Aktualności

Nawet Z Narażeniem Życia (NZNŻ)

22.03.2024 • Daniel Niezdropa

Niepozorny, powiedzielibyśmy, że nawet skromny, wśród setek policjantów i pracowników przechodzących korytarzami Pałacu Mostowskich, można powiedzieć niezauważalny, pracujący na co dzień w Stołecznym Stanowisku Kierowania, obecnie w Zespole I. Jednak mł. asp. Szymon Głuszek to wbrew pozorom osobowość bardzo wyrazista i policjant pełen ikry i zaangażowania w służbie, a także pasji, do których opisania trzeba byłoby książki. Jest jednym z pionierów policyjnego rapu i twórcą kolejnych muzycznych projektów. Nie sposób byłoby przejść koło niego obojętnie i nie przedstawić go na łamach Stołecznego Magazynu Policyjnego. Dlatego poznajmy bliżej Szymona w wywiadzie okraszonym rymami z policyjnego rapu, którego teksty mają motywować i pokazywać jak trudna, ale też jak bardzo ciekawa jest służba w Policji.


Plan teledysku do utworu „Służę Rzeczypospolitej”, strzelnica PM Shooter w Warszawie, przełom roku 2020/20221.
(autor: Maciek Tactical Photo Poland)

Muzyka podnosi morale, to też jest ważne, fajne, muzyka z drugiej strony zachęca do tego, żeby zainteresować się służbą. Czy może być dobrą formą promocji?

Miałem kilkanaście wiadomości od policjantów będących na „szkółce”, czyli szkoleniu podstawowym, którzy dziękowali mi za dobrą robotę. Bardzo podobały im się teksty, muzyka, teledyski. Zresztą prowadzą konto na Facebooku – Nawet Z Narażeniem Życia i kanał na YouTube – RaPsy 997, na których zamieszczam materiały pokazujące policyjną służbę, niekiedy własne przemyślenia, a także policyjny rap i powstałe dotychczas utwory i teledyski. Myślę, że dla chętnych zostać policjantami to dobre źródło informacji o naszej formacji.

Mogę spokojnie odhaczyć co najmniej 20-stkę policjantów, którzy dzięki mojej, a właściwej naszej wspólnej pracy muzycznej i nie tylko, zostali zachęceni do wstąpienia w policyjne szeregi. Wiem od nich, że z jednej strony zainspirowała ich muzyczna, ta policyjna codzienność będąca tłem policyjnego rapu i materiały, które publikowałem na portalach społecznościowych. Z tego, co wiem, to spodobał się im (są wśród nich i policjantki, policjanci) sposób przekazu, dynamika obrazu i ten etos niezłomnych gliniarzy, psów, jak to nas określa ta mniej chlubna część społeczeństwa.

Pies przecież potrafi być wierny, potrafi chronić i bronić jak prawdziwy policjant. Dlatego nie zawsze będę odbierał „psa” jako coś negatywnego. Przecież nie tylko ja jeden, cyt. tytuł naszej piosenki – jestem „Dumny z bycia psem”.

Faktycznie, to wszystko jest megaważne, podnosiłeś morale, zachęcałeś. Później, jak zapalnik ten pomysł eksplodował i ruszyliście z bitami, tekstami, kruszyliście policyjny beton. Tak go nazwaliśmy, bo do momentu powstania policyjnego rapu, pierwszej piosenki o tak szerokich zasięgach, polska Policja nie miała z takimi projektami do czynienia. Social media zresztą już dawno stały się codziennym i wręcz nieocenionym narzędziem promocji Policji. Nikt nie wchodził z takim przebojem, mam na myśli muzycznym (śmiech), do naszej firmy…. i to rapowym, który zresztą został w pełni zaakceptowany. Policjanci mają pasje muzyczne, grają w zespołach, jeden z byłych zastępców Komendanta Głównego Policji był perkusistą w znanym zespole heavymetalowym „Hunter”. Na pewno pierwszą policyjną rapową piosenką był utwór „Prewencja Olsztyn” autorstwa Wojciecha Szerejko ps. „Szary”. Chcielibyśmy dowiedzieć się więcej o policyjnych raperach, projektach muzycznych. W takim charakterze udzielaliście się społecznie na rzecz wsparcia Fundacji Pomocy Wdowom i Sierotom po Poległych Policjantach. Ta muzyka naprawdę podnosi temperaturę, ma inicjować, uczyć szacunku dla munduru, etosu pełnienia służby.

Faktycznie podpisuję się pod tym. Poza tym jest to bardzo popularna muzyka, często słuchana przez policjantów OPP na zabezpieczeniach. Wyobraź sobie, że robimy coś ważnego pod jednym sztandarem, jesteśmy zwartą grupą. Zawsze wszystkie armie miały swoich bardów, miały swoje orkiestry, dźwięki, przygrywki, wybijane rytmy, dlatego ta muzyka niesie morale, przesłanie, coś głębokiego, motywuje. Wszystkie historyczne hymny, pieśni, przecież to z tą nutą na ustach szli do różnych bojów rycerze, żołnierze. Są to pieśni z reguły mówiące o waleczności i woli zwycięstwa. I niczym innym jest właśnie idea policyjnego rapu – ma on motywować i solidaryzować Policję.

Z drugiej strony świat przestępczy też ma swoich „bardów” i muzykę, ma swój rap, motywują się wzajemnie, zachęcają do robienia tego, co my jako policjanci uważamy na łamanie prawa. Dlatego też policyjny rap ma być przeciwwagą i mówić wyłącznie o prawdziwym policyjnym życiu.

W Policji nie do każdego trafia forma orkiestr. Oprawa muzyczna w naszej formacji wiąże się przede wszystkim z udziałem orkiestry czy też chóru, które preferują raczej poważniejszą muzykę, doniosłą i bardziej dostojną, melodie i pieśni. Dodają powagi podczas ważnych chwil, uroczystych zbiórek, apeli, resortowych koncertów. Za to taka luźna, melodyjna i rapowa nuta na zabezpieczeniu czy podczas służby motywuje policjantów, patrolowych, interwencyjnych. Rap jest bardzo popularny i wielu ludzi słucha tej muzyki, do tego uważam, że jest przecież melodyjna. I przy tym policjanci mają swoich własnych policyjnych raperów, przedstawicieli tego muzycznego nurtu, do którego grona z prawdziwą dumą dołączyłem.

Czyli postanowiłeś zostać takim rapowym bardem, który motywującymi tekstami zachęca policjantów do pełnienia służby, niepoddawania się i walki z przestępczością, a także co ważne pomagania ludziom – czy faktycznie tak jest?

Tak to wyszło, że takim właśnie bardem zostałem (śmiech). Osobiście zawsze miałem taki dylemat, że jeździmy w patrolu i niekiedy słuchamy tego komercyjnego rapu i tu trzeba wprost powiedzieć, że wśród wielu piosenek również przewijały się te antypolicyjne, gloryfikujące patologię i świat przestępczy. Oczywiście podoba się nam to brzmienie, ale jeżeli wsłuchamy się w przekaz, to jest on niezgodny z tym, co ślubowaliśmy – wstępując do służby. I tak jadąc radiowozem – czujemy niesmak, że w głośnikach mogą rozbrzmiewać treści całkowicie sprzeczne z ideą policyjnej służby. Dlatego mnie to zawsze bolało i stąd pewnie ta wybrana przeze
mnie ścieżka policyjnego rapu, pełnego etosu i policyjnej siły, blasku oraz dumy z noszenia policyjnego munduru.

Czy zdarzało Ci się reagować na rap, który atakował naszą służbę? Czy policyjny rap to dobra alternatywa dla poszukujących wartości, nie tylko w służbie, ale też w życiu?

Tak i to często, jeżeli treści były antypolicyjne, to mnie to osobiście dotykało i nie słuchałem tego dalej. Oczywiście nie wszyscy wykonawcy tacy są i w tym kanonie jest wielu świetnych artystów, którzy nie promują tego złego świata, a wręcz przed nim przestrzegają, podając prawdziwe rymy ze swojego życia. Niektórzy artyści chcą wręcz pokazać i udowodnić młodym ludziom, że można się zmienić i w końcu pójść tą dobrą drogą, mając świadomość wcześniejszych życiowych zakrętów.

Nasz policyjny rap to znakomita alternatywa dla tych poszukujących mądrych, życiowych wartości, i właśnie, bo dla takich słuchaczy jest ona tworzona, nie tylko dla policjantów, ale też ludzi na zewnątrz naszej organizacji. Mocne brzmienie, niekiedy ostry przekaz, ale wyłącznie w kontekście walki ze złem i zwycięstwa, solidarności zawodowej i tego przywiązania, wynikającego z cech prawdziwego psa, gliniarza, policjanta, który swoje zadanie chce wykonać do końca, a także dobra, które ostatecznie zawsze zwycięża nad złem.

Doskonałym przykładem są młodzi policjanci, którzy przychodzą do służby. Całe życie – można tak powiedzieć, że słuchał rapu i nagle przestawia swoje myślenie na tory policyjne i może mieć taki „zgrzyt moralny” i rozterkę – „ja tu teraz jestem policjantem, złożyłem rotę, ślubowałem chronić, a tu w uszach brzmią słowa jakieś przedstawiciela tzw. ciemnego nurtu cyt. diabły w niebieskich mundurach”. Na szczęście ci młodzi adepci odnajdują naszą muzykę i mogą sobie słuchać dobrego przekazu, który wprost mówi – dlaczego jesteśmy policjantami.


Na planie teledysku do utworu „M.Z.P.M”, kręconego wspólnie z „Bulletem” ze Straży Granicznej,
Klub Strzelecki Gentleman Gun Club, Kozerki powiat. grodziski, listopad/grudzień 2021.

(autor: Maciek Tactical Photo Poland)

Ta nasza zajawka na temat możliwości wykorzystania policyjnego rapu, wartości, które promuje, w zależności od tego, kto go tak naprawdę wykonuje, to taki wstęp do rozmowy z Tobą. Powiedz nam, jak znalazłeś się w Policji? Jak wyglądały koleje Twojej zawodowej ścieżki?

Może zacznę od tego, że w 2009 roku pracowałem jako opiekun-sanitariusz w schronisku dla osób bezdomnych w Gdyni. Miałem wtedy 20 lat i dopiero poznawałem życie, jednak ta praca dała mi możliwość prawdziwego spojrzenia na ból i problemy, przez pryzmat pracy z potrzebującymi pomocy, poznania ich historii, tego – w jaki sposób niektórzy z nich przegrali swoje życie, aczkolwiek przed wieloma z nich stała jeszcze szansa na to, aby coś w nim zmienić.

Dla mnie bardzo młodego wtedy człowieka, ta praca to było coś bardzo trudnego z jednej strony, z drugiej coś takiego co pozwoliło mi szybciej dojrzeć i zobaczyć, że życie to nie jest bajka. Rok wcześniej pracowałem jeszcze w ochronie i studiowałem, początkowo we Wrocławiu Europeistykę na Uniwersytecie Wrocławskim, a później kontynuowałem naukę w Warszawie w Warszawskim Seminarium Teologicznym Dziennikarstwo i Public Relations (obecnie WSTS tj. Wyższa Szkoła Teologiczno-Społeczna). Tych studiów niestety nie ukończyłem, bo w tym czasie się ożeniłem, siła wyższa (śmiech).

Ta praca w schronisku to było prawdziwe życiowe wyzwanie. Bezdomni byli tam dowożeni przez służby. Mieszkałem wtedy na Pomorzu i dojeżdżałem do pracy w Gdyni. Miałem takie zmiany, że pracowałem np. z rzędu 48 godzin, a później miałem sześć dni wolnego. Jako opiekun w schronisku pracowałem od 2009 roku do 2011, aż do momentu wstąpienia do służby w Policji.

Czyli empatię wyrobiłeś w sobie, jeszcze zanim trafiłeś do Policji. Widziałeś ludzką krzywdę i biedę, zdecydowałeś się przecież pomagać ludziom będącym w trudnej sytuacji?

Można tak powiedzieć, ta praca to było wyzwanie i mój własny wybór. Widoki nie były zbyt przyjemne, ale moim zadaniem było pomagać. Ci ludzie byli często przywożeni w skrajnym zaniedbaniu, dowożeni tam przez Straż Miejską, przez Policję. Widziałem całe spektrum różnych schorzeń i urazów zdrowotnych. Niejednokrotnie wspólnie z pielęgniarką opatrywaliśmy rany i zabezpieczaliśmy, dezynfekowaliśmy, goliliśmy, odwszawialiśmy. To była bardzo ciężko praca, szczególnie dla mnie młodego wtedy człowieka, to był widok, który zapadał głęboko w pamięć. Na pewno to zajęcie nauczyło mnie pokory dla życia. Wczesna szkoła życia, ktoś mógłby powiedzieć.

Kiedy zrodziła się w Tobie myśl, że zamienisz pracę w schronisku na służbę w Policji? Jak wyglądały Twoje pierwsze lata służby?

Pamiętam jak dziś, przyjechała do nas policyjna załoga i funkcjonariusze zapytali się mnie: „a ile Ty tutaj zarobisz?” Odpowiedziałem i wtedy też usłyszałem od nich: „przecież takie same pieniądze dostaniesz na szkoleniu podstawowym, a w służbie tak, jak i tutaj też będziesz stykał się z takimi samymi problemami”. Powiedzieli mi jeszcze: „jesteś jeszcze młodym człowiekiem, popatrz na to, że wiek emerytalny osiągniesz też szybciej, jesteś sprawny silny, dasz radę”. I tak od słowa do słowa, dowiedziałem się o warunkach pełnienia służby i o tym, że w Policji, choć może nie jest łatwo, to też będę mógł pomagać
ludziom.

I nie powiem, tak zostałem zaszczepiony tą Policją, że pojechałem złożyć dokumenty do Komendy Wojewódzkiej Policji w Bydgoszczy. Swoją decyzję zawdzięczam też żonie, bo myślę, że miała swój duży udział w tym, żebym zdecydował się na wstąpienie do służby. Nie miałem jednak do końca szczęścia, bo nie udało mi się dostać do wskazanej jednostki w województwie kujawsko-pomorskim i zaproponowano mi inną jednostkę Policji.

Chcąc być blisko domu, czyli Chojnic, spróbowałem w KWP Gdańsk i tam, z czego bardzo się ucieszyłem, udało się. Dostałem przydział do KPP w Pruszczu Gdańskim, jednak docelowe miejsce służby wskazano mi w komisariacie w Trąbkach Wielkich. Z uwagi na wakaty w Trąbkach, trafiłem do Posterunku Policji w Pszczółkach do Zespołu II Ogniwa Prewencji. To były takie wesołe nazwy, a do tego były to małe jednostki. Koledzy mówili na mnie kolejarz, bo na służby dojeżdżałem pociągiem 120 km w jedną stronę. Kiedy nie było pociągu, to jechałem na służbę skuterem pożyczanym od szwagra. Wtedy podróż na służbę i z powrotem trwała nawet 4 godziny. Ale kto nie jest zdolny do poświeceń, bardzo chciałem być policjantem i pomimo tych przeciwności losu, nie poddawałem się i jak nie było połączenia koleją, to pozostawała podróż skuterem z zawrotną prędkością 50 km/h (śmiech) na służby 8-godzinne.

Miałem wtedy bardzo porządnego kierownika, któremu chyba trochę żal się mnie zrobiło, że tak się poświęcam z tymi dojazdami i tak układał mi grafik, abym miał też czas dla rodziny. Oczywiście wszystko zgodnie z przepisami i z zachowaniem regulaminowego czasu służby. Zdarzało się też, że kiedy z uwagi na problemy z dojazdem musiałem zostać na posterunku, to niejednokrotnie na moją prośbę dopisywano mnie na dodatkowe służby.

Powiem szczerze, że dla mnie ta robota była spełnieniem marzeń. Lubiłem podejmować wyzwania, jeździć na interwencje. Dlatego upust tej mojej policyjnej pasji oddaję dzisiaj – pisząc rapowe teksty. Dla mnie służba to był żywioł, jak rwąca rzeka, a ja niczym pstrąg dzielnie radziłem sobie z jej szybkim nurtem, w pozytywnego tego słowa znaczeniu. Dla mnie to było coś nowego.

Miałem dzienne służby w patrolu jednoosobowym i na brak zajęcia nie narzekałem, a że miałem nos jak Sherlock Holmes (śmiech) to zawsze coś wypatrzyłem i interweniowałem. Pewnego razu legitymowałem grupę kiboli spożywających alkohol pod sklepem. Byłem sam, ich cała zgraja. Podszedłem do nich i poprosiłem o dokumenty. Popatrzyli na mnie, aż tu nagle mężczyzna, który wydawał się im przewodzić – rzucił im komendę – mówiąc: „dajcie mu te dokumenty, bo to jest chyba jakiś świr albo coś potrafi”. Cała kibolska ekipa dała się wylegitymować bez nerwów, złości czy jakichkolwiek zaczepek w moją stroną. To pokazało, że warto być stanowczym i nie dać po sobie poznać, że ja będąc sam na służbie, choć przez chwilę czuję strach. Nawet wtedy o tym nie myślałem.

Stanowczo i bez pobłażania dla zachowań godzących w policyjny mundur, taką miałem zawsze dewizę. Po tamtej akcji usłyszałem od swojego kierownika, żebym więcej sam nie legitymował takiej grupy, a starał się zapewnić wcześniej wsparcie. Rada była cenna, tym bardziej że jako młody policjant w stopniu posterunkowego cały czas uczyłem się policyjnej codzienności. Wtedy, pomimo że byłem sam, to w rejonie miałem na wypadek takich wydarzeń wsparcie patrolu zmotoryzowanego. Nie bałem się jednak takich wyzwań, wydawało mi się, że mundur daje nieśmiertelność. Dzisiaj już wiem, że podczas służby bywa różnie. Życie i trudna interwencja wszystko weryfikuje, a doświadczenie zdobywane latami wtedy właśnie przechodzi swój najważniejszy egzamin.

Lata spędzone w Pszczółkach wspominam bardzo dobrze. Bywało czasami żartobliwie, kiedy podczas kontroli drogowej przedstawialiśmy się jako Policja Trąbki, widząc uśmiechy i konsternację mówiliśmy Policja Pszczółki, a kiedy patrzono na nas z niedowierzaniem – mówiliśmy Policja Pruszcz Gdański. Służba była poważna od początku do końca, aczkolwiek zdarzały się w niej takie anegdotyczne, śmieszne sytuacje, jednak o powagę służby i dobry wizerunek trzeba było cały czas dbać.

W Pszczółkach „wojowałem” do lata 2012. Później przeniosłem się do KPP w Chojnicach, tam przesłużyłem 4 lata, byłem dowódcą drużyny w strukturach Nieetatowych Pododdziałów Policji. Brałem udział w zabezpieczaniu lokalnych imprez masowych, w tym meczów piłkarskich, na terenie całego województwa pomorskiego. Służba w Chojnicach to było to, co dodawało mi energii i tzw. kopa do pracy.

Miałem nawet pseudonim „okrutnik”, bo jak śmieli się koledzy – bez litości rozliczałem każdego, kogo ujawniłem w związku z łamaniem prawa. Oczywiście zawsze kierowałem się zrozumieniem i empatią i tak jak ślubowałem, tak robiłem w służbie. Nie ukrywam, że lekceważącym i łamiącym prawo zawsze udowadniałem, że na ich zachowania są sankcje określone w kodeksach, czy to wykroczeń, czy też w kodeksie karnym, czy innych aktach prawnych. Pamiętam jak dziś ulicę Piłsudskiego w Chojnicach, gdzie na brak zajęcia nie narzekałem, kibole, chuligani, którym trzeba było pokazać, gdzie są granice prawa, oczywiście w ramach swojej kompetencji i możliwości stosowania prawa.

Z tego wynika, że byłeś prawdziwym strażnikiem prawa – cyt. słowa z piosenki „Niebieskie Ulice”: „Bądź jak Pitbull, jak Punisher, niebieskie są ulice, swojej służby się nie wstydzę”. To prawda?

Zgadza się, o tym zresztą później zarapowaliśmy właśnie w tym kawałku. Pozwól, że zacytuję inne bardzo ważne słowa z tej samej piosenki: „My robimy porządki na ulicach tego miasta, nawet z narażeniem życia i w granicach tego prawa”. I faktycznie moja służba nie była niczym innym, jak służbą wymierzoną w uliczne zło i realizowaną zgodnie z przepisami.

Podkreślę jeszcze jedną rzecz, bardzo ważną w służbie kwestię. Osobiście nigdy nie tolerowałem znieważeń i jeżeli miałem do czynienia z agresorem, który chciał wylać słowne „pomyje” na policyjny mundur i obrazić policjanta słowa wulgarnymi, to interwencja ze mną zawsze kończyła się doprowadzeniem i osadzeniem w PDOZ, a później zarzutami karnymi. Bardzo poważnie podchodziłem do każdej takiej sytuacji.

Szacunek do munduru ponad wszystko… Czy to Twoja dewiza?

Zgadza się, ponad wszystko, a policjant powinien swoją służbą pokazywać, że ten mundur zobowiązuje do powagi i działania na rzecz ochrony ludzi i przestrzegania prawa. Dla mnie służba zawsze była wszystkim, jak już do niej wychodziłem, to wiedziałem, że muszę zrobić swoje, od początku do końca i nie mogę odpuścić. Jeżeli ktoś mnie obraził, to nie odwracałem się i nie udawałem, że tego nie słyszę, tylko wracałem i udowadniałem komuś, że niebieski mundur jest od tego, żeby go szanować.

Jak wyglądały Twoje dalsze policyjne losy? Bo przecież w tej służbie i w każdym miejscu, w którym służyłeś – powstawały zapewne kolejne ważne maksymy i myśli, poglądy i spojrzenia, które później stanowiły podstawę i esencję rapowych rymów i tekstów?

Zgadza się samo życie, a w rapie przecież o to chodzi, żeby mówić o życiu, prawdzie, codzienności. Z Chojnic przeniosłem się do Komendy Powiatowej Policji w Tucholi. Tam uczyłem się dalej roboty prewencyjnej, ale też realizowałem inne czynności, również w ramach pracy dochodzeniowej. Miałem blisko do domu i już nie było potrzeby dojeżdżania skuterem do służby (śmiech). Miałem już wtedy dwójkę dzieci i swoją służbę traktowałem bardzo poważnie i z poświęceniem jak w Pszczółkach. Wtedy bywało, że byłem i dochodzeniowcem i wykroczeniowcem, a nawet miałem służby w PDOZ – czyli spektrum zadań, które nie powiem, wzbogaciły moje doświadczenie w służbie. W Tucholi służyłem do 2021 roku. Później trafiłem do Komendy Głównej Policji do Biura Komunikacji Społecznej, a następnie do Komendy Stołecznej Policji, gdzie pracuję do dzisiaj w Stołecznym Stanowisku Kierowania. Zajmowałem się szeroko pojętą administracją SWD (Systemu Wspomagania Dowodzenia) i organizacją służby w Sekcji Dyżurnych, a od marca tego roku pracuję w Zespole I. Do Warszawy przeprowadziłem się z żoną i czwórką dzieci.

Szymonie, poznaliśmy Twój dotychczasowy przebieg służbowy, na pewno spędzony aktywnie, ideowo i z przeświadczeniem, że zawsze byłeś cyt. tytuł piosenki: „Dumny z bycia psem”. Tak jest zresztą do dzisiaj i w tej kwestii, jak nas zapewniłeś – nic się nie zmieniło. Teraz chcielibyśmy poznać bardziej nie tylko policyjny rap, ale także Twoje doświadczenia i rozwój muzyczny. Opowiedz nam tym razem muzyczną część Twojego życiorysu i artystyczne tło Twojej policyjnej służby.

Instrumenty muzyczne zawsze mi towarzyszyły. Mogę powiedzieć, że od najmłodszych lat byłem „za Pan brat” z muzyką. Mój tata grał na gitarze i na pianinie. Stąd też moje pierwsze zainteresowanie gitarą, grałem na niej. Dodam, że w czasach mojej młodości hip-hop dopiero raczkował w Polsce, stąd też byłem fanem rocka i metalu. W Chojnicach, gdzie spędziłem swoją młodość, w moim środowisku królowała bardziej rockowa muzyka. Nie jestem absolwentem szkoły muzycznej, ale chodziłem na naukę gry na gitarze.

Czułem jednak, że potrzebuję czegoś bardziej ambitnego, dlatego tata wysłał mnie na nauki do znanego muzyka bluesowego Leszka Cichońskiego gitarzysty blues-rocka, a także wokalisty, kompozytora i aranżera, grającego z wieloma muzykami i zespołami z Polski i zagranicy, do tego twórcy poradników dla gitarzystów. Dzięki niemu poznałem arkana gitary elektrycznej i prawdziwą głębię instrumentalnej muzyki. Dodam, że wtedy grałem, ale nie śpiewałem. Później doszła perkusja.

Zaliczyłem udział w kilku lokalnych kapelach, gdzie docierałem swoje umiejętności gry na gitarze i perkusji. Powiem, że nie tylko, bo zdarzało się mi też uczestniczyć w oprawie muzycznej nabożeństw, koncertów oraz innych uroczystości w Kościele Zielonoświątkowym, ponieważ mój tata pełnił tam funkcje pastora. Co ciekawe, podejmując naukę w Seminarium Teologicznym, miałem zdobyć podstawy do wypełniania takiej funkcji w przyszłości. Zamiast pastorem zostałem policjantem (śmiech).

Miałem przyjemność zagrać również w zespole, który zdobył uznanie na Festiwalu Piosenki Religijnej „Credo” w Chojnicach. Było poważnie i było zabawnie, jak to w muzyce, w zależności od tego, w jaki projekt muzyczny się angażowałem.

Czy w tym czasie miałeś jakieś znaczące występy publiczne? Wtedy, jak mi już mówiłeś, miałeś długie włosy?

Jak rasowy rockman, długie włosy to był jeden z elementów tej profesji. Muzykę, którą się wtedy zajmowałem, mogę zaliczyć do nurtu rock-metalowego, jednakże miałem nawet swój epizod reggae, bo trafiłem na chwilę do kapeli, w której taki nurt muzyki rozrywkowej był wiodący. Był to zespół z Chojnic. Grałem tam jako gitarowy solista i razem z kapelą zagraliśmy nawet dla kilkunastotysięcznej widowni na festiwalu „DettenRockt” w Emsdetten (miasto w Niemczech, położone w kraju związkowym Nadrenia Północna-Westfalia, w rejencji Münster, w powiecie Steinfurt). To było niezłe wyzwanie, ale dla mnie osobiście muzyczny powód do dumy. Miałem wtedy 18 lat. Poza tym występowałem podczas koncertów Wielkiej Orkiestry Świątecznej Pomocy. Miałem też kilka publicznych występów na perkusji.

Był rock, metal, a kiedy pojawił się rap? Dopiero w Policji?

Nie, w szkole średniej pamiętam jak dziś. Miałem kolegów, którzy słuchali hip hopu. Oni często nie rozumieli mojej muzyki, jednak ja zainteresowałem się ich muzyką. W ten sposób odkryłem pierwsze polskie kapele rapowe: Kaliber 44, Paktofonika, Wzgórze Ya-Pa 3, według mnie bardziej zaawansowane muzycznie od tych, których słuchali moi koledzy. Mnie zainteresowały bardziej ambitne kompozycje muzyczne. Bardziej podobał mi się uliczny rap, chociaż budowa tekstów, rymów, nie powiem – na samym początku wydawała mi się dość trudna.

Próbowałeś wtedy tworzyć samodzielnie bity i rymy rapowe?

Powiem, że potrafiłem zadziwić, a niekiedy zdenerwować moich kolegów, którzy sami nie mogli odtworzyć słuchanego rapu. Tymczasem ja sam aranżowałem sobie podkład, a nawet do niego rymowałem. Po prostu czułem tę muzykę. Wiedziałem, gdzie kończą się frazy, jak zacząć, jak skończyć rym. I tak metalowiec, czyli ja, powoli zamieniał się w rapera (śmiech).

Jako że miałem dostęp do sprzętu muzycznego i to zaawansowanego, to mogłem samodzielnie próbować taką muzykę stworzyć.


Wyjazd z tatą na nagrania lektorskie, Studio Nagrań w Warszawie, lata 90.
Archiwum prywatne Szymona Głuszka

Kiedy miałeś pierwszy epizod w studio muzycznym? I co lub kto miało bądź miał wpływ na Twoje zainteresowanie nagrywaniem, a później rapem?

Wiele zawdzięczam mojemu tacie, który dorabiał jako lektor, czytał i nagrywał audiobooki oraz słuchowiska i jeździł do radia do Warszawy i często mnie ze sobą zabierał. Wtedy też dowiedziałem się, jak działa mikrofon, słuchawki, konsola muzyczna, a przy tym mogłem coś sobie nawet samodzielnie nagrać. Pierwsze moje wyjazdy do studia miały miejsce, kiedy miałem 10 lat. Wtedy jeszcze bitów i rymów i nie tworzyłem, ale studio nagrań zdążyłem dobrze poznać. Kiedy tata nagrywał, to ja siedziałem, obserwowałem w reżyserce, jak to wszystko się odbywa, jak mój tata ćwiczy, jak zmienia głos. Myślę, że to dało mi bardzo wiele, ta możliwość podejrzenia od kuchni pracy w studio muzycznym. Wtedy jeszcze nie wiedziałem, że te ćwiczenia oddechowe, łamanie, podwyższanie i obniżanie głosu, wykorzystam w przyszłości przy odtwarzaniu rapowych rymów i tekstów.

Kiedy powstała Twoja pierwsza policyjna – raperska piosenka?

Jak już wstąpiłem do służby w Policji i słuchaliśmy piosenek Wojciecha „Szarego” Szerejko, wspomnianego przez mnie twórcy piosenki o OPP w Olsztynie, to postanowiłem stworzyć własną kompozycję i zrobiłem utwór rapowy o pokoju nr 519 Kompanii V, Blok B, Słupsk 2011. Piosenka trwała niewiele ponad jedną minutę. Podkład muzyczny udostępnił mi znajomy muzyk, który zajmował się tymi bitami zawodowo. Nie wykonywałem jej publicznie, a do grona słuchaczy zaliczyłbym tylko kolegów z mojego pokoju i koleżanki oraz kolegów z kilku innych. Jak spotkaliśmy się w większym gronie, to wtedy ją prezentowałem. Utwór ten nie trafił jednak do sfery publicznej. Tekst był prosty, wpadający w ucho, o naszym kursie, zajęciach, byciu policjantem, o tym, że jak wyjdziemy na zewnątrz i zaczniemy już służyć – to pokażemy, wygramy, zwyciężymy, pomożemy etc. To była taka piosenka wewnętrznie motywująca, pokazująca nas jako silnych i odważnych funkcjonariuszy.

Czy myślisz, że to mógł być jedyny taki utwór w historii polskiej Policji, który powstał na szkoleniu podstawowym?

Nie wiem, być może, ja o podobnej nie słyszałem (śmiech), chociaż znam kilku policyjnych raperów. Chyba że oni coś jeszcze tworzyli „na szkółce” (śmiech). Zaznaczam, że nie publikowałem tego nigdzie, może trochę obawialiśmy się, jaki będzie odbiór, nie chcieliśmy, żeby ktoś pewne kwestie zinterpretował w niewłaściwy sposób. Według mnie nie było tam nic obraźliwego, a wręcz motywującego i podnoszącego morale. Pierwsza policyjna rapowa piosenka „Szarego” z tego, co pamiętam i zasłyszałem, to miała w środowisku wielu zwolenników (w tym mnie), podobno miała też paru krytyków. Jedno jest pewne, była pierwsza i wyjątkowa. Szacunek dla „Szarego”, bo to od niego wszystko się zaczęło.

Skończyłeś szkolenie, zacząłeś służbę, jak rozwijała się raperska twórczość?

Później już zacząłem tworzyć sobie do tzw. szuflady. Kiedy pracowałem w referacie patrolowo—interwencyjnym w Chojnicach to powstawały moje kolejne rapowe utwory, których słuchałem z kolegami podczas służby, krótkie, ale melodyjne i wpadające w ucho. Teksty mówiące o naszym plutonie, o naszej służbie na ulicy. Jeżeli chodzi o bity, podkład muzyczny, to były częściowo mojego autorstwa. Wykorzystywałem też darmowe bity z internetu.

Czy miałeś w tym czasie swój własny sprzęt do tworzenia muzyki, może mikser, a może jakie domowe studio nagrań?

Tworzyłem na starym, ale dobrym oprogramowaniu, miałem mikser, konsolę DJ, mikrofony. Mogłem to robić. Można powiedzieć, że miałem na ten czas ponadstandardowe wyposażenie służące do tego, żeby tworzyć własne bity muzyczne. Tak jak powiedziałem, to były moje takie początki, utwory o służbie w Chojnicach, o patrolach, zabezpieczeniach, sama policyjna rzeczywistość. Policja wywarła duży wpływ na moje życie, stąd też sytuacje ze służby przenosiłem do tekstów piosenek.

Czy te wszystkie teksty, utwory z tamtego okresu masz może w swoim archiwum, zeszycie, pamiętniku, zarchiwizowane na płytach, dysku?

Niestety, niektórzy artyści tworzą spontanicznie, z potrzeby chwili i ja tak robiłem. Nie gromadziłem swojego amatorskiego dorobku, chociaż jakieś fragmenty tekstów zostały gdzieś w pamięci (śmiech).

Miałeś świadomość, że poza jednym kawałkiem „Szarego” nie było więcej tak znanych rapowych piosenek o Policji, tak jak wcześniej rozmawialiśmy, jeżeli Policja się przewijała w innych utworach, to raczej nie była gloryfikowana przez raperów rymujących głównie o życiu ulicy, chuliganach, narkotykach?

Zgadza się, dlatego też postanowiłem przestać tworzyć wyłącznie do szuflady i postanowiłem swoje utwory pokazać szerszemu gronu. Miałem kolegę, który udzielał się w grupie PMF na Facebooku (Policja, Mundur, Formacja). Dodam, że jest to grupa społecznościowa, która ma 56 tysięcy obserwujących, można powiedzieć, że pełni też rolę policyjnego forum, jest o Policji i dla Policji. Są tam bieżące informacje, aktualności ze służby, ale też poruszane są tam różne sprawy problemowe. Wysłałem więc tam swoją piosenkę (jedną z wielu). Otrzymałem jednak odpowiedź, że oni się muzyką nie zajmują, ale za prezentację swojego dorobku zebrałem od PMF wiele dobrych opinii. Otrzymałem kontakt do policjanta z województwa opolskiego, który się muzyką się zajmuje i zaproponowano mi, żebym nawiązał z nim kontakt, abyśmy może wspólnie stworzyli jakiś projekt.


Studio Muzyczne w Warszawie, lato 2021. Archiwum prywatne Szymona Głuszka

Czy to był ten impuls do działania, sugestia z PMF, abyś mógł w końcu opuścić granice Chojnic i ruszyć ze swoją muzyką w Polskę?

Zgadza się, reakcja łańcuchowa została w ten sposób zainicjowana i to stało się przyczynkiem do tworzenia muzycznych projektów, z pełną świadomością tego, że social media w Policji są aktywne i są ludzie, którzy działają na rzecz promocji formacji. W ten sposób nawiązałem kontakt z Piotrem Chwastowskim prowadzącym profil społecznościowy na Facebooku o nazwie „Psy Dają Głos”, a także na innych platformach społecznościowych.

Do tej pory nie czujesz się celebrytą i nie stałeś nim, czy aspirowałeś do bycia taką osobą?

Niektórzy mnie tak teoretycznie postrzegają – jednak to, co powiedziałem na samym początku, to co robię, to w pierwszej kolejności dla Policji, dla idei i nie myślę o jakiś profitach, które miałbym z tego tytułu osiągać. Każdy kolejny utwór traktuję jako pewien progres muzyczny, bo każdy ten etap traktuję jak dobrze wykonaną służbę i zadanie. Tym bardziej że ta muzyka jest zdecydowanie kierowana do policjantów, jednak jak sam pewnie zauważyłeś, nasze bity są widoczne na szerszym rynku muzycznym. Powiem szczerze, tworzenie tych wszystkich muzycznych projektów nie jest na pewno darmowe i miałem z tym sporo własnych wydatków, dlatego bardzo dziękuję za wsparcie policyjnym związkom zawodowym (NSZZP), bo co najmniej dwukrotnie mogłem liczyć na ich wydatną pomoc. Nagranie muzyki w studio, zrobienie, a niekiedy kupienie gotowej muzyki, to wszystko nie jest tanie, czasami to kilka tysięcy złotych.

Wracając do pierwszego dużego projektu „Dumny z Bycia Psem”, jak to wyglądało z Twojej perspektywy, jaki był Twój udział?

Projekt robił wspomniany przez mnie Piotr Chwastowski, uczestniczyli w nim jeszcze oprócz mnie, czyli policyjnego rapera o pseudonimie NZNŻ (Nawet Z Narażeniem Życia) także: Wojciech „Szary” Szerejko, sierżant Bagieta (były już funkcjonariusz Policji) i twórca tego pomysłu Piotr Chwastowski o ps. 811811. Wszedłem już poniekąd do projektu, który był w fazie realizacji, bo wysłałem Chwastowskiemu swój kawałek, a w efekcie zostałem włączony do ekipy tworzącej piosenkę „Dumny z Bycia Psem”. To była całkowicie oddolna inicjatywa, stworzenie takiego policyjnego manifestu, odczarowanie słów PIES, CHWDP, JP i pokazanie, że jesteśmy dumni ze swojej roboty. Kiedy włączyłem się w to przedsięwzięcie, to wszystkie role i głosy zostały już podzielone, dlatego zaproponowałem, że stworzę refren. Na szczęście wstrzeliłem się idealnie, bo refrenu faktycznie nie mieli, jedynie jakiś zalążek.

Jak on brzmiał, sam go napisałeś?

„Jestem policjantem, czyli JP, Psy dają głos, nie CHWDP. Chcę wam dać prawdę, dumny z bycia psem. Prosto z ulicy rap, tu bez żadnych ściem. Robimy porządek na polskich ulicach. Zło czy dobro, cienka niebieska linia. Funkcjonariusze, crème de la crème. Psy dają głos, dumny z bycia psem”.

Byłem w 100% jego autorem. Napisałem, poszedłem do studia, nagrałem. Myślę, że oddałem w nim wszystko to co najważniejsze w służbie.

Propagowane wśród naszych „sympatyków” wulgaryzmy (JP, CHWDP) umiejętnie zamieniłeś na mocne ideowo poprawne zwroty, które niosą w sobie właściwe przesłanie, jak myślisz?

Zgadza się, taki był zamysł i do tego w porządnym rapowym rytmie. Wtedy byłem jeszcze skromnym tucholskim funkcjonariuszem. Wstępnie zrobiłem takiego pilota (nagranie wstępne tzw. chałupnicze), nagrałem tekst, wysłałem i spodobało się, bo dołączyłem do ekipy ze swoim głosem i przesłaniem. Stworzyłem też sobie artystyczny pseudonim, o którym wcześniej wspomniałem – NZNŻ (Nawet Z Narażeniem Życia).

Dlaczego NZNŻ?

Tym, co mnie ujęło na samym początku służby, to słowa roty, które powodują, że moje serce zawsze rośnie i przechodzą mnie ciarki to: „(…) nawet z narażeniem życia”. Wiem, że wielu policjantów oddało życie na służbie i wielu z nich straciło to życie w imię obrony i ochrony ludzkiego życia, zdrowia, podczas akcji, interwencji, kontroli.

Czy razi Cię nazywanie policjanta psem?

Może nie do końca, jeżeli powie to ktoś, kto stoi po złej stronie mocy, to można czuć się obrażonym i znieważonym, jeżeli jednak powie do mnie kolega – cyt. „jesteś dobrym psem, ale z ciebie pies” – to jest to całkiem inny odbiór, czasami traktować to mogę jako pochwałę, uznanie.

Myślę, że najlepiej oddają to słowa śp. Sławomira Opali (funkcjonariusza Wydziału Zabójstw KSP), który powiedział w dokumencie „Prawdziwe Psy”: „Ja zawsze siebie samego nazywałem psem, ale nie w kontekście złego, tylko tego dobrego. Pies przede wszystkim jest wierny... i walczy do końca”.

I faktycznie pies potrafi bronić, chronić, oddać dobro i miłość za dobro, ale zaatakowany potrafi ugryźć. To w pełni oddaje ideę bycia policjantem. To ulica stworzyła taką nazwę, ta zła ulica, zresztą ja jestem dumny z bycia psem.

Wróćmy do projektu z policyjnymi raperami, mieliście wsparcie z firmy?

Byłem uczestnikiem projektu, jednak koordynatorem był Piotr Chwastowski, który zadbał o wszelkie zgody, użycie mundurów, radiowozów, wyposażenia etc.

Jaki był odbiór?

Odbiór przerósł oczekiwania, uderzyliśmy w prawdziwą niszę, zapełniając pustą przestrzeń, w której oprócz piosenki „Szarego” nikt poza nami nic więcej nie stworzył, czyli prawdziwy policyjny rap. Myślę, że nie skłamię, jeśli powiem, że nie tylko w Polsce, ale i na świecie takie wykonanie rapu przez policjantów jest rzadkością.

Zaczęły się zaproszenia do telewizji, radia, spotkania w jednostkach. Utwór dobija już do 2 milionów wyświetleń na YouTube. Odbiór był bardzo przyjazny, ze środowiska, od policjantów, przełożonych. Była krytyka, ale tylko ze środowisk antypolicyjnych, ale to raczej krytyka dla zasady, bo powiem głosem ulicy: „lepiej się z psami nie układać”. Aczkolwiek może zła strona nie biła nam braw, jednak były neutralne opinie mówiące o dobrych bitach, niezłej aranżacji i przygotowaniu teledysku. Były nawet głosy mówiące, że nasz utwór był lepszy od niektórych kawałków muzycznej komercji rapowego nurtu.

Czy w tej samej ekipie zrealizowaliście kolejne piosenki i teledyski?

To był tylko jeden utwór, jednak nie chwaląc – powstały kolejne, w których to NZNŻ, czyli ja stałem się koordynatorem i zacząłem nagrywać pod własnym sztandarem, zapraszając do współpracy policyjnych raperów. Stworzyłem profil na YouTube – RaPsy 997, gdzie można zobaczyć wszystkie nasze teledyski.

Czy prowadzisz jeszcze jakieś inne konta społecznościowe promujące policyjny rap?

Wspomniałem już o tym na początku wywiadu, prowadzę na Facebooku konto – Nawet Z Narażeniem Życia, ale to nie jest typowa strona z muzyką, lecz konto do przemyśleń związanych ze służbą policjanta i prezentowania aktualności z życia naszej formacji.

Czy czujesz się influencerem?

Nie i nie z takim zamysłem stworzyłem i prowadzę te profile. Konto na YouTube ma służyć promocji policyjnej muzyki, zresztą obecny tam rap to z życia wzięte policyjne tematy. Na pewno ku pokrzepieniu serc i zamanifestowanie szacunku dla policyjnego munduru oraz trudu tej ciężkiej służby. Ja siebie nie traktuję jako influencera, jednak chyba niektórym może wydawać się, że tak jest.

Osobiście mam bardzo ideowe podejście do służby i bardzo lubię tę robotę. Zawsze ceniłem wartość bycia policjantem i nie ukrywam, że pracę na ulicy zawsze wykonywałem z godnością i poświęceniem. Cieszy mnie jednak to, że nasza muzyka niesie się w sieci, a stworzone strony cieszą się naprawdę dużą oglądalnością. Co do stron, to oprócz muzyki staram się dozować treści, wrzucając co jakiś czas różne tematy mające rozładować zawodowe napięcie i z uśmiechem spojrzeć na świat.

NZNŻ, RaPsy 997 – opowiedz więcej o Waszych realizacjach, projektach?

Zrealizowaliśmy projekt pt. „Niebieskie Ulice”, kolejny policyjny manifest, który miał swoją premierę 18 lipca 2020 roku. Robiliśmy wszystko, aby zdążyć wtedy przed Świętem Policji. Robiłem to jeszcze – będąc policjantem w Tucholi. Szukając poparcia dla tego pomysłu, nawiązałem kontakt z Biurem Komunikacji Społecznej KGP. Zaznaczam, że to był projekt prywatny, ale żeby go zrealizować musiałem zdobyć przychylność i zrozumienie, aby tak jak w przypadku projektu „Dumny z Bycia Psem” – móc wykorzystać nasze policyjne atrybuty itd. Odezwały się do mnie policyjne związki zawodowe z Bydgoszczy. Zaproszono mnie na rozmowę i zapewniono o wsparciu. Napisałem raport do Komendanta Wojewódzkiego Policji. I tak się zaczęło. Dostałem środki finansowe, dzięki którym mogłem opłacić studio filmowe. Pomogły nam KWP Gdańsk i Bydgoszcz i szereg osób i organizacji, które udało się zaangażować.

Kogo zaprosiłeś do rapowania z Policji?

Rzuciłem hasło w firmie, w sieci i powiem szczerze – w pewnym momencie miałem zainteresowanych udziałem w projekcie 12 policjantów z całej Polski, rapujących dodam. Każdy przesyłał do mnie swoje propozycje, utwory. Wybrałem sobie tych, którzy najbardziej  pasowali do projektu. Byli to: Tymo, PanQ, Darko. Co ciekawe, ostatni z nich tj. Darko jest policjantem z KSP. W teledysku go nie było widać, za to zaśpiewał zwrotkę zaczynającą się od: „Moim Credo jest rota (…)”. Jak na razie brał udział w tym jednym projekcie, ale niewykluczone, że przyszłości zaproszę go do kolejnych.

Zgrałem ich wszystkich na jeden dzień zdjęciowy, a także inne osoby, również znane ze świata filmowego, kulturystów, żołnierzy. Zrobiliśmy aranżację z udziałem znajomego producenta muzycznego, który nam pomógł. Zrobiliśmy audio, a później teledysk.

Ile zrobiliście utworów po „Niebieskich Ulicach”? Czy to ten sam skład?

Skład się zmieniał, jednak liczba utworów rosła. Następne utwory – projekty muzyczne, które koordynowałem i brałem w nich udział to: Prosta Historia, Służę Rzeczypospolitej, Robimy Swoje, Mroczny Świat, M. Z. P. M (Murem za Polskim Mundurem), 30:2. W sumie zrealizowaliśmy 6 teledysków. Do udziału w jednym z projektów zaprosiłem też kolegów ze Straży Granicznej.

Czy obecnie masz jakiś projekt w zamyśle?

Nawiązałem kontakt z kolegą ze Straży Granicznej i wspólnie robimy jeden utwór. Jednak, kiedy będzie jego premiera, tego na tę chwilę nie jestem w stanie określić. Powiem tylko tyle: „co by to było, gdyby służb w Polsce nie było (…)”. Tyle mogę zdradzić, zapraszam do słuchania i oglądania teledysku, jak tylko powstanie…

Projekty będą dalej powstawać, czy chciałbyś/chcielibyście wydać płytę?

Nie wykluczam, puszczam hasło w eter, a projekty, póki będę policjantem – to będę tworzył policyjny rap.


Potyczka 1 na 1, Festiwal Archeologicznyw Czernicy, 2016.
Archiwum prywatne Szymona Głuszka

Czy masz jakieś pozazawodowe pasje? Poza muzyką?

Jestem w grupie rekonstrukcyjnej „Piołun” odtwarzającej realia wczesnego średniowiecza. Gram często wikinga – bywa, że i Słowianina. Brałem udział w licznych pokazach i zlotach. Jeżeli chodzi o mój oręż, to są to: tarcza, miecz, pancerz lamelkowy, hełm z siatką (kolczugą) typu Gjermundbu z czepcem. Ta grupa jest uniwersalna, zdarzało się, że odgrywaliśmy też realia II wojny światowej i XVII wieku.

Oprócz tego jestem instruktorem strzelectwa bojowego i sportowego. Mam uprawnienia i zezwolenia, dzięki którym mogę prowadzić zajęcia na strzelnicy. Należę między innymi do Nadwiślańskiego Towarzystwa Strzeleckiego.

Co chcesz dodać na zakończenie?

Chciałbym tylko dodać, że Policja to jest największa przygoda w moim życiu, zaraz po małżeństwie (śmiech).

Mam też zachętę dla chcących wstąpić do służby: „Chcesz dołączyć? Złóż papiery… Jeżeli starczy Ci odwagi” – taki tymi słowami kończy się teledysk do piosenki Niebieskie Ulice – NZNŻ feat. Tymo, PanQ, Darko. Zapraszam też wszystkich do słuchania naszej muzyki, naszej policyjnej rapowej nuty.

Dziękuję za rozmowę.

Szymon w swoich utworach pokazuje prawdziwą Policję, funkcjonariuszy, którzy każdego dnia z narażeniem życia walczą o porządek i spokój na polskich ulicach. Nie wyklucza stworzenia utworu o warszawskich policjantach i chętnie zaangażuje się w taki projekt. Zainteresowanych zaprasza do współpracy. Kontakt za pośrednictwem redakcji SMP.