Poradniki

Urbexy

13.09.2021 • Konrad Kubat

Penetracja pustostanu jest dobrze znanym pojęciem niemal każdemu policjantowi czy policjantce. Kontrole opuszczonych miejsc są codziennością w służbie prewencyjnej. Zanim będziecie je sprawdzicie, załóżcie rękawiczki, zobaczcie czy radiostacja ma odpowiedni zasięg.


Foto: Konrad Kubat

Dziś „urban exploration, urbex, urbexy” to nazwy zakątków coraz częściej i chętniej odwiedzanych przez ludzi. Widok olbrzymich budowli, opuszczonych koszar wojskowych, silosów rakietowych, wzbudzają zachwyt i zainteresowanie. W dobie internetu, map z GPS-em oraz forów internetowych, ustalenie położenia takich miejsc nie sprawia trudności. Warto jednak pamiętać o elementarnych zasadach bezpieczeństwa. W przypadku każdej eksploracji, bez znaczenia jakiej wielkości jest budynek, najważniejszą rolę odgrywa zdrowy rozsądek. Jeśli możecie, to starajcie się nie zwiedzać takich miejsc w pojedynkę. Telefoniczne powiadomienie bliskich, czy wysłanie pinezki, będzie rozsądnym wyborem.

W przypadku jakichkolwiek problemów, znajomi czy rodzina będą mogli określić miejsce waszego aktualnego pobytu. Oprócz poinformowania bliskich, nie zapominajcie o przygotowaniu odpowiedniej odzieży i sprzętu. Obuwie i latarka to minimum. Często urbexy skrywają w sobie o wiele więcej niebezpieczeństw, niż jesteśmy w stanie sobie wyobrazić. Specyfikacja podłoża, po którym będziemy się poruszać, jest priorytetowa. Nie zapominajcie, że większość sztolni oraz obiektów górniczych nie posiada znacznych przewyższeń, samo podejście do szybu może kryć pod naszymi stopami kilkudziesięciometrową przepaść. Jeżeli strop czy grunt, po którym chcemy się poruszać budzi nasze wątpliwości, to powinniście przemyśleć lub zaniechać próby dostania się w takie miejsce. Miłośnikom fotografii polecam wykonywanie zdjęć z oddali lub za pomocą odpowiedniego obiektywu lub drona. Wysokość, zalane obiekty lub wyrobiska gdzie brakuje tlenu, to tylko część niebezpieczeństw czyhających na mało odpowiedzialnych eksploratorów. W takich miejscach, jak składy amunicji atomowej lub zakładach radiologicznych, czy też szpitalach, można jeszcze dziś natknąć się na substancje lub promieniowanie, które co prawda nie szkodzi nam od razu, jednak przy dłuższej ekspozycji może wystawić na szwank nasze zdrowie. A przecież zdrowie jest najważniejsze.


Foto: Konrad Kubat

Zapasowe źródło światła, ochrona dróg oddechowych oraz mała apteczka, to pozycje do odhaczenia na liście przy bardziej wymagających eksploracjach lub rozległych miejscach. Mogą pojawić się sytuacje, w których będziemy pewni, że obiekt, w którym się znajdujemy jest opuszczony. Jednak nie zawsze tak będzie. Często pustostany są terenami prywatnymi, gdzie właściciele nie życzą sobie odwiedzin postronnych osób. Pamiętajcie, że w przypadkach, w których właściciel lub pracownik ochrony zwróci nam uwagę jesteśmy bezwzględnie zobowiązani do opuszczenia tego terenu. Szczera rozmowa z właścicielem interesującego nas budynku może się okazać wystarczająca, aby uzyskać zgodę na zwiedzanie oraz zrobienie niepowtarzalnych zdjęć. Wiele opuszczonych obiektów zostało przekształconych w muzea (np. muzeum w Podborsku, Międzyrzecki Rejon Umocniony etc.).

Tak naprawdę, za niewielką opłatą, możemy zwiedzić tam każdy zakamarek, dodatkowo korzystając z opowieści przewodnika. Nie sposób wspomnieć o ruchomościach, które nie są w żaden sposób zabezpieczone np. znajdują się na terenie nadleśnictwa. W takim przypadku warto kierować się naczelną zasadą urbexu tzn. „take only pictures, leave only footprints” – zabierz tylko zdjęcia, pozostaw jedynie o tragicznemu wypadkowi. Ten przykład pokazuje, aby zawsze mierzyć siły na zamiary. Warto korzystać z usług wykwalifikowanych przewodników bądź personelu strzegącego interesującego nas miejsca. Wszelkie przejawy niszczeń zabezpieczeń oraz wyposażenia miejsc, prócz pogardy środowiska „urbexowego” niesie za sobą takie same konsekwencje, jak w przypadku zamieszkałych obiektów. Żadne regulacje oraz penalizacja nie powstrzyma tego zjawiska. Znajduje ono także coraz szersze kręgi w filmie i literaturze.


Foto: Konrad Kubat

Znane są również historie osób, które za wszelką cenę próbują dostać się do chronionych obiektów. Nie tędy droga. Trzeba zastanowić się, czy wykonanie kilku zdjęć warte jest wysokich kar, które przyjdzie nam zapłacić, gdy zostaniemy złapani podczas eksploracji chronionego obiektu. Fabryki paliw, materiałów wybuchowych, chemikaliów oraz kopalnie, nierzadko były zamykane właśnie ze względów bezpieczeństwa. Część obiektów wzbudzających zainteresowanie znajduje się na terenach poligonowych. Żandarmeria wojskowa często podejmuje czynności zgodnie z obowiązującym prawem. Zwiedzanie strzeżonych obiektów może nosić nie tylko konsekwencje finansowe ale również prawne.

My, policjanci również interweniujemy, w przypadku nieplanowanych wizyt opuszczonych lub chronionych obiektów. Doskonale wiemy, że tłumaczenia polegające na poszukiwaniu zagubionego pierścionka w środku opuszczonego kompleksu szpitalnego to wymówka. Spokojne zachowanie, rozmowa i przekonanie o zamiarze wykonania fotografii zmienia światło odbioru takich osób. Prawo własności w przypadku opuszczonych miejsc nie zawsze jest transparentne i jednoznaczne. Sytuacja zmienia się wtedy, kiedy obiekt dzieli ogrodzenie, system alarmowy lub strzeżony jest przez firmę ochroniarską. Najlepszym wyjściem z sytuacji prawnej eksploracji budynku będzie uzyskanie zgody od właściciela obiektu. Można również podejść do osób pełniących dyżur na interesującym nas obiekcie i grzecznie poprosić o możliwość zwiedzenia i zrobienia fotografii. W przypadku gdy jest to niemożliwe, nie róbmy niczego na siłę. Pracownicy ochrony mogą negatywnie odbierać zainteresowanych, co może być skutkiem nieprzyjemnych sytuacji np. z chuliganami.


Foto: Konrad Kubat

Wspaniałe połączenie przyjemnego z pożytecznym, niesamowite kadry, żywe świadectwo historii minionego czasu oraz obcojęzyczne pamiątki (w Polsce głównie rosyjskojęzyczne, mniej niemiecko języczne) kusi coraz większe rzesze eksploratorów, co widać między innymi po popularności oraz ilości wycieczek do Czarnobyla i Prypeci, czyli światowej mekki urbexu. Na podstawie doświadczeń miejscowych sił porządkowych, można stwierdzić, że nawet najwyższe kary nie odstraszają śmiałków, gotowych za cenę wysokiej grzywny i nierzadko pobytu w ukraińskim areszcie, spędzić w napromieniowanym i opuszczonym mieście oraz otaczających go bezkresnych lasach, tydzień lub dwa. Pomimo istnienia na świecie kilku miejsc, do których tłumnie ściągają fani urbexu z całego świata, w Polsce możemy pochwalić się setkami opuszczonych obiektów. Nie zawsze są one bezpieczne. Na szczęście większość z nich, to miejsca, które przy zachowaniu uwagi i podstawowych zasad bezpieczeństwa, z powodzniem można zwiedzać, nie łamiąc przy tym żadnych przepisów. Każdorazowo jednak powinien nam przyświecać zdrowy rozsądek oraz szacunek do zwiedzanego miejsca. Przyda się również spora dawka „lumenów” wszędzie tam, gdzie będą potrzebne.