Proszę podpiąć radiowóz do gniazdka
09.11.2020 • Mariusz Mrozek
Podtytuł wskazujący na rodzaj napędu w żadnym razie nie odnosi się do potrzeby częstego ładowania akumulatorów w najnowszym, motoryzacyjnym nabytku Komendy Stołecznej Policji. Dlaczego? Bo Hyundai w wariancie z akumulatorem o pojemności 64 kWh (w ofercie producenta znajduje się także elektryczna Kona z mniejszym 39,2 kWh ogniwem) oferuje naprawdę niezłe parametry jeżeli chodzi o zasięg na jednym ładowaniu. Producent deklaruje zasięg w ruchu miejskim na poziomie 550 km. Jest to jednak także zależne od stylu jazdy użytkownika. Poza tym należy mieć na uwadze, że dane producentów w tym zakresie czasami są troszkę bardziej optymistyczne niż realne osiągi w codziennej jeździe. Tym niemniej pułap 500 kilometrów wydaje się jak najbardziej osiągalny, a to już całkiem sensowny wynik.
Praktyka pokazuje, że w czasie typowej pojedynczej zmiany w służbie patrolowo-interwencyjnej na terenie miasta patrol nie przekracza przejechanego dystansu na poziomie 100 kilometrów. Czyli jedno ładowanie powinno z zapasem wystarczyć na cztery-pięć takich służb.
Pamiętajmy jednak, że powtórne ładowanie akumulatorów trwa nieporównywalnie dłużej niż wlanie paliwa do baku. To oznacza, że gdy nadejdzie moment uzupełnienia energii radiowóz będzie musiał pozostawać podłączony do stacji ładowania. Z drugiej strony poza samym zasięgiem liczy się także ekonomika jazdy. Elektryk pokazuje w tym przypadku swoje plusy. W odróżnieniu od diesli i benzyniaków, które wykazują oszczędności w czasie dłuższych podróży, Kona w mieście spala mniej niż na trasie. Skąd się to bierze? W mieście prędkości są niższe i można więcej zyskać, odzyskując część energii przy częstszym hamowaniu. W elektrycznym Hyundaiu zastosowano trzystopniowy system rekuperacji. Do wybrania odpowiedniego poziomu służą łopatki umieszczone za kierownicą. Na wyższym poziomie auto mocniej hamuje samoczynnie, gdy odejmujemy nogę z gazu.
Jak będzie wyglądał przeciętny koszt przejechania 100 km zobaczymy za kilka tygodni. Auta dopiero trafiają do swoich jednostek (KRP Warszawa I oraz KRP Warszawa II) i konkretną wiedzę w tym zakresie zdobędziemy po pewnym czasie ich użytkowania. Prywatni użytkownicy Hyundaia Kona wskazują, że w cyklu miejskim potrafi on zejść z apetytem na energię nawet poniżej 13 kWh/100 km. To oznaczałoby średni koszt przejechania takiego dystansu na poziomie niecałych 9 złotych. Tak, dobrze widzicie. Niecałe dziewięć złotych za 100 przejechanych kilometrów. Na tym polu każdy benzyniak i diesel pozostają daleko w tyle.
Kona do setki rozpędza się w 7,6 sekundy. Siedząc za kierownicą, możesz jednak odnieść wrażenie, że robi to znacznie szybciej. Elektryczny napęd oferuje pełną moc 204 KM w każdym momencie. Potrzeba nagłego przyspieszenia np. w celu wyprzedzenia innego auta to czysta przyjemność. „Czysta” dosyć dosłownie. A to wszystko w absolutnej ciszy, jak to w autach elektrycznych, przerywanej tylko komunikatami w radiostacji.
Kona nie jest elektrykiem stworzonym od podstaw dla tej wersji i produkowanym wyłącznie z napędem „na prąd”. Samochód bazuje na spalinowej odmianie tego modelu, czyli lokuje się wśród crossoverów klasy B. Miejsca w środku jak na tę klasę jest całkiem sporo. Nie ma jednak co ukrywać, że Kona to nie limuzyna z przestronnym przedziałem pasażerskim. Osoby zajmujące tylne siedzenie nie mogą liczyć na komfort, jaki oferuje większość tradycyjnych kompaktów. Jest trochę ciaśniej. W tym jednak przypadku nie stanowi to dużego problemu. Dwuosobowy patrol ma z przodu całkiem obszerną przestrzeń. Kierowca i pasażer z jego prawej strony nie powinni narzekać na brak miejsca. Natomiast tylne siedzenia w policyjnych radiowozach i tak zyskały potoczne określenie „druga klasa”, więc wszystko się zgadza.
Bagażnik ma pojemność 332 litrów. Po złożeniu oparcia kanapy zostaje ona powiększona do ponad 1000.
Kokpit jest rozplanowany ergonomicznie, poprawnie, skromnie i… tyle. Nie ma tu efektu ‘wooow’. Materiały są dobrej jakości, ale to na ile są przygotowane na dosyć intensywną, policyjną eksploatację pokaże najbliższa przyszłość. W środkowej konsoli znajdziemy miejsce na kubek z kawą lub małą butelkę wody. Tutaj także znajdują się przyciski zastępujące klasyczną dźwignię zmiany biegów. W podłokietniku znajduje się spory schowek. W tym miejscu umieszczono także pilota do sterowania sygnałami uprzywilejowania. Boczne kieszenie w drzwiach są całkiem pojemne, bez problemu zmieszczą kilka podręcznych rzeczy.
Na pokładzie znajdziemy m.in. automatyczną klimatyzację, podgrzewane fotele i kierownicę, kamerę cofania i czujniki parkowania (z przodu i z tyłu), nawigację, reflektory LED, zestaw Bluetooth oraz system nagłośnienia KRELL.
Kona dobrze radzi sobie na drodze. Prowadzi się pewnie i stabilnie. Wspomaganie kierownicy jest jednak dosyć mocne, co jest wygodne dla kierowców o spokojnym charakterze, nie dającym się ponosić sportowym emocjom.
Pierwsze wrażenie z obcowania z Hyundaiem Kona pozostawia dobre wspomnienia. Mocnym atutem tego auta jest na pewno jego napęd. Sylwetka z zewnątrz prezentuje się ładnie. Najlepsze określenie to w moim odczuciu „zgrabny crossover z delikatnym pazurem”.