Stołeczny Magazyn Policyjny - nr 3-4/2009
20.07.2009 • Mariusz Mrozek
W numerze między innymi: Subiektywna historia Policji według sołtysa z Wrocławia; Pozwólcie powiedzieć mi - Dziękuję!; Potomkowie Sancho Pansy; Co ty robisz dziewczyno?; Czy masz tego świadomość?; Z ziemi polskiej do (stolicy) Polski; Bywa, że bez munduru; 50/50 - 10 minut z życia komendanta.
Subiektywna historia Policji według sołtysa z Wrocławia
Było to około 15 lat temu. Połowa lat 90-tych ubiegłego wieku. Jadę maluchem z Wrocławia starą drogą po betonowych płytach, jestem przed Gliwicami. Jadę za jakimś autem dobre 20 minut. Jest już mroczno. Cywilny samochód przede mną nagle włącza „koguta”, wysuwa się ręka z lizakiem, zatrzymujemy się. Wysiada kierujący policjant w mundurze, podchodzi i beszta mnie, że jadę za nim na długich światłach, że go oślepiam i co ja sobie w ogóle myślę. Pamiętam, że w tym momencie coś we mnie pękło. Poirytowany, robię „wykład”. Mówię, że policja nie jest od karania, ale powinna być głównie od tego, żeby chronić i pomagać zwykłym i uczciwym obywatelom, których jest większość, że przepraszam go jak kierowca kierowcę, ale besztać z wyższością to mnie nie powinien itd. itd. Rozjeżdżamy się. Zapewne byłem klasycznym przypadkiem dla tego policjanta.
Do dziś nie wiem, co mi właściwie strzeliło do głowy, żeby tak się zachować i dlaczego akurat ta historia tkwi w mojej pamięci. Może uświadomiłem sobie wówczas, że po raz pierwszy w życiu, nie tylko odważyłem się powiedzieć to policjantowi, ale co ważniejsze, uwierzyłem, że ten człowiek może mnie zrozumieć. Możliwe, że po raz pierwszy wówczas uwierzyłem, że może to być człowiek o tych samych, co ja wartościach. I to chyba od tego dnia zaczęło się u mnie powolne odbudowywanie zaufania do Policji (...)
Potomkowie Sancho Pansy
„Nieudolni” – powiedział mundurowy o cywilach pracujących w Policji. Zapadło mi to w pamięć. Ktoś z ambicjami i gruntownym wykształceniem nigdy nie znalazłby się w takiej firmie. Rynek pracy oferuje tyle intratnych propozycji, więc ta jest życiową porażką. A jednak…
Święto Policji. Nasze koleżanki i koledzy szykują nowe pagony, bacznie obserwują stan konta i nawet, jeżeli próbują udawać obojętność, udziela się im dreszczyk emocji. Tego dnia są symbolicznymi bohaterami, bo tak naprawdę są nimi w czasie ścigania przestępców. My nieustannie pozostajemy w ich cieniu. Nie stajemy do szeregu wyróżnionych. Nam przypada rola drugoplanowa, za którą przyznaje się przecież Oskary. Może jednak nie w tej firmie. A jednak (…)
Co ty robisz dziewczyno?
Za mną kilka miesięcy służby na ursynowskim komisariacie. W rodzinie nie mam żadnego policjanta, więc nie znałam tej pracy od podszewki. Z drugiej strony mam świadomość, że nie jest tak jak w „Policjantach z Miami”, czy innych „Kryminalnych”. Ale zawsze pociągała mnie ta służba, więc jestem z Wami, choć lekko nie było.
Nie myślę tu o rekrutacji, która ciągnęła się jak „flaki z olejem” prawie pół roku, ale o starszych kolegach policjantach, wskazujących mi na każdym kroku ciemną stronę zawodu. Zaczęło się już w dniu, kiedy odbierałam umundurowanie. Wśród kłębiącego się tłumu, pełnych werwy i zapału nowoprzyjętych funkcjonariuszy, przypadkiem znalazł się jeden taki z 10–letnim stażem. Pech chciał, że wszedł akurat, gdy dopinałam o dwa numery za dużą kurtkę zimową, a panowie wydający umundurowanie twierdzili z przekonaniem, że jest w sam raz. Starszy kolega zapytał:
- Dziewczyno, co Ty robisz? (...)
Pełne teksty oraz pozostałe artykuły przeczytasz w elektronicznym wydaniu Stołecznego Magazynu Policyjnego – do pobrania w formacie PDF.