Aktualności

Na służbę w Policji nigdy nie jest za późno

14.10.2024 • Daniel Niezdropa

Za tytułową tezą przemawia wiele faktów, a przede wszystkim przykłady policjantów, którzy pomimo „średniego” wieku zdecydowali się założyć mundur. Rekrutacja nie określa limitu wiekowego. Zawód policjanta jest zasięgu wszystkich, którzy czują się na siłach przystąpić do procedury doboru i ją z pozytywnym wynikiem przejdą. Wśród takich osób znalazła się sierżant Renata Grzechnik z Komendy Powiatowej Policji w Otwocku, która mając 46 lat – postanowiła zostać policjantką. Decyzję podjęła, mając pełną świadomość tego, jak trudny, odpowiedzialny i ryzykowny jest to zawód. Testy, w tym ten sprawności fizycznej, zaliczyła śpiewająco. Od 2017 roku uprawia bieganie, a ostatnim jej osiągnięciem jest ukończenie Maratonu w Berlinie. Biegowe umiejętności Renaty podczas ostatniej wspinaczki po schodach w wieżowcu SKYLINER w Warszawie doceniło wielu młodszych funkcjonariuszy, którzy twierdzili, że „po tej Pani nie widać zmęczenia”, „jakby sobie na spacer poszła”. Rozmawiając z Renatą, chcieliśmy dowiedzieć się, dlaczego postanowiła zostać policjantką, jakie są jej pasje i recepta na dobrą kondycję?


18 Bieg Policz się z Cukrzycą – 28 stycznia 2024 r. Warszawa
Zdjęcie: archiwum prywatne Renaty Grzechnik

POLICJA JEST DLA KAŻDEGO

Faktycznie proces doboru do służby jest otwarty dla każdego zainteresowanego, który spełnia ustawowe wymagania, między innymi polskie obywatelstwo, ukończone 18 lat, nieposzlakowana opinia, niekaralność, korzystanie z pełni praw publicznych oraz posiadanie zdolności psychicznej i fizycznej do pełnienia służby w Policji. Każdy ma zatem szansę zostać policjantem, a później realizować się w bogatej ofercie policyjnych pionów (o tym rozmawialiśmy już z Rzecznikiem KSP – SMP nr 6/2024). Dla chcącego nic trudnego. Trzeba po prostu nie bać się podejmować nowych wyzwań i zadań.

Wracając do samego procesu doboru, to nie wskazuje on, jak powiedzieliśmy na wstępie, jaki ma być maksymalny wiek kandydata. Oczywiście należy tu kierować się zdrowym rozsądkiem i powiedzmy sobie szczerze – Policja jest dla każdego, ale przede wszystkim dla tych, którzy pozytywnie zweryfikowani, będą spełniali wymogi zdrowotne oraz kondycyjne, jakie stawia się kandydatom. Jeżeli chodzi o kondycję fizyczną, to jest poddawana corocznym testom sprawnościowym określonym przez przepisy wewnętrzne w Policji.

Specyfika pełnienia służby wymaga jednak, aby funkcjonariusz wykazywał się odpowiednią sprawnością, bo od tego zależy jednakowo realizowanie codziennych zadań, ale również ich skuteczność np. pościg za podejrzanym będzie wymagał wytrzymałości, a obezwładnienie osoby – siły. Dlatego właśnie w procedurze przyjęcia do służby w Policji ważne miejsce zajmuje test sprawności fizycznej. Przede wszystkim najważniejsza jest kondycja zdrowotna. Posiadanie tych wspomnianych przez nas cech oraz spełnienie warunków procesu rekrutacji – skutkuje przyjęciem do służby w Policji.

Wiek może i być istotny (dla tych młodszych) w kwestii uzyskania prawa do emerytury policyjnej (po 25 latach służby), ale dla osób, które w późniejszym czasie decydują się na założenie granatowego munduru, raczej nie ma to aż takiego znaczenia. To jest kwestia indywidualnego wyboru i oceny, i tej kwestii w tym artykule podnosić nie będziemy. Skupiamy się tu wyłącznie na tym, że można być młodym człowiekiem i chcieć zostać policjantem, a można być w średnim wieku i też taką decyzję podjąć, a w realiach służby – to policyjna rzeczywistość zweryfikuje przydatność i umiejętności oraz pokaże, kto i jak wykonuje swoje obowiązki. Nie jest żadną tajemnicą, że ci starsi potrafią być równie skuteczni i sprawni, jak ich młodsi koledzy i koleżanki. Bywa, że i nawet sprawniejsi.


Warszawska Honorowa Wspinaczka 11 Września – 11 września 2024 roku
Zdjęcie: Daniel Niezdropa WKS KSP

„ONA NAWET SIĘ NIE ZMĘCZYŁA”

Mieliśmy przyjemność obserwowania i rejestrowania bardzo ciekawego wydarzenia, które miało miejsce w warszawskim wieżowcu Skyliner 11 września. Zorganizowano tam czwartą już edycję „Warszawskiej Honorowej Wspinaczki 11 września” mającej upamiętnić heroiczną postawę strażaków, którzy tego tragicznego dnia pomagali potrzebującym i walczyli z żywiołem w Nowym Jorku. Wielu z nich oddało wtedy życie, ratując inne ludzkie życia. Tegoroczną edycję poświęcono też polskim strażakom, którzy zginęli na służbie w Poznaniu.

Wspomniane wydarzenie nie było, jak podkreślali organizatorzy – żadną formą rywalizacji, a swoistym manifestem mającym udzielić poparcie dla szczytnej idei oddania hołdu dla niezwykle trudnej pracy strażaków i służb (policjantów, ratowników medycznych), którzy w obliczu i czasie poważnych wydarzeń współdziałają i ratują ludzkie istnienia. I dlatego pokonanie 920 schodów do 41 piętra wieżowca Skyliner, w codziennym umundurowaniu i ze służbowym wyposażeniem, miało być sprawdzianem dla samych siebie.

Policjanci, którzy liczną grupą przybyli na to wydarzenie, stanowili ponad połowę z 95 uczestników i pokazali, że w kwestiach kondycji i wytrzymałości nie ustępują innym służbom. Wszystkim, którzy dotarli do końca, osobiście gratulacje składał Ambasador USA w Polsce Mark Brzezinski wraz z dowództwem warszawskiej Państwowej Straży Pożarnej.

Wśród stołecznych funkcjonariuszy z Warszawy i powiatów były też policjantki, które swoim kolegom w żaden sposób nie ustępowały, pokonując kolejne stopnie tej honorowej wspinaczki. Finisz jednej z nich szczególnie poruszył męskie grono funkcjonariuszy, wśród których można było usłyszeć głosy oraz opinie, niektóre już wcześniej przytoczyliśmy, mówiące o braku widocznego zmęczenia i podkreślające jej kondycję, pomimo średniego wieku. Faktycznie sierżant Renata Grzechnik wyglądała tak, jakby nie czuła, że pokonała 920 schodów. Za to na twarzach wielu mężczyzn widać było pot i zmęczenie. Ich starsza koleżanka pokazała, że kondycję to ma dobrą.

To, że policjantka w średnim wieku, to nic nowego, ale że dopiero 3 lata służby, to niektórych mogłoby zdziwić. Dlatego też postanowiliśmy tę kwestię wziąć na nasz dziennikarski warsztat i pokazać, że na służbę w Policji nigdy nie jest za późno, podobnie jak na każdą zmianę czy też nowe wyzwanie.

Dowiedzieliśmy się, że nasza policjantka Renata o kondycję dba, jak mało kto i dlatego po dotarciu na 41 piętro wyglądała tak rześko, jakby była na krótkim rekreacyjnym spacerze. Biegać zaczęła systematycznie w 2017 roku, trenuje regularnie, planuje kolejne starty, a dlaczego w wieku 46 lat postanowiła zostać policjantką? O to i szereg innych kwestii związanych z jej wyborem, służbą i biegowymi pasjami, postanowiliśmy zapytać. Może to dobry przykład na to, aby zachęcić naszych potencjalnych kandydatów do spróbowania swoich sił w procesie rekrutacji. Jak już mówiliśmy – nie ma limitów wiekowych. Porozmawiajmy zatem z Renatą o jej służbie, wyzwaniach, wyborach i planach.

ROZMOWA O SŁUŻBIE I BIEGANIU

Renato powiedz nam – dlaczego Policja pojawiła się w Twoim życiu i postanowiłaś zostać policjantką? Co lub kto miało wpływ na ten wybór? Czy jest to spełnienie marzeń i niezrealizowanych wyborów z lat młodości? Może masz rodzinne tradycje mundurowe? Jakie miałaś dotychczas doświadczenie zawodowe i czy przydaje się w służbie w Policji?

Aktywność sportowa wpisana była od dziecka w moje życie, mieszkałam na wsi na Lubelszczyźnie, gdzie ciężko wtedy było te aktywności rozwijać. Rodzice nie wozili nas na zajęcia sportowe, tylko sami musieliśmy organizować sobie wolny czas. I tak dużo graliśmy w pikę nożną, badmintona, tenisa stołowego, siatkówkę, jeździliśmy rowerami, pływaliśmy w pobliskich stawach, strzelaliśmy z własnoręcznie zrobionego łuku i strzał, zimą jeździliśmy na pobliskich górkach na nartach bez wiązań i bez butów narciarskich, szusowaliśmy na łyżwach, graliśmy w hokeja. To były wspaniałe, spontaniczne czasy mojego dzieciństwa i młodości. Rekreacja na świeżym powietrzu, a nie jak dzisiaj ze smartfonami w rękach.

Pierwsza myśl o Policji pojawiła się u mnie w 3 klasie liceum, jednak po rozważeniu wszystkich za i przeciw postanowiłam złożyć papiery na AWF w Białej Podlaskiej. Jednak nie przeszłam tam badań lekarskich i nie dopuszczono mnie do dalszej rekrutacji. Byłam uparta i nie rezygnowałam, dlatego potem jeszcze raz starałam się o przyjęcie, niestety bez skutku. Upór był moją cechą przyrodzoną, ale cóż, jak to w życiu, nie samymi sukcesami jest ono usłane. Nie pomyślałam o tym, że można się jeszcze odwoływać i dałam sobie z AWF-em spokój.

Następnie złożyłam dokumenty do szkoły hotelarskiej i pracowałam w zawodzie, dodam w jednym miejscu, przez niespełna 25 lat. W związku z nadejściem Covid-19 praca w hotelu skończyła się i wtedy myśląc o tym, co robić dalej, wpadłam na pomysł, aby złożyć dokumenty do Policji. A co tam – pomyślałam, przecież jak mówią, w życiu żadnej szansy nie można zmarnować.

Plan był taki, że jak za pierwszym razem się nie dostanę, to odpuszczam. I nie odpuściłam. Wszystkie etapy rekrutacji przeszłam bez problemu. Wydaje mi się, że wpływ jak najbardziej miał tu mój wiek, doświadczenie zarówno życiowe, jak i zawodowe. Po prostu byłam pewna swojego wyboru i chyba to mnie tak parło do przodu.

Dodam, że w mojej rodzinie do tej pory nie było tradycji mundurowych, natomiast ja wraz z moim 25- letnim siostrzeńcem tworzymy nową tradycję i rodzinną historię, ponieważ ja jestem policjantką, a on tegorocznym absolwentem Wojskowej Akademii Technicznej.

Jak słusznie zauważyliśmy podczas ostatniego wydarzenia w wieżowcu Skyliner, masz dobrą kondycję. Czy to wejście po schodach możesz potraktować jako rozgrzewkę, czy to jednak był dla Ciebie pewien wysiłek? Czy brałaś udział w podobnych przedsięwzięciach? Jak odniesiesz się do tych opinii młodszych kolegów i koleżanek odnośnie do Twojej dobrej kondycji? Czy masz dla nich jakąś cenną radę w tym zakresie?

To był mój pierwszy taki bieg po schodach, i to jeszcze po tylu schodach (śmiech). Wspinaczkę na Skylinera potraktowałam honorowo i bez rywalizacji. Potraktowałam to po prostu jako szybkie wejście, nawet nie jak rozgrzewkę. I powiem szczerze, że nawet spodziewałam się następnego dnia palących łydek, ale nic takiego nie miało miejsca. Zaskoczona byłam formą moich kolegów, ich zasapaniem (śmiech), ale nie wszyscy przecież biegają i mają lepszą wydolność. Na pewno koledzy korzystający z siłowni, dźwigający swoją masę mięśniową mogą mieć ciężej w takich akcjach. Chyba że regularnie dbają o kardio i dotlenienie mięśni. Ja tego
samego dnia, a raczej wieczorem miałam jeszcze godzinny trening interwałowy oraz zumbę. Miło jest usłyszeć słowa o mojej kondycji, faktycznie staram się o nią dbać. I to jeszcze od mężczyzn. Moja rada dla nich – biegajcie tak jak ja, a na 41 piętrze będziecie lżej oddychać (śmiech).

W jednej z medialnych relacji odnaleźliśmy Twoją wypowiedź, gdzie powiedziałaś: „sport przyciągnął mnie endorfinami, kiedy biegam, to one się uwalniają”. Czy faktycznie sport i bieganie dają Ci tyle witaminy szczęścia? Jak to się zaczęło z tym Twoim bieganiem? Czy ma ono charakter rekreacyjny, a może masz doświadczenie zawodowego sportowca?

Tak sport rzeczywiście powoduje uwalnianie ogromnych pokładów endorfin, jest to nierówna walka z samym sobą, z własnymi słabościami, ale po treningu, po zawodach nie ma nic lepszego dla samopoczucia. Chociaż na początku nie było lekko. W 2012 roku wpadłam na pomysł, że będę do pracy dojeżdżać rowerem, a miałam 25 km w jedną stronę. Ratowało mnie to, że pracowałam całą dobę, więc wracałam do domu następnego dnia. Najpierw „śmigałam” rowerem crossowym, następnie kupiłam sobie szosowy.

Wtedy dopiero poczułam adrenalinę. Tam są zupełnie inne prędkości, „wiatr we włosach”, ale też dużo przyjemności. Rower odstawiałam tylko wtedy, kiedy ścisnął mróz i były oblodzone drogi, czyli w styczniu. Zdarzało się, że jeździłam w rękawiczkach narciarskich, a ręce i tak marzły. A że byłam zawsze uparta (śmiech), to wtedy miałam taką filozofię i cel, aby jeździć rowerem przez cały rok. Oczywiście nieraz złapałam przysłowiową „gumę”, ale dzięki temu nauczyłam się tego, jak zmieniać dętkę (śmiech). Dzisiaj można już zamontować opony antyprzebiciowe i nie ma potrzeby wozić zapasowych akcesoriów.

Bieganie nigdy mnie nie pociągało, ale jak już podkreśliłam wcześniej – jestem z natury uparta i co założę – to zrobię. W marcu 2017 roku powiedziałam sobie, że muszę spróbować tej aktywności. Na początku sugerowałam się planami znalezionymi w Internecie i wyglądało to tak, że założyłam stare wysłużone adidasy i wraz z moimi dziećmi (jeszcze chciały ze mną uprawiać aktywność) szliśmy na bieżnię lekkoatletyczną i tam rozpoczęłam mój plan treningowy „od zera do 60 minut ciągłego biegu”.

Plan był taki, że na początku więcej się szło, a trochę biegło i proporcjonalnie zmniejszał się czas chodu, a wydłużał biegu. Bardzo polecam taki system dla początkujących, ponieważ nie powoduje on nadmiernego obciążenia i przede wszystkim nie zniechęca potencjalnego przyszłego biegacza do dalszej aktywności. Po 10 tygodniach mogłam bez problemu przebiec już 60 minut. No i cóż złapałam tego „bakcyla biegowego”. I tu podkreślę, że nie jestem zawodowym sportowcem, a bieganie traktuję wyłącznie rekreacyjnie jako nieodłączną część mojego codziennego życia. Zaznaczam, że do sklepu chodzę, a nie biegam (śmiech).

Bieganie wymaga samodyscypliny, jak to jest z tym u Ciebie? Czy biegasz systematycznie, jak wyglądają Twoje treningi?

Samodyscyplina, planowanie, upór w dążeniu do celu, pokonywanie własnych słabości, pokonanie lęku i akceptowanie strachu, w życiu, w bieganiu, w służbie, to cechy bardzo ważne. Systematyczność to składowa biegania. Pomaga utrzymywać formę, a nawet poprawiać wyniki.


Bieg 28. Mazowiecka Piętnastka – 26 maja 2024 roku, Mińsk Mazowiecki
Zdjęcie: Tomasz Markowski (Vincec Foto Sport)

Wiem, że biegasz od 8 lat. Jakie były pierwsze biegi i jakie ich rodzaje do tej pory zaliczyłaś. W jakich czujesz się najlepiej? W kraju, a może za granicą, biegi terenowe, półmaratony, maratony – a może jeszcze ekstremalne i dłuższe? Czy posiadasz trofea za ukończone biegi? Czy obliczyłaś, ile kilometrów już przebiegłaś (np. obwód kuli ziemskiej)?

Do moich pierwszych zawodów dorosłam na jesieni 2017 roku, pobiegłam w biegu „Runbertów” na dystansie 5 km w Rembertowie. Był strach, stres i oczywiście plan, że jeśli będę na końcu, to już więcej nie wystartuję. Byłam jednak w środku stawki. Wtedy zobaczyłam, że to moje bieganie nie jest takie najgorsze. Zmęczyłam się wtedy przeogromnie i bardzo spodobała mi się atmosfera zawodów. Nie śniłam wtedy o żadnych trofeach, pucharach, miejscach na podium. Potem ruszyła biegowa lawina – jak filmowy „Forest Gump” (śmiech). Zaliczyłam pierwszy bieg na 10 km. Na podium stanęłam w rodzinnej miejscowości Sobieszynie, zdobywając jeden z laurów w biegu „Wilczym Tropem” na 5 km. Wtedy zajęłam 3 miejsce na pudle i uwierzyłam, że mogę więcej. Zaczęły się systematyczne treningi, w pogodę, niepogodę, w święta, przed pracą, po pracy, zmiana obuwia na to ze sklepu biegacza. Później doszły zakupy profesjonalnych atrybutów biegacza tj. zegarek, leginsy, specjalne skarpetki, żele energetyczne. Okazało się, że ten sport nie jest wcale taki tani.

Od 2017 roku biorę udział w przeróżnych zawodach, biegach charytatywnych oraz okazjonalnych. Biegam na dystansach: 5 km, 10 km, 15 km, półmaraton i maraton. Zdarzało się, że potrafiłam brać udział w 2 zawodach w tygodniu, ale z perspektywy czasu wiem, że jest to bardzo niezdrowe dla ciała. Pojawiły się kontuzje, przerwy od biegania, gdzie trzeba było zamienić jedną aktywność na drugą.

Dlatego polubiłam pływanie i staram się raz w tygodniu chodzić na basen, a od niedawna próbuję (jeszcze z marnym skutkiem) swoich sił w zumbie (śmiech), na którą uczęszczam 2 razy w tygodniu. Oprócz tego wykonuję trening interwałowy oraz ćwiczenia mięśni głębokich. Należę do klubu „MKB Dreptak” z Mińska Mazowieckiego, gdzie obecnie razem trenujemy, ćwiczymy i jeździmy na zawody. Nawet nasi policyjni emeryci też z nami biegają.

W ostatnim czasie, po zmianie kategorii – powiem nieskromnie, że tam, gdzie startuję, to zawsze coś zdobywam. Lubię stać na podium, nie lubię za to 4 miejsca. Mam nawet swoją skromną domową „ściankę” z medalami i pucharami. Nie powiem, że bardzo cieszy serce i oko.

Oprócz udziału w niezliczonej liczbie biegów na dystansach 5, 10, 15 km, półmaratonie, przebiegłam 7 maratonów: 4 razy w Warszawie, po jednym razie w Dębnie, Krakowie, Poznaniu. Najlepiej wspominam ten w Krakowie, ponieważ zrobiłam tam życiówkę, natomiast najgorzej w Poznaniu, ponieważ byłam po covidzie i nie byłam dobrze przygotowana.

Chciałabym dodać jeszcze nieskromnie, że w maju 2024 roku zostałam po raz drugi Mistrzynią Mińska Mazowieckiego na dystansie 15 km oraz to, że w moim wieku można jeszcze poprawiać swoje rekordy życiowe i „nie liczyć godzin i lat”. Nie wiem, czy obiegłam kulę ziemską (ponad 40 tysięcy kilometrów), ale myślę, że jeszcze kilka lat pobiegam i ten wynik osiągnę (śmiech).

Czy masz jakieś wymarzone miejsce, gdzie chciałabyś pobiec np. na jakimś innym kontynencie niż europejski? Czy przygotowujesz się teraz do jakiegoś ważnego dla Ciebie biegu?

Nie mam marzeń, aby biegać na innych kontynentach, bardzo dobrze biega mi się w naszym kraju, a dopiero co zaliczony przez mnie maraton w Berlinie to wspaniała odskocznia i na tę chwilę jestem pełna radości, że dałam radę, że pobiegłam i go ukończyłam. To największa impreza biegowa, do której musiałam się porządnie przygotować.

Do maratonu w Berlinie przygotowywałam się od czerwca tego roku. Miałam rozpisany 4-miesięczny plan treningowy, aby wypracować czas zaliczenia maratonu i zmieścić się w 3 godzinach i 45 minutach, który jest dość wymagający, ale jak wszyscy biegacze wiedzą – maraton nie wybacza błędów. Biegałam 4 razy w tygodniu od 60 do 75 km. Plan był taki, aby zrobić na nim życiówkę, czyli pobiec poniżej 3 godzin i 53 minut.

Do Berlina wybrałam się razem z moimi najwierniejszymi fanami – dorosłymi dziećmi: Patrycją i Mikołajem. I było warto, maraton ukończyłam, podwójnie szczęśliwa, że zrobiłam „życiówkę”.


Maraton w Berlinie – 29 września 2024 r.
Zdjęcie: Archiwum prywatne Renaty Grzechnik

Może podzielisz się z nami swoimi refleksjami z tego – jak do tej pory – najważniejszego dla Ciebie biegu?

50. BMW Berlin-Marathon już za mną. Ponad 50 tysięcy biegaczy, wspaniała atmosfera, temperatura rano 6 stopni – idealna, aby osiągać życiówki. Podświadomie czułam, że będzie to dobry bieg. Miałam ambitny plan, żeby pobić mój czas z maratonu w Krakowie, ale w ostatnim czasie dopadła mnie kontuzja mięśnia czworogłowegouda, pojawił się jeszcze ból gardła – i to wszystko stało pod znakiem zapytania. Opatrzność jednak czuwała. Wszystko zagrało wyśmienicie, całą trasę trzymałam równe tempo, w konsekwencji czego zrobiłam PB (tłum. z ang. personal best – rekord życiowy) w czasie 3 godzin, 48 minut i 43 sekund. Jestem bardzo zadowolona, przeszczęśliwa z tego biegu – tym bardziej że zapas jeszcze był i tak naprawdę nie sponiewierał mnie ten bieg. Co oznacza, że jest szansa w przyszłym roku na jeszcze lepszy czas. Gdzie pobiegnę? Na tę chwilę jeszcze nie wiem... Jednak będę dalej walczyć. Będę, bo kocham biegać.

Czy tylko samo bieganie i aktywność fizyczne jest według Ciebie sposobem na dobrą kondycję? Czy powinno iść to w parze ze zdrowym trybem życia np. odżywianiem, właściwym snem, regeneracją?

Aktywność jest wskazana jako główny przyczynek do dobrej kondycji. Bez aktywności ciężko byłoby mieć dobrą formę, siłę, wytrzymałość. W moim wieku aktywność sportowa wpisana jest w codzienny grafik, jak również zdrowe odżywianie, utrzymywanie odpowiedniej wagi, a także regeneracja. Z tym snem to trochę mam na bakier, bo często zdarza się, że do domu zjeżdżam około godziny 22 i zanim się ogarnę, to jest już północ. Służba nie drużba – jak mówią.

Czy oprócz biegania masz jeszcze inne pasje? Jeżeli tak, to jakie? Bieganie to też podróżowanie, poznawanie nowych miejsc, ich historii? Czy uważasz się za takiego podróżnika? Jakie ciekawe miejsca poznałaś?

Bardziej zainteresowania, dobra książka, dobry film. Bieganie to podróżowanie, czasami zwiedzanie, na pewno poznawanie nowych miejsc i nowych ludzi. Byłam chyba już w każdym zakątku Polski.

Na służbę w Policji nigdy nie jest za późno? Czy faktycznie tak jest? Czy Ty sama osobiście czujesz jakieś różnice pomiędzy naszą policyjną „młodzieżą” a starszymi policjantami tzn. takimi jak Ty, którzy w trochę późniejszym wieku założyli mundur? A może jak w piosence: „nie liczę godzin i lat”?

Na służbę w Policji nigdy nie jest za późno, zgadzam się z tym. Osobiście uważam, że mój „bagaż doświadczeń życiowych” ma tu znaczenie, nie ma już brawury, młodzieńczego szaleństwa. Za to jest opanowanie, wytrwałość, a przede wszystkim wspomniane powyżej doświadczenie, które nabywa się jednak z wiekiem. Na co dzień robię swoje i zawsze się porozumiem, czy to z młodymi, czy ze starymi (śmiech). W Policji pracuje się przecież zespołowo.

Dziękuję za rozmowę.