Sylwetki

Weekendowe spotkanie z duchami

04.03.2013 • Michał Całusiński

Jura Krakowsko – Częstochowska to wyjątkowy region Polski. Jedną z największych jego atrakcji są średniowieczne zamki, warownie i strażnice, które ze względu na położenie na skalistych wzniesieniach nazywane są Orlimi Gniazdami. Niewykluczone, że przemierzając ponad 160 km szlak, na swojej drodze spotkamy nie tylko zabytki architektury, ale również najprawdziwszego... ducha. Każdy z zamków kryje bowiem w swojej historii jakąś mroczną tajemnicę…

Szlak Orlich Gniazd to wymarzone miejsce na spędzenie weekendu za miastem. W zależności od tego, iloma dniami wolnymi dysponujemy, możemy sobie wybrać dowolną część Jury do zwiedzania. Niecierpliwi mogą to zrobić nawet w kilka godzin. Wystarczy wybrać się do zamku w Ogrodzieńcu, odwiedzić znajdujący się u jego podnóża Park Miniatur i w ten sposób „zwiedzić” zrekonstruowane w skali 1:25 makiety zamków i warowni. Zanim jednak tam dotrzemy, warto choć na chwilę zatrzymać się w we wsi Smoleń położonej na trasie między Wolbromiem a Pilicą.

ZAMEK W SMOLENIU
Ruin tego zamku, mimo że znajdują się na jednym z najwyższych w okolicy wzgórz, trudno jest latem wypatrzyć spomiędzy drzew. Jak podają źródła historyczne, zamek w tym miejscu wybudowany został już w XIII wieku. Najstarszą, zachowaną częścią twierdzy jest wieża, zbudowana na planie koła. Wprawne oko może dostrzec także pozostałości kilku okien, strzelnicę i szczątki bramy wjazdowej. W miejscu, gdzie kiedyś znajdował się dziedziniec, jest wydrążona studnia, którą jak mówi legenda, wykopali wzięci do niewoli Tatarzy. Podobno na jej dnie jest sieć korytarzy łączących zamek z licznymi w tej okolicy jaskiniami. W jednym z bocznych korytarzy, wydrążonych przez wodę, znajduje się wielki skarb, którego pilnują szkielety tych, którzy nie potrafili trzymać języka za zębami i zbyt głośno mówili, gdzie został on ukryty. Jadąc kilka kilometrów dalej natrafimy na jedną z pereł Jury Krakowsko – Częstochowskiej – zamek w Ogrodzieńcu.

CZARNY PIES Z ZAMKU „OGRODZIENIEC”
Jest on obowiązkowym punktem każdej wyprawy w ten rejon Polski. Nawet w dzisiejszych czasach ruiny tej twierdzy dają wyobrażenie, jak potężna była kiedyś to budowla. Położony na najwyższym wzniesieniu Jury – Górze Janowskiego - jest jednym z największych i najładniejszych „Orlich Gniazd”. Zamek został zbudowany w XVI wieku i przez lata uchodził za wspaniałą rezydencję. Dopiero podczas Potopu Szwedzkiego popadł w ruinę. Obecnie wszystkie jego skrzydła dostępne są dla zwiedzających. Na wyższe partie można dostać się schodami i stamtąd podziwiać widoki. Turyści mogą również zwiedzić podziemia zamku, w których mieścił się zaawansowany system chłodni. Ruiny dla zwiedzających udostępnione są również nocą. Wówczas można się natknąć na wielkiego, czarnego psa, który ciągnie za sobą długi łańcuch. Tajemnicze stworzenie widywane jest przez okolicznych mieszkańców od co najmniej kilkudziesięciu lat. Jego pojawianie się związane jest z jednym z dawnych właścicieli zamku – Stanisławem Warszyckim. Był on jednym z dostojników ówczesnej Rzeczpospolitej, który nigdy nie poddał się Szwedom. Mimo że był bardzo zapobiegliwym gospodarzem, rodzinie i okolicznym chłopom dał się poznać jako niezwykły okrutnik. Jak mówi legenda, grotę, znajdującą się na dziedzińcu zamku, kazał zamienić na męczarnię. W niej to podobnież osobiście nadzorował torturowanie opornych poddanych. Nawet jego własna żona nie zaznała litości – kazał ją na oczach całej służby wychłostać. Podobnież Warszycki nie umarł śmiercią naturalną, tylko za życia został porwany przez diabła. Od tamtej pory, zamieniony w czarnego psa, do dzisiaj pilnuje swojej własności. Kiedy skończymy zwiedzanie zamku, za niezbyt wygórowaną opłatę, możemy znaleźć nocleg z widokiem na tę przepiękną twierdzę. Rano, wypoczęci i pełni nowych sił, ruszamy w kierunku Mirowa i Bobolic.

”ROMANTYCZNE” RUINY, CZYLI ZAMKI W MIROWIE I BOBOLICACH
Oba zamki zbudowano w XIV wieku, za panowania Kazimierza Wielkiego. Oba popadły w ruinę podczas potopu Szwedzkiego. Odległość między twierdzami wynosi zaledwie 1,5 km. Jak głosi miejscowa legenda, warownie należały kiedyś do braci i połączone były ze sobą tunelem. Dziś zamek w Mirowie to ruiny – zachował się jedynie tzw. zamek górny ulokowany na samym szczycie wzniesienia. Obecnie trwają prace konserwatorskie i można go oglądać jedynie z zewnątrz. Ponieważ okolica jest bardzo malownicza, a droga niezbyt męcząca, nawet niewprawny piechur nieśpiesznym krokiem szybko dotrze do zamku w Bobolicach. Od 2002 roku jest w rękach prywatnych. Obecnie przywrócono mu już prawie w pełni dawną świetność. Jedną z najbardziej znanych opowieści związanych z zamkami jest historia dwóch braci, z których jeden rządził zamkiem w Mirowie, a drugi w Bobolicach. Bracia byli ze sobą bardzo zżyci – razem walczyli podczas wojen, sprawiedliwie dzielili się łupami. Pewnego razu król wezwał władcę Bobolic do wzięcia udziału w wojnie na Rusi. Kiedy ten, po zakończonych walkach, wrócił wreszcie do domu, przywiózł ze sobą nie tylko skarby, ale również piękną brankę. Jak głosi legenda, miłość braterska skończyła się, kiedy pan z bobolickiego zamku postanowił dla siebie zachować białogłowę i się z nią ożenić. Niestety, miłością do niej zapałał drugi z braci, a kobieta odwzajemniła jego uczucia. Gdy tylko władca Bobolic opuszczał swój zamek, jego żona i brat spotykali się na potajemnych schadzkach w podziemiach łączących obie twierdze. Gdy wszystko się wydało, zdradzany małżonek zabił brata, a żonę zamurował w lochach.

BIAŁA DAMA W PILICKIM PAŁACU
Kolejnym przystankiem w wędrówce Szlakiem Orlich Gniazd jest zamek w Pilicy. Legenda głosi, że w jednym z sześciu bastionów tej budowli znajdowała się kiedyś kaplica. To właśnie w niej miano żywcem zamurować piękną dziewczynę, która nie chciała wyjść za mąż za niekochanego mężczyznę. Jak twierdzą okoliczni mieszkańcy, jej zjawa pojawia się raz do roku i krąży nad zamkiem. Tyle mówi legenda. Obecnie zamek ten ma kształt pałacu otoczonego potężnymi fortyfikacjami. Niestety, stan, w jakim się aktualnie znajduje, nie zachęca do zwiedzania – jest mocno zdewastowany, wszędzie wiszą tabliczki z zakazem wstępu, ostrzegające przed zawaleniem. Bramy wejściowej dodatkowo strzegą sfinksy. Wokół pałacu kiedyś była fosa zasilana wodą doprowadzaną rurami z odległości aż 10 km. Do ciekawostek, tym razem przyrodniczych, należy także pobliski park - ogród, w którym można zobaczyć m. in. lipę królowej Elżbiety – żony Władysława Jagiełły.

WIELKI SKARB I ŚPIĄCY RYCERZE KORZKWICKIEGO ZAMKU
Podczas wędrówki warto znaleźć także chwilę na odwiedzenie zamku w Korzkwi. Obecnie znajduje się tam hotel, ale gospodarze są bardzo gościnni i nie mają nic przeciwko turystom, którzy chcą zwiedzić tę budowlę. Początki średniowiecznej warowni datuje się na połowę XIV wieku. To właśnie wówczas podsędek krakowski, Jan z Syrokomli, rozpoczął budowę tego obiektu. Kolejni właściciele wielokrotnie przebudowywali zamek, który w XIX wieku popadł w całkowitą ruinę. Jedna z legend związana z tym miejscem głosi, że pod murem wewnętrznego dziedzińca pochowani są dwaj rycerze. Ich duchy do dnia dzisiejszego strzegą zamku. Aby nie zbudzić śpiących rycerzy, obecny właściciel odrestaurowanej twierdzy postanowił nie prowadzić w tym miejscu żadnych prac remontowych. Z miejscem tym związana jest jeszcze jedna bardzo ciekawa historia. Otóż w połowie XVII wieku w Korzkwi znaleziono wielki skarb – 800 monet rzymskich pochodzących sprzed 200 r. p.n.e. Monety te następnie przetopiono w kufel, który ozdabia około 180 najlepiej zachowanych drachm. Naczynie można podziwiać w Muzeum Narodowym w Poznaniu.    

NA SZLAKU ORLICH GNIAZD
Mam nadzieję, że prezentacja zaledwie kilku, spośród 25 Orlich Gniazd (na czele z Wawelem i klasztorem jasnogórskim), zachęci wszystkich jeszcze niezdecydowanych do odwiedzenia choć w weekend tej niezwykłej części Polski. A ci, których znużą spotkania ze średniowieczną historią i jurajskimi duchami, mogą spróbować swoich sił, np. we wspinaczce skałkowej.

Agnieszka Włodarska