Aktualności

Duet ma moc!

04.12.2020 • Mariusz Mrozek

Napisanie tego artykułu zajęło mniej czasu niż przekonanie jego bohaterów, by zechcieli o sobie opowiedzieć i uznali, że warto takiego wywiadu udzielić. Nie są celebrytami, nie dbają o rozgłos, o to, aby o nich mówić, pisać. Nie obnoszą się z kolejnymi sukcesami. A tych im nie brakuje. Razem pracują od 4 lat. W zasadzie od początku świetnie się rozumieli w tym policyjnym duecie, a to rzecz bezcenna.

Ludzie z pracy wiedzą, że Łukasz zawsze z Pawłem i odwrotnie, że razem pracują, ustalają, jeżdżą, zatrzymują.  Tylko w ciągu wakacji, w tzw. „ogórkowym”, urlopowym sezonie zatrzymali 14 osób, wszystkie usłyszały zarzuty, często znacznie więcej niż jeden. To wszystko właśnie dzięki zaangażowaniu, czujności, policyjnym nosom i wnikliwości. W przeciągu 10 miesięcy tego roku tych zatrzymanych uzbierało się blisko 40. Wynik robi wrażenie i sam za siebie mówi o zaangażowaniu i skuteczności. Skąd to wszystko? Czy służba w Policji może dawać satysfakcję, czy można się w jej szeregach spełniać zawodowo? Jak wygląda robota w duecie z Wydziału do walki z Przestępczością Przeciwko Mieniu na Pradze Południe? O tym między innymi porozmawiamy z Łukaszem i Pawłem.

Na zdjęciu widać funkcjonariuszy „po cywilnemu”, którzy obróceni plecami do fotografa patrzą na drzewa i budynki.

Łukasz jest instruktorem wyszkolenia strzeleckiego, właśnie zdał, z bardzo dobrym wynikiem, I etap egzaminu oficerskiego, razem z Pawłem ukończyli kilka lat temu kwalifikowany kurs pierwszej pomocy. Rozwijają się. Paweł znalazł czas i chęci, by będąc  już policjantem pójść na studia.  Łukasz w tym roku, w ramach uzupełnienia studiów cywilnych pierwszego stopnia, obronił tytuł magistra w WSPOL. Obaj są honorowymi dawcami krwi.

Na początek, tak dla porządku, powiedzcie, ile lat służycie już w Policji, gdzie pracowaliście i co robiliście wcześniej, zanim spotkaliście się na drugim piętrze przy Grenadierów 73/75?

Ł: 3 miesiące temu minęło mi 11 lat, za wyjątkiem czasu spędzonego w OPP, co zresztą stanowi nieocenione doświadczenie zawodowe, przez wszystkie lata związany jestem z KRP VII. Na początku był to wydział wywiadowczo-patrolowy. Tam nauczyłem się tej najważniejszej chyba, policyjnej roboty. Zawsze jednak chciałem pracować w pionie operacyjnym. I tak też się dość szybko stało. Od 9 lat jestem w „mieniu”. 
P: Moja służba trwa 8 lat, pierwsze kroki stawiałem w Legionowie jako patrolowiec. Podzielam zdanie Łukasza. Myślę, że dziś nie czułbym się tak pewnie w roli operacyjnego, gdybym na początku nie miał szansy doświadczyć „pracy na ulicy”. Kolejny etap to komisariat w Jabłonnie, gdzie prowadziłem postępowania przygotowawcze, byłem  dochodzeniowcem. Cały czas jednak wiedziałem, że moje  miejsce jest w kryminalnym, że chcę pracować jako policjant operacyjny. 4 lata temu rozpocząłem służbę na Pradze Południe, w wydziale „mienia”.

Bardzo szybko staliście się stałym i do tego zgranym duetem, który jeżeli tylko to możliwe, pracuje razem, ma swoje wspólne sprawy i realizacje. Jeśli w komendzie słychać, że Paweł   kogoś zatrzymał, to wiadomo, że był tam i Łukasz. Policjantom kojarzycie się jako stały, zgrany, operacyjny duet. Czym zajmujecie się na co dzień?

Ł: Przestępstwa przeciwko mieniu, kradzieże, kradzieże z włamaniem, uszkodzenia mienia to tak naprawdę jedne z liczniejszych zdarzeń, które odnotowujemy każdego dnia. Kiedy traci się rower, wózek dziecięcy, portfel, pieniądze, kiedy włamuje się  ktoś do domu, mieszkania, piwnicy, auta, gdy ktoś wybija szyby, rysuje karoserię samochodu... To sprawców tych czynów staramy się ustalać, zatrzymywać i tego rodzaju zdarzeniom przeciwdziałamy. Warto pamiętać, że są to tak naprawdę najdokuczliwsze i najbardziej uciążliwe dla mieszkańców przestępstwa. Choć mogą wydawać się mało spektakularne, to ktoś musi się nad nimi pochylić, a my wiemy, że warto to robić.
P.: Dokładnie tak jest. W dzisiejszych czasach w zasadzie wszędzie są kamery. Razem z Łukaszem zabezpieczamy zapisy monitoringów i to po kilka dziennie. Jeździmy, szukamy kolejnych kamer na miejscu zdarzenia i w okolicy, oglądamy te zapisy i bardzo często rozpoznajemy na nich podejrzanych. Trzeba tylko być bardzo uważnym, zwracać uwagę na szczegóły, dostrzegać drobiazgi, które bywają cennymi wskazówkami, kojarzyć i zapamiętywać. Docieramy też do świadków, pozyskujemy informacje, prowadzimy obserwacje. Wszystko po to, żeby ustalić sprawców, odzyskać utracone rzeczy i potem móc je zwrócić właścicielom. Kiedy poświęci się trochę czasu i zaangażuje w to, co się robi, można osiągnąć naprawdę dobre efekty. Zatrzymanym przez nas podejrzanym bardzo często przedstawia się po kilka zarzutów.
Ł.: Zależy nam też na tym, żeby ludzie uwierzyli, że warto zgłosić kradzież, czy inne przestępstwo, że to nie jest tak, że nikt z tym nic nie zrobi, że sprawa na pewno zostanie umorzona. Próbujemy przekonywać, że warto powiadomić policjantów, jeśli zauważy się kogoś podejrzanie się zachowującego, zobaczy coś niepokojącego. Takie informacje dla „operacyjnych” bardzo często okazują się bezcenne, kluczowe.

Są policjanci, o których słychać, których kiedy tylko czegoś dokonają widać. Wy pracujecie w zasadzie na okrągło i to z bardzo dobrymi wynikami, a jednak nie należycie do dbających o rozgłos. Chcę, żebyście się chociaż trochę pochwalili, a ponieważ bardzo kiepsko wam to wychodzi, to zapytam o konkrety. Nie będziemy rozmawiać o 4 latach wspólnej służby, bo mogłoby to trwać zbyt długo. Wspomnijmy tylko kilka ostatnich miesięcy i kilka spraw. Na przestrzeni kilku tygodni zabezpieczyliście ponad ćwierć kilograma amfetaminy, marihuanę, kilkaset krzewów konopi indyjskich (co daje ponad 10 kg), do tego mefedron. Skąd narkotyki w „mieniu”?

P.: Zdjęcie wykonano podczas jednej z wielu nocnych interwencji podjętych na warszawskiej ulicy. Widać na nim policjanta „po cywilnemu”, który pochyla się nad zatrzymanym. Podejrzewany siedzi na trawniku z rękami założonym do tyłu, na dłoniach ma kajdankiNie liczyliśmy tego aż tak skrupulatnie, ale tak chyba faktycznie było. Narkotyki bardzo często zabezpiecza się od osób, które zatrzymujemy między innymi za kradzieże. W ostatnich miesiącach zrealizowaliśmy  dwie sprawy, gdzie pojawiły się większe ilości środków odurzających. W obu przypadkach nasze operacyjne informacje wskazywały na to, że będziemy mieli do czynienia z podejrzanymi, którzy mają związek z przestępczością narkotykową. Na przykład, kobieta, którą zatrzymywaliśmy do sprawy kradzieży rowerów, była związana z mężczyzną, o którym wiedzieliśmy, że „robi” w przestępczości narkotykowej. Zabezpieczyliśmy wówczas 50 gramów marihuany i 170 gramów amfetaminy. Podejrzany został objęty dozorem.
Ł.: Kiedy realizowaliśmy sprawę dotyczącą kradzieży i paserstwa rowerów i hulajnóg w powiecie wołomińskim, również posiadaliśmy informacje o tym, że nasz figurant może mieć narkotyki. Na miejscu zlikwidowaliśmy plantację konopi indyjskich. Było to 496 krzewów konopi indyjskich oraz 88 gramów amfetaminy. Zatrzymaliśmy tam też mężczyznę poszukiwanego przez inną jednostkę Policji.

Zatrzymajmy się na chwilę przy tej sprawie, bo z tego co wiem nie zakończyła się tylko na zabezpieczeniu narkotyków i zatrzymaniu poszukiwanego? Efekty waszej interwencji, podjętej w drodze powrotnej do jednostki, opublikowało wiele mediów.

Ł.: To prawda. W drodze powrotnej spod Wołomina do komendy podjęliśmy interwencję wobec nietrzeźwego kierowcy.
P.: Zaniepokoił nas niebezpieczny sposób jazdy kierującego fordem transitem, który zupełnie nie panował nad samochodem. Obywatel Mołdawii nie zatrzymał się do kontroli drogowej, musieliśmy reagować dynamicznie, zablokowaliśmy go. Miał ponad 2,4 promila alkoholu w organizmie, dodatkowo próbował nas przekupić i przebywał w Polsce nielegalnie.

Powiedzcie jeszcze, jak to się stało, że zatrzymany przez patrolowców złodziej kieszonkowy, zamiast jednego zarzutu, usłyszał osiem, a i to jeszcze nie wszystkie, bo sprawa dzięki wam okazała się mieć zasięg ogólnopolski?

Ł.: Wykonywaliśmy tylko swoje zadania, normalne czynności. Rozmawialiśmy i słuchaliśmy, co ten mężczyzna mówi, jak odpowiada na pytania. Przeanalizowaliśmy i poskładaliśmy wszystko w całość. Mamy świadomość, że bardzo często zatrzymani mają za uszami więcej, niż tylko to, o czym my wiemy.
P.: Wtedy właśnie można operacyjnie popracować. Trzeba się trochę zaangażować i to naprawdę działa. W tym konkretnym przypadku mieliśmy do czynienia z mężczyzną, który był poszukiwany listem gończym, a kradzieży dopuścił się w warunkach recydywy. Szybko okazało się, że działał nie tylko w Warszawie, ale i innych częściach Polski. Ustaliliśmy, że jego przestępcza działalność to nie tylko kradzieże. Ta sprawa naprawdę jest rozwojowa i na pewno będzie miała bardzo ciekawy ciąg dalszy. Cały czas nad tym pracujemy.

Słuchając historii będących wycinkiem waszej pracy, nawet w takim skrócie, nasuwa się jeden znany powszechnie slogan „niekończące się pasmo sukcesów”. Słyniecie z powiedzenia, że „jedziecie poszukać roboty”. To faktyczne, realne sukcesy. Efekty waszej bardzo dobrej pracy, zaangażowania, poświęconego czasu, uwagi i przede wszystkim chęci. Nie męczy was to? Nie macie czasem dość?

Ł.: Faktycznie bardzo dużo czasu spędzamy w terenie, ale tylko w ten sposób można być skutecznym. Najpierw trzeba wykonać ustalenia, czy przeprowadzić obserwację, by potem zrealizować sprawy, zatrzymać podejrzanych. Zresztą z nami jest też trochę tak, że nie musimy nawet tej roboty zbytnio szukać. Ona chyba nas lubi i raczej nie narzekamy na brak zajęć.
P.: Często jest tak, że trzeba się bardziej zaangażować, poświęcić więcej czasu. Zdarza się zostawać po godzinach. Jeśli jednak pracujemy nad jakąś sprawą, jeśli widzimy możliwości działania wiemy, że możemy osiągnąć to, o co nam chodzi. Nie ma znaczenia, czy jest to godzinę po służbie, 3, czy 5. Na przykład w ostatnim czasie już kilka razy Łukasz przyjeżdżał w dniu wolnym lub podczas urlopu, żebyśmy mogli zrealizować sprawę. Bo tak to bywa, że teraz, właśnie w tej chwili, otrzymuje się informację i albo się ją od razu wykorzysta i zadziała, albo już może się taka sytuacja więcej nie powtórzyć. Obaj nie mamy problemów, żeby przyjść do pracy dodatkowo, jeśli jest potrzeba w weekend, czy w wolne.
Ł.: W tej policyjnej służbie tak już jest. Tu nie ma świąt, dni wolnych. Czy są wakacje, czy pandemia nie oznacza to wcale, że przestępcy zawieszają swoją działalność. Dobrze wiemy, że często bywa wręcz odwrotnie, że wtedy właśnie stają się jeszcze bardziej aktywni. Dlatego trzeba reagować, inaczej nie będzie efektów. A jeśli one są, to praca nie męczy.
 

Obaj jesteście ojcami. Łukasz dla swojej córki, jak to zwykle bywa z małymi dziewczynkami, niewątpliwie jest ideałem, najlepszym i najważniejszym w świecie mężczyzną, tyle, że pewnie na tym etapie widzianym bardziej w kategoriach księcia czy królewicza. Ty Pawle masz synka. A to z kolei może oznaczać, że widzi on w Tobie superbohatera. Czy dzięki tej pracy czujecie się bohaterami,  i to nie tylko „we własnym domu”?

P: Nigdy tak nie myśleliśmy i mówię tu absolutnie pewnie, używając liczby mnogiej, bo jestem przekonany, że Łukasz uważa tak samo. (Łukasz tylko kiwa potakująco głową – red.). Nie jesteśmy i nie czujemy się bohaterami, bo przecież nie o to w tym wszystkim chodzi. Przyjmując się do Policji  nie liczyliśmy na "nie wiadomo co", na żadne cuda. Obaj nie byliśmy tuż po szkole, takimi zupełnie młodymi chłopakami, którzy chcieli zabawić się w łapanie złodziei i skakanie przez płoty z pistoletem za paskiem.
Ł: Tak myślę, że chodziło jednak o to, żeby robić coś ciekawego, co może też być dobre i pożyteczne, ale jednocześnie ze świadomością, że nigdy nie będzie to tylko praca „od do”, a jednak jakaś pasja. Albo, żeby nie było zbyt patetycznie, chociaż coś, co nie przeszkadza i lubi się to robić. Bo to zawsze będzie wypełniać sporą część życia. Mogę coś na ten temat powiedzieć, ponieważ małżonka również jest policjantką. Gdyby tego, co robimy, nie lubić i nie rozumieć, normalne życie nie byłoby możliwe.
P: Oczywiście wiadomo, że nie można żyć tylko pracą, ale trzeba to lubić. Wtedy się nie narzeka, nie widzi tylko uciążliwości,  ale również i dobre strony służby, których jeśli się tylko chce,  naprawdę, nawet na co dzień, nie brakuje.

Sukcesów więc nie brakuje, ale powiedzcie, co daje satysfakcję, skoro nie zabiegacie o rozgłos i jak już ustaliliśmy, nie czujecie się bohaterami? Coś przecież musi napędzać, dawać poczucie sensu i cieszyć?

P.: Służba sama w sobie jest ciekawa, dostarcza sporo emocji, adrenaliny. I to już potrafi cieszyć. Oczywiście to nie wszystko. Kiedy po długich i często żmudnych ustaleniach, a im trudniejszych i dłużej trwających tym jest to wartościowsze, po wielu próbach dotrzemy już do jakiegoś podejrzanego, który jakby nie patrzeć kogoś skrzywdził, kiedy go zatrzymamy, kiedy wiemy, że dzięki materiałom, jakie zostały zgromadzone poniesie za swoje czyny odpowiedzialność, kiedy czasem nawet zdążymy zobaczyć jego zniesmaczoną lub wściekłą, albo zrozpaczoną minę, bo np. decyzją sądu został tymczasowo aresztowany, to mamy poczucie sensu. Czujemy, że jakoś, choć trochę, przyczyniliśmy się do tzw. wymierzania sprawiedliwości. Podobnie jest, kiedy okazuje się, że dzięki temu, że byliśmy dociekliwi, poświeciliśmy swój czas, dochodzeniowcy przedstawili zatrzymanemu kilka zarzutów.
Ł.: Zadowolenie i satysfakcja pojawiają się również zawsze wtedy, kiedy pokrzywdzeni dowiadują się o tym, że ich rzeczy zostały odzyskane. Kiedy przychodzą odebrać skradzione im przedmioty, które my zabezpieczyliśmy. Ich uśmiech i zadowolenie są nieocenione i stanowią największą nagrodę. Najmilej i najsympatyczniej jest wtedy, gdy kogoś cieszą efekty naszej pracy. Bez różnicy, czy jest to osoba pokrzywdzona, czy przełożeni. Dobrze jest, kiedy ktoś tę robotę zauważa i docenia. Gdy naczelnicy powiedzą: „chłopaki, dobra robota, dziękujemy”. My akurat  mamy to szczęście, że nasi przełożeni tacy właśnie są, że widzą, że nie jest im obojętne, co i jak robimy, że potrafią zauważyć i docenić, powiedzieć dobre słowo, podziękować.
P.: To jest ogromnie motywujące, fajnie jest wiedzieć, że ktoś to widzi, że dla kogoś to się liczy, że komuś na nas i naszej pracy zależy i że to wszystko ma znaczenie. Wiadomo również, że miło jest, kiedy czasem pojawi się też i jakaś finansowa gratyfikacja. Sympatyczne, jednak nie jest to wyznacznik czegokolwiek.

Czy istnieje między wami rywalizacja, bo jej nie widać? Jak to jest, co trzeba zrobić, żeby dobrze się razem pracowało? Trzeba się rozumieć, lubić, tolerować swoje wady…?

P.: Z Łukaszem pracujemy odkąd ja przyszedłem do KRP VII. To już 4 lata. Tak naprawdę przy Łukaszu uczyłem się operacyjnej roboty, on mnie w to wprowadzał. Nigdy jednak nie odczułem, żebyśmy nie byli równi w tej pracy.
Ł.: Nie odczułeś, bo chciałeś pracować i nie trzeba było Cię niczego uczyć. Od razu wszystko rozumiałeś i od początku dobrze się dogadywaliśmy. Rozumiemy się. Nie jest co prawda tak, jak głosi słynne powiedzenie, że jeden z policjantów pisze, drugi czyta, ale na pewno jest między nami jakiś podział zadań. Tyle, że nie musimy nawet sobie tego mówić. Każdy wie, co ma robić. Paweł  na przykład praktycznie zawsze pisze notatki, bo robi to perfekcyjnie i nie ma sobie równych. Ja załatwiam inne sprawy.
P.: I to, co chyba najważniejsze, kiedy działamy w terenie, realizujemy sprawy, zatrzymujemy, nie musimy sobie niczego tłumaczyć, po prostu wiemy kto, co robi, i jesteśmy siebie pewni. Czujemy się ze sobą zwyczajnie bezpiecznie, wiemy, że możemy na siebie liczyć.  
Ł.: Dużo razem rozmawiamy. Zawsze omawiamy, co i jak chcemy zrobić. Staramy się, jeśli oczywiście jest to możliwe i pozwala na to sytuacja, wszystko przemyśleć i dobrze zaplanować. Po pracy też dużo czasu poświęcamy na te nasze zawodowe rozmowy, kiedy jesteśmy na przykład na siłowni, albo w domu przez telefon, wtedy żony tylko pytają, czy to Paweł lub Łukasz dzwoni.
P.: I  nas to naprawdę nie męczy. Lubimy tę pracę i to, co robimy, a jeśli są efekty, coś wychodzi, coś uda się zrealizować, to tym bardziej pozytywnie się nakręcamy.
Ł.: Trzeba się dogadywać i rozumieć. W tej pracy bardzo ważne jest z kim się coś robi, bo od tego kim i jaki jest ten ktoś obok zależy często wszystko, życie i zdrowie nasze i innych.

Miło się rozmawiało, miło jest posłuchać ludzi, policjantów, którzy w zwyczajny naturalny sposób mówią o swojej pracy. W waszym wydaniu na pewno jest ona czymś więcej niż służbą. Jest pasją. Fajnie być częścią ekipy, której wciąż się chce, która robi swoje i nie widzi w tym niczego nadzwyczajnego, nie czeka na oklaski, nie prosi o rozgłos. Niebawem święta i Nowy Rok, czego sobie i innym chcielibyście życzyć?

Ł: Zdrowia, w obecnej chwili przede wszystkim to jest ważne, ostatnio wciąż wielu z nas kolejno się o tym, często bardzo dotkliwie, przekonuje.
P: I jeszcze przysłowiowo, „żeby nie było gorzej”. A jeśli przy okazji da się coś ulepszyć, poprawić ułatwić, to pewnie każdy się ucieszy, niech spełniają się wszystkim marzenia. 

Ja w związku z tym właśnie, na nadchodzące święta i Nowy Rok życzę wam tylko dobrych i mądrych ludzi na waszej drodze. Przełożonych, którzy tak jak mówicie o obecnych, będą was zauważać i doceniać. Kolegów, którzy nie będą zazdrościć tylko chętnie włączą się do waszych realizacji. Żeby zawsze był w was ten zapał i chęci, szczerość i pozytywna, dobra energia. Niech wasze drogi zawodowe i osobiste toczą się tak, jak tego sobie życzycie, na waszych warunkach, zgodnie z waszymi potrzebami i marzeniami. Najlepszego! A całej Policji życzę takich właśnie funkcjonariuszy! Więcej takich Łukaszów i Pawłów. Więcej takich duetów. W nich, jak widać, jest moc!