Poradniki

Nawet z narażeniem życia...

12.08.2021 • Kinga Czerwińska

Mamy wakacje, czas urlopów. Na plażach wypoczywamy całymi rodzinami, ciesząc się sobą, a przy tym z dala od trudu codziennej służby. Nagle słyszymy wzywanie o pomoc. Ktoś wskazuje osobę w wodzie, a my jesteśmy przecież policjantami, którzy ślubowali: „strzec bezpieczeństwa Państwa i jego obywateli, nawet z narażeniem życia”. Co mamy wtedy zrobić, żeby być w zgodzie z własnym sumieniem, jako policjant, współmałżonek, rodzic.


Foto: Kinga Czerwińska

Nie każdy z policjantów jest jednocześnie ratownikiem wodnym, strażakiem, medykiem. Obowiązek udzielenia pomocy jest określony prawnie i mają go wszyscy obywatele. Jednak policjanci, jako grupa zawodowa, na co dzień dbająca o bezpieczeństwo innych, nosi w sobie szczególne „piętno”. Ten wewnętrzny nakaz, nawet na urlopie, nie pozwala nam odwrócić się, gdy zagrożone jest czyjeś życie i zdrowie. Jakże ważne słowa policyjnej roty „nawet z narażeniem życia” nie powinny jednak zaburzyć nam dokładnej oceny zagrożenia. Najważniejsze jest skuteczne działanie i pomoc oraz bezpieczeństwo wszystkich obecnych, również nasze.

Ratowanie tonącego to szczególnie trudna akcja. Nie każdy policjant jest przecież ratownikiem wodnym, a nawet nie musi być sprawnym pływakiem! Jak więc pomóc tonącemu i jednocześnie nie narazić siebie. „Odruch serca” przy ratowaniu często okazuje się bardzo ryzykownym, gdyż zapominamy o własnym bezpieczeństwie. Przy ratowaniu tonącego, pomoc musi być szybka, a jednocześnie jak najmniej ryzykowna dla ratującego.

Każde podjęcie akcji ratunkowej powinno zawsze zacząć się od wezwania pomocy – zwołania ludzi, wyznaczenia osoby, która zadzwoni pod numer alarmowy 112, wskazania tego, który pobiegnie powiadomić ratowników, a także kogoś, kto będzie obserwował tonącego, aby wskazać przybyłym służbom miejsce, gdzie należy podjąć czynności ratunkowe. I co dalej?

Woda to nie jest naturalne środowisko dla życia człowieka. Posiadany przez płód i noworodka odruch pływania zanika około 6 miesiąca życia. Kolejną naukę rozpoczynamy więc od nowa, czasami dopiero w 8 roku życia, w pierwszych klasach szkoły podstawowej, albo jeszcze później. Dlatego, po pierwsze, pamiętajmy, aby najpierw ocenić własne możliwości oraz umiejętności. Po drugie, powinniśmy dokonać oceny zbiornika, akwenu. Pamiętajmy, że wody otwarte niczym nie przypominają warunków na pływalni. Jezioro, rzeka, morze, to całkiem odrębne środowiska. Faktycznie wszędzie tam jest woda, ale na tym podobieństwo się kończy. Jeziora o zarośniętych brzegach, nieznanej głębokości oraz znikomej widoczności, rzeki z nurtem, wirami, zmienną głębokością, zafalowane morza z prądami wstecznymi, nagłymi uskokami dna - tworzą wiele czynników bezpośrednio wpływających na przebieg akcji ratunkowej.

Kolejna ocena powinna dotyczyć drugiej strony, czyli osoby potrzebującej pomocy. Czy jest jedna, czy też jest ich więcej, dorosły bądź dziecko, osoba jest przytomnai walczy o utrzymanie się na powierzchni lub znikła już pod taflą wody, jak jest daleko - czy mamy szansę dotrzeć do niej wpław, bez zmęczenia, a także czy użyjemy sprzętu pływającego. I najważniejsze, czy posiadamy asekurację np. linę, boję SP, dmuchaną zabawkę, a nawet pustą plastykową butelkę. Mając do pomocy inne osoby, akcja będzie prostsza, skuteczniejsza, na pewno bezpieczniejsza.

Jeżeli w akcji ratunkowej uczestniczy dostatecznie dużo osób, to najrozsądniejszym rozwiązaniem będzie utworzenie tzw. „łańcucha życia”. W takiej sytuacji, osoby wchodzą do wody, trzymając się za ręce tak, aby stworzyć łańcuch pomiędzy ratowanym, a brzegiem. Chwyt musi być pewny i mocny. Pamiętajmy, że tradycyjne złapanie się za ręce, w warunkach wilgoci, jest nieefektywne. Dlatego najskuteczniejsze będzie zaplecenie rąk w łokciach. Osoby lepiej pływające, bardziej sprawne fizycznie, powinny wchodzić dalej do głębszej wody. W taki sposób można też w miarę bezpiecznie wyciągnąć osobę nieprzytomną. Gorzej jeśli jesteśmy sami.

Pomoc wpław jest ostatnim sposobem ratowania tonącego. Polega na wskoczeniu do wody i dopłynięciu do potrzebującego. Takie ratowanie jest najtrudniejsze i najbardziej niebezpieczne, gdyż trudno przewidzieć reakcje śmiertelnie przerażonego człowieka. Jeżeli decydujemy się na ten krok, to zapewnijmy sobie maksimum możliwości powrotu.

Pamiętajmy:
• wchodzimy do wody najlepiej bez odzieży wierzchniej (dobrze jest zaczepić za nogę dmuchaną zabawkę typu dziecięce kółko do pływania, kamizelkę asekuracyjną możemy nałożyć na siebie),
• podbiegamy brzegiem (pomostem) jak najbliżej potrzebującego pomocy,
• staramy się nie tracić z oczu tonącego (płyniemy z głową nad powierzchnią wody),
• przy podpływaniu, obserwujemy i sprawdzamy w jakim stanie jest tonący,
• jeżeli tonący jest przytomny, staramy się nawiązać z nim kontakt i poinstruować go, jak powinien się zachować (aby uspokoił się, położył się na wodzie),
• bez względu na to, czy zareaguje na nasze polecenia czy też nie, to nie dopływamy na tyle blisko, aby nas chwycił, najlepiej podać mu wtedy jakiś pływający przedmiot, którego będzie mógł się złapać, np. dmuchaną zabawkę). Jeżeli tonący jest przytomny, ale nie reaguje na nasze polecenia, należy podpływać jedynie od tyłu. Uderzenie tonącego to kiepski pomysł, gdyż taka osoba nie odczuwa bólu. Ratownicy wodni stosują technikę zanurzenia tonącego, który pod wodą traci orientację i staje się bardziej wiotki. Wtedy można założyć mu odpowiedni, bezpieczny dla ratującego chwyt i wynurzyć się.

Jak wrócić z taką podtopioną osobą do brzegu? Może nie będzie takiej potrzeby, gdy wcześniej wezwana pomoc przybędzie z „odsieczą”. Jeśli nie, to holujemy tonącego tak, aby jego twarz była zawsze nad powierzchnią wody. Najprostszy sposób, to trzymanie topielca oburącz pod jego pachami i płynięcie na plecach z jednoczesną pracą nóg na boki tzw. żabką. W takiej pozycji nasza twarz jest nad powierzchnią, a topielec leży na nas. Jeśli będzie w miarę przytomny, to może nam pomóc - pracując nogami jak w kraulu. Zabrana wcześniej dmuchana zabawka zwiększy naszą wyporność, dlatego możemy jej użyć do odpoczynku, a nawet podłożyć osobie ratowanej pod nogi i w taki sposób dotrzeć do brzegu.

Po wyciągnięciu osoby należy sprawdzić czy oddycha, jeśli nie to wykonać pięć wdechów ratowniczych, a następnie przeprowadzić masaż klatki piersiowej poprzez 30 uciśnięć, z nadzieją, że ktoś przejmie od nas resuscytację, gdyż sami prawdopodobnie też będziemy potrzebowali pomocy. W końcu ratowanie człowieka jest olbrzymim wysiłkiem.

Podsumowując, podjęcie decyzji o ratowaniu tonącego stwarza poważne zagrożenie, które powinno być ocenione bardzo racjonalnie, bez poddawania się emocjom. Wezwanie pomocy i zostanie na miejscu zdarzenia, aby wskazać miejsce tonięcia, to także jest udzielenie pomocy! Zróbmy jednak wszystko, co tylko możemy, aby być w zgodzie nie tylko z własnym sumieniem, ale też słowami policyjnej roty, którymi wyraziliśmy zgodę i przysięgliśmy nieść pomoc obywatelom.