawskiego Policji Państwowej inspektor w stanie spoczynku Wiktor Ludwikowski, który odszedł ze służby z powodów zdrowotnych w 1932 roku. Ludwikowski był znaną postacią w środowisku policyjnym jako ceniony teoretyk i praktyk kryminalistyki oraz osoba, która położyła podwaliny pod stosowanie daktyloskopii w Policji Państwowej. Innymi współtwórcami Straży byli: inspektor w stanie spoczynku Ignacy Koral, były naczelnik Wydziału Ogólnego Komendy Głównej Policji Państwowej oraz podinspektor w stanie spoczynku Henryk Charlemagne, były zastępca komendanta okręgowego m. st. Warszawy.

Z czasem Straż Obywatelska, oprócz patrolowania ulic Warszawy i wystawiania wart, rozszerzyła swoją działalność i zajmowała się wieloma różnymi kwestiami, począwszy od identyfikowania zwłok ludzkich, chowania zmarłych zwierząt, przejmowania opuszczonych zapasów żywnościowych, kontrolowania limitów sprzedaży produktów w sklepach, dbania o zaciemnienie miasta, zbierania informacji o porzuconej broni i amunicji, jak też zabezpieczania miejsc zbombardowanych i ujawnionych niewybuchów, a skończywszy na udzielaniu pomocy potrzebującym (do czego powołano m.in. oddziały kobiece) i wspieraniu akcji gaśniczych. Biorąc pod uwagę, że ostatecznie do szeregów Straży Obywatelskiej trafiło około pięciu tysięcy mieszkańców Warszawy, często członków Związku Oficerów Rezerwy, Związku Rezerwistów i Związku Inwalidów, to organizacja ta odgrywała bardzo ważną rolę w utrzymaniu porządku w stolicy.

TRUDNY CZAS DLA WSZYSTKICH

Po odparciu pierwszych niemieckich ataków (8-9 września) tylko teoretycznie sytuacja Warszawy uległa pewnej stabilizacji. Wraz z kolejnymi dniami liczba nalotów wzrastała, a po zamknięciu okrążenia rosła także siła ostrzału artyleryjskiego. W pełnej uciekinierów stolicy ludzie próbowali jednak dalej funkcjonować, a życie trwało mimo bombardowania. Władze stosowały kolejne niezbędne rygory, między innymi zakaz sprzedaży alkoholu, cenzurę czasopism, nakaz sprzedaży w lokalach gastronomicznych jedynie zup, godzinę policyjną (od 19.00 do 4.00). Funkcjonariusze Policji Państwowej oraz członkowie Straży Obywatelskiej musieli te, a także inne ograniczenia egzekwować, co było tym cięższe, że policjanci otrzymali także uprawnienia Żandarmerii i wykonywali jej zadania wobec żołnierzy licznego już wówczas garnizonu Warszawy.

Powoli krzepła organizacja Straży Obywatelskiej, choć zauważano pewne braki po praskiej stronie stolicy – zarówno w zakresie kadrowym, jak i lokalowym. 14 września Komendant Regulski ponownie zaapelował do mieszkańców o wstępowanie do Straży, a komendę na Pradze ostatecznie zorganizowano w budynku przy ul. Jagiellońskiej 9. Członkowie Straży zostali też uprawnieni do noszenia żółtej opaski z literami „SO” i stosowną pieczęcią. W celu ochrony ludności przed przestępcami opracowano system ochrony bloków mieszkalnych, zamykając patrolami odcinki dróg, a ochronę poszczególnych domów pozostawiono mieszkańcom. Skoncentrowano się na prewencji, stosując proste metody ostrzegania o zagrożeniach i płoszenia złoczyńców.


Tłum polskich obywateli obserwuje, jak tłumacz Juliena Bryana wyjaśnia policjantowi, że mężczyzna w podwiniętej fedorze to amerykański fotograf Julien Bryan, a nie niemiecki szpieg. Wrzesień 1939 roku.
(Prawa autorskie: archiwum fotografii Muzeum Pamięci Holokaustu w Stanach Zjednoczonych – zdjęcie nr 56193, pochodzenie: Archiwum Juliena Bryana)

Julien Bryan był jedynym zagranicznym fotoreporterem obecnym w stolicy podczas oblężenia Warszawy. Był autorem zdjęć z oblężonej Warszawy i filmu dokumentującego życie mieszkańców w tych najtrudniejszych chwilach. Julien Bryan do Warszawy przyjechał 7 września 1939 roku z zamiarem dokumentacji oblężenia, wykonania zdjęć za linią frontu. 21 września 1939 roku opuścił Warszawę wraz z członkami korpusu dyplomatycznego, z czymś najcenniejszym – zdjęciami oraz nagraniami, dzięki którym świat mógł zobaczyć, jak wyglądało życie pod niemieckimi bombami, śmierć niewinnych ludzi i okrucieństwo najeźdźców. Miał poparcie ówczesnego Prezydenta Warszawy Stefana Starzyńskiego. Przydzielonym przez władze Warszawy samochodem mógł dotrzeć w różne miejsca stolicy, aby wykonać unikatowe zdjęcia i klatki filmowe. Jak wynika z jego życiorysu, był podróżnikiem i filmowcem, a nie korespondentem wojennym. Realia wojny, w której środku nagle się znalazł – sprawiły, że stał się nim, choć nigdy się za takiego nie uważał. Film, który stworzył, był nominowany do Oscara za rok 1941 w kategorii najlepszego dokumentalnego filmu krótkometrażowego.

Ciężko jest przy tym określić poziom przestępczości w oblężonym mieście. Z jednej strony wojenna rzeczywistość powodowała, że ludzie zwracali uwagę na podejrzanie zachowujące się osoby, przebywali gromadnie w domach lub schronach, jak też z założenia nie poruszali się po zmroku. Natomiast z drugiej, trudy życia w oblężonym mieście, natłok zadań dla administracji publicznej oraz zwykły wojenny chaos mogły dawać przestępcom okazję do działania. Należy pamiętać, że w trakcie trzytygodniowego oblężenia Warszawy zniszczeniu uległ co ósmy budynek w mieście. Przyjmuje się również, że śmierć poniosło około dwudziestu pięciu tysięcy osób cywilnych, natomiast kilkadziesiąt tysięcy kolejnych zostało rannych. Ludność pozbawiona była energii elektrycznej, a po bombardowaniu 24 września także wody, co stało się jedną z przyczyn podjęcia decyzji o kapitulacji.

W tych warunkach policjanci dalej w miarę możliwości pilnowali porządku publicznego, chronili mosty na Wiśle, ochraniali miejsca prowadzenia akcji gaśniczych lub ratunkowych, nie pozwalali na zbliżanie się do niewybuchów, bądź budynków grożących zawaleniem, a przy tym zatrzymywali sprawców przestępstw i egzekwowali przestrzeganie przepisów wojennych. Walczono z przejawami spekulacji bądź paserstwa artykułów spożywczych. We wspomnieniach uczestników tamtych dni przytoczone są przypadki, gdy funkcjonariusze musieli udzielać wsparcia strażakom podczas gaszenia pożaru poprzez rozproszenie tłumu gapiów przeszkadzających w akcji (np. 8 września przy ul. Świętojerskiej) lub gdy poszkodowani nie pozwalali odjechać wozowi gaśniczemu do kolejnego pożaru (np. 13 września na ul. Miłej). Niekiedy policjanci konwojowali dobra państwowe, jak przykładowo monety z magazynów mennicy przy ul. Markowskiej do skarbca Ratusza, które to zadanie wykonano zresztą w czasie bombardowania lotniczego. Do jednych ze smutniejszych z pewnością obowiązków należał odstrzał rannych zwierząt oraz błąkających się psów, co miało znaczenie dla bezpieczeństwa sanitarno-epidemiologicznego mieszkańców.

KAPITULACJA – I CO DALEJ…

26 września, z uwagi na sytuację ludności cywilnej Warszawy, podjęto decyzję o podjęciu rozmów kapitulacyjnych z Niemcami. Dwa dni później doszło do poddania miasta. Do 30 września cała broń i amunicja pozostająca w rękach cywilnych, miała być zdana w komisariatach Policji. Niestety okres pomiędzy zakończeniem obrony a wkroczeniem wojsk niemieckich charakteryzował się pewnym rozprężeniem i policjanci musieli interweniować wobec osób próbujących rozkradać pozostawione mienie lub plądrować sklepy. Okupanci w podpisanych warunkach kapitulacji zażądali, aby funkcjonariusze Policji Państwowej, których pozostało na posterunkach ponad 2700, dalej pełnili w Warszawie swoje obowiązki, ograniczając jedynie liczbę amunicji do broni palnej przydzielonej funkcjonariuszom do dziesięciu nabojów na pistolet, bądź pięciu na karabin. Pozostawiono także Straż Obywatelską, której członkowie do 30 października 1939 roku wykonywali swoje zadania, m.in. patrolując ulice, odgruzowując i zabezpieczając zrujnowane budynki oraz odkopując zwłoki. Dopiero pod koniec tego miesiąca, w związku z utworzeniem Generalnego Gubernatorstwa, sprawy porządku publicznego przejął w całości okupacyjny zarząd wojskowy.

Szacuje się, że w obronie Warszawy poległo około stu funkcjonariuszy Policji Państwowej, w tym komisarz Stanisław Zagórski. Niektórzy warszawscy policjanci wykonujący zadania poza stolicą zginęli we wschodniej części kraju, jak też zostali zamordowani w Katyniu. Straty osobowe członków Straży Obywatelskiej nie są znane – według niepełnych danych miało zginąć co najmniej 34 jej członków, a kolejnych 75 zostało rannych.

***

Autor dziękuje insp. Sławomirowi Cisowskiemu za udostępnienie materiałów przydatnych do opracowania niniejszego tekstu.