Aktualności

Śladami przodków. Dwóch pradziadków z Policji Państwowej

22.08.2024 • Daniel Niezdropa

105. rocznica powołania Policji Państwowej to ważny czas dla wszystkich policjantów, ale też dla ich bliskich i rodzin. To też czas pewnej refleksji i wspomnień dla tych, którzy w poprzednich pokoleniach mieli wśród najbliższych funkcjonariuszy, dziadków i ojców, którzy rotę przysięgi wypełniali do samego końca. Nie wszystkim dane było przetrwać czasy wojny, jedni ginęli w sowieckich obozach, inni zostali deportowani na Sybir, a powojenny ustrój uprzykrzał im życie. Gdyby żyli dziś, byliby dumni z tego, że ich potomkowie kultywują rodzinne tradycje i tak, jak oni służyli w wolnej Polsce, tak ich prawnuki mogą służyć dzisiaj, w państwie demokracji, stojąc na straży porządku i prawa. Tym materiałem chcielibyśmy oddać hołd policjantom Policji Państwowej okresu dwudziestolecia międzywojennego, ich męstwu, odwadze i historii, którą tworzyli. Chcielibyśmy zachęcić nasze policyjne środowisko do podzielenia się swoim wspomnieniami, przedstawienia historii policyjnych przodków. W tym artykule poznajmy sylwetki dwóch starszych posterunkowych Policji Państwowej, Michała Głuszka i Jana Sadłowskiego – pradziadków asp. Szymona Głuszka.


Na zdjęciu: st. post. Michał Głuszek (1890-1958) - Archiwum prywatne Szymona Głuszka

RYS HISTORYCZNY O MOICH PRADZIADKACH (SZYMON GŁUSZEK)

st. post. Michał Głuszek (1890-1958) – Mój pradziadek – ojciec ojca mojego ojca. Niestety posiadam tylko jego zdjęcie, na którym jest w stopniu starszego posterunkowego. Po konsultacji z Wydziałem Edukacji Historycznej Gabinetu Komendanta Głównego Policji ustaliłem na podstawie wzoru munduru, że zdjęcie zostało wykonane pomiędzy 1927 a 1935 rokiem.

Mój pradziadek służył w Policji we Lwowie do 1939 roku. Według naszych ustnych przekazów rodzinnych wynika, że był detektywem w służbie kryminalnej. Koleje jego służby nie są niestety znane.

Wiem tylko tyle, że zesłano go na Sybir. Miał szczęście, bo nie zginął w obozie od strzału w tył głowy, jak wielu jego kolegów policjantów, tylko z całą rodziną deportowano go do łagru na Syberii. Po wojnie wrócił do Polski jako repatriant, żeby zasiedlać Szczecin. Tam żył i doczekał starości.

st. post. Jan Sadłowski (1891-1940) – Mój pradziadek – ojciec matki mojego ojca. Służył w Suwałkach i Wiżajnach, ostatecznie przeniesiony na posterunek przygraniczny w Sapoćkiniach (dawny powiat augustowski – obecnie Białoruś), gdzie odpierał agresję sowiecką na Polskę we wrześniu 1939 r. Został internowany na Litwie, osadzony w obozie jenieckim, a później przewieziony do ZSRR do obozu NKWD w Ostaszkowie. W 1940 roku został zamordowany w Twerze. Jedyna relacja o nim to krótki biogram w języku rosyjskim, zamieszczony w książce pt. „Zabici w Kalininie, pochowani w Miednoje” z 2019 roku. O jego przedwojennych losach wiemy bardzo niewiele. Były zdjęcia, ale zaginęły po wojnie.

W 2007 roku decyzją Prezydenta RP został pośmiertnie awansowany do stopnia aspiranta (pierwszy stopień oficerski). Poszukując informacji o moim pradziadku, natknąłem się na internetowe źródła, w których przeczytałem, jak podejmował interwencje wobec przemytników broni.

Według relacji mojej babci nie było łatwo po wojnie z uwagi na inwigilacje ze strony Urzędu Bezpieczeństwa, częste przeszukania i podejrzenia o kontakty z zagranicą. Rodzina bardzo mało mówiła na ten temat ze strachu, że może spowodować to kolejne nieprzyjemności.

Nadal badam ich historię i oczekuję na odpowiedzi z różnych instytucji, krajowych i zagranicznych. Bardzo pomógł mi w tym również Wydział Edukacji Historycznej Gabinetu Komendanta Głównego Policji.

Uważam, że historia moich pradziadków nie może zostać zapomniana i chciałbym, żeby moje dzieci i kolejne pokolenia były dumne z tego, że ich przodkowie wykonywali tak odpowiedzialny zawód, który okupili – jeden deportacją i szykanami, drugi tragiczną śmiercią. Jestem z nich bardzo dumny i jak powiedziałem – wciąż poszukuję o nich informacji.

NA ZAKOŃCZENIE

Warto kultywować historię, warto ją pamiętać i przywracać. Zawód policjanta jest obarczony niejednym ryzykiem, zarówno w czasie wojny, jak i czasie pokoju. Dlatego trzeba mieć w pamięci zawsze tych, którzy – gdyby żyli, to dalej staliby na straży bezpieczeństwa i porządku publicznego.

Stąd też nasz redakcyjny apel, jeżeli chcielibyście podzielić się z nami swoimi wspomnieniami, historią policyjnego przodka, opowiedzieć o jego służbie i w ten sposób oddać hołd naszej policyjnej historii, to zachęcamy do kontaktu z redakcją Stołecznego Magazynu Policyjnego.

O DEPORTACJACH I POLICYJNYCH TRAGEDIACH

Wybuch II wojny światowej i sowiecka agresja na wschodnią Polską były początkiem wielu ludzkich tragedii, w tym policjantów oraz ich rodzin, którzy podobnie jak pradziadkowie Szymona Głuszka, często mieli tylko dwie drogi, pierwsza to śmierć zadana przez zabójcę z NKWD, druga to deportacja wraz z rodziną na daleką Syberię.

Przypomnijmy fakty, które każdy z nas powinien znać, aby pamiętać jakie złe scenariusze niesie za sobą wojna i jaki był los tych, którzy do samego końca trwali na posterunku, a których zamordowano w ukryciu, chcąc w ten sposób pozbyć się wiernych ideom i państwu funkcjonariuszy.

Jak wspomnieliśmy, niektórzy uniknęli rozstrzelania, chociaż nie wszyscy wrócili do Polski. To policjanci, którzy z dziesiątkami tysięcy Polaków ze wschodu trafili na Sybir. Wielu nie przeżyło podróży na Syberię. Pierwsza i największa deportacja rozpoczęła się 10 lutego 1940 roku (były jeszcze trzy). Tragedia dotknęła około 140 tysięcy Polaków, w tym rodziny żołnierzy, policjantów, pracowników służby leśnej, kolei. Deportowanych ulokowano w 115 osiedlach w 21 republikach, krajach i obwodach Związku Sowieckiego, w zachodnich rejonach Komijskiej Autonomicznej Socjalistycznej Republiki Sowieckiej oraz w Kraju Krasnojarskim.

Pierwsza deportacja (w tym rodzin polskich policjantów) zbiegła się w czasie z datą zwiastującą bardzo tragiczne wydarzenia. 5 marca 1940 roku Biuro Polityczne Komitetu Centralnego Wszechzwiązkowej Komunistycznej Partii (bolszewików) wydało nakaz o wymordowaniu 14 854 polskich oficerów i policjantów z obozów jenieckich w Kozielsku, Starobielsku i Ostaszkowie oraz ponad 7 tysięcy osadzonych w więzieniach na Białorusi i Ukrainie.